Znów mniej pieniędzy na służbę zdrowia

Zgodnie z ustawą o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym składka na ubezpieczenie zdrowotne w przyszłym roku powinna wzrosnąć z 7,75 do 8 procent. Zgodnie z ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym od stycznia pieniądze na działalność pogotowia ratunkowego powinno wyłożyć Ministerstwo Zdrowia, a nie jak dotychczas kasy chorych. Jednak w związku z dziurą budżetową rząd planuje obie ustawy zawiesić.
- Przyszłoroczny budżet państwa nie przewiduje zwiększenia składki na ubezpieczeni zdrowotne - informuje Renata Furman, rzecznik ministra zdrowia. - Dopiero za rok kasy chorych zostaną zwolnione z obowiązku finansowania pogotowia ratunkowego.

Ślepy zaułek

Jeśli tak się stanie na konta PRKCh z ZUS i KRUS wpłynie o około 18 milionów złotych mniej (tj. mniej więcej tyle, ile wynosi roczny budżet dwóch powiatowych szpitali). Kasa będzie też musiała dodatkowo wydać około 30 milionów zł na finansowanie pogotowia ratunkowego.
- O tych zmianach głośno się mówi, ale na razie nie są one aktami prawnymi. Dlatego kasy chorych nie mogły ich przewidzieć w swoich planach finansowych - mówi Marek Opaśnik, rzecznik Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Dodaje, że jeśli wejdą w życie, to kasy będą musiały zmienić swoje plany finansowe. Problem jednak w tym, że może być już na to za późno. PRKCh właśnie podpisuje z zakładami opieki zdrowotnej umowy na przyszły rok w oparciu o plan finansowy, który zakłada większą składkę na ubezpieczenie zdrowotne.

Zaniżyć kontrakty?

OPINIA

Marek Karp, dyrektor PRKCh ds. finansowo-administracyjnych: - Dopóki postulowane przez nowy rząd zmiany nie wejdą w życie jako akty prawne, nie możemy się na nich opierać. Dlatego nasz plan finansowy zakłada, że wysokość składki na ubezpieczenie zdrowotne będzie wynosić 8 procent. Mimo to przygotowujemy się do zapowiadanych zmian. Na pierwszy kwartał przyszłego roku przedłużyliśmy umowę z pogotowiem ratunkowym w Łomży i Suwałkach, choć oficjalnie od pierwszego stycznia działalność tych jednostek powinien finansować minister zdrowia.

- Mam nadzieję, że nie dojdzie do tego, że trzeba będzie w trakcie roku zmieniać umowy. Zachowujemy pewną rezerwę finansową na wypadek, gdyby spełnił się ten najczarniejszy scenariusz - mówi Marek Karp, dyrektor PRKCh ds. finansowo-administracyjnych. - Ale już teraz wiadomo, że taka rezerwa nie wystarczy.
- Trzeba będzie zmieniać kontrakty ze świadczeniodawcami - mówi Marek Opaśnik. - Nieoficjalnie mówi się też, że wyjściem byłoby zmniejszenie wydatków na refundację leków.
- Tegoroczny kontrakt był zbyt mały. Szpital zadłużył się na ponad dziesięć tysięcy złotych. Nie wyobrażam sobie, żeby w przyszłym roku było podobnie - mówi Bogdan Dziatkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku.

Będą protesty

- Spokoju nie będzie. Zamrożenie składki na ubezpieczenie zdrowotne oznacza zamrożenie naszych pensji - zapowiedziała Alicja Hryniewicka, przewodnicząca Podlaskich Związków Zawodowych Pielęgniarek i Położnych. Przypomina, że rok temu Sejm przyjął ustawę, zgodnie z którą pensje pracowników służby zdrowia miały już w styczniu wzrosnąć o 203 złote.
- Tak się nie stało, bo dyrektorzy szpitali mówili, że nie mają na to pieniędzy. Nie znajdą ich jeśli składka na ubezpieczenie zdrowotne nie wzrośnie - mówi Alicja Hryniewicka. Dodaje, że jeśli nic się nie zmieni, to za tydzień Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych podejmie decyzję o wznowieniu akcji protestacyjnych.