MKTG SR - pasek na kartach artykułów

80. rocznica zdobycia Monte Cassino przez polskich żołnierzy. Oddali „Bogu ducha, ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce”

Hanka Sowińska
Hanka Sowińska
Gen. Władysław Anders wśród mogił żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, poległych podczas zdobywania Monte Cassino
Gen. Władysław Anders wśród mogił żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, poległych podczas zdobywania Monte Cassino Repr. M. Wańkowicz, Monte Cassin
W „Czerwonych makach na Monte Cassino” Feliks Konarski napisał: „(…) Runęli impetem szalonym,/I doszli. I udał się szturm./I sztandar swój biało czerwony/Zatknęli na gruzach wśród chmur (…)”.

„Ref-Ren” (pseudonim artystyczny Konarskiego), żołnierz 2. Korpusu Polskiego, poeta, pieśniarz, autor i kompozytor wspominał, że wtedy, kiedy podkomendni gen. Władysława Andersa byli o krok od zwycięstwa, stworzył dwie pierwsze zwrotki i refren pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino”, owego - jak się miało okazać – hymnu niepodległościowego. Trzecią ułożył kilkanaście godzin później. Chwytające za serce słowa „ubrał” w muzykę Alfred Schütz, również żołnierz gen. Andersa, kompozytor i dyrygent.

„Śpiewając po raz pierwszy "Czerwone maki" u stóp klasztornej góry, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami. Czerwone maki, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary. I hołdem ludzi żywych dla tych, którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi” - przyznał po latach Feliks Konarski*.

Gen. Władysław Anders wśród mogił żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, poległych podczas zdobywania Monte Cassino
Gen. Władysław Anders wśród mogił żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, poległych podczas zdobywania Monte Cassino Repr. M. Wańkowicz, Monte Cassin

***

Zapis tego, co faktycznie stało się 18 maja 1944 r. (teraz przypada 80. rocznica zdobycia Monte Cassino przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, alianci próbowali opanować „piekielną górę” od stycznia 1944 r.) odnajdujemy w wydanej po raz pierwszy w 1949 r. książce gen. Władysława Andersa „Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946”. Twórca i dowódca 2. Korpusu tak opisał to, czego dokonali Polacy, z czym, bez powodzenia, przez wiele miesięcy, mierzyli się nasi sojusznicy.

„18 maja rano ponowne natarcie na odcinku 3. Dywizji Strzelców Karpackich miało szybki wynik pozytywny, gdyż - jak przewidywałem - nieprzyjaciel pozostawiwszy osłonę, wycofał w ciągu nocy większość sił. O 10.20 patrol 12. Pułku Ułanów (Podolskich – przyp. H.S) zatknął sztandar biało-czerwony na gruzach Monte Cassino. Twierdza niemiecka zagradzająca drogę do Rzymu padła. Zwycięstwo osiągnięto dzięki męstwu żołnierza polskiego i wspólnemu wysiłkowi wojsk sprzymierzonych”.

Zdobycie ruin klasztoru na wzgórzu Monte Cassino okupione zostało wielką daniną krwi. W bitwie zginęło przeszło 900 polskich żołnierzy, prawie 3 tysiące odniosło rany, ponad 300 uznano za zaginionych. We wrześniu 1945 r. u stóp góry otwarty został Polski Cmentarz Wojenny. Wśród bohaterskich żołnierzy, którzy oddali życie „za naszą i waszą wolność”, i zostali tu pochowani, jest wielu mieszkańców naszego regionu.

Żołnierze baonu 3. Dywizji Strzelców Karpackich, po oczyszczeniu terenu, wracają spod klasztoru
Żołnierze baonu 3. Dywizji Strzelców Karpackich, po oczyszczeniu terenu, wracają spod klasztoru Repr. M. Wańkowicz, Monte Cassino, 1978

***

Antoninę Żychoń, matkę mjr. Jana Henryka Żychonia o tragicznej śmierci syna powiadomiła wdowa Helena. „Tak kochana Mamusiu, Ty straciłaś swego kochanego syna, a ja swego najdroższego męża. W drugą rocznicę Jego śmierci byłam na Jego grobie. Leży on pięknie pomiędzy swoimi żołnierzami” – czytamy w liście Heleny Żychoń z 22 lipca 1946 r.

Mjr Żychoń to jeden z najwybitniejszych oficerów wywiadu II Rzeczypospolitej. Od 1930 r. stał na czele Ekspozytury nr 3 w Bydgoszczy, w czasie II wojny światowej był szefem Wydziału Wywiadowczego Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Od najmłodszych lat pragnął służyć Polsce. Gdy skończył 12 lat chciał wstąpić do Legionów Polskich, jednak z racji młodego wieku mógł jedynie otrzymać zadania pomocnicze. Już w wolnej Polsce dokonywał najbardziej spektakularnych akcji wywiadowczych przeciwko Niemcom (np. akcja „Wózek”, w której ludzie Żychonia przejmowali niemiecką pocztę z pociągów jeżdżących na trasie Berlin-Królewiec, kopiowali najbardziej interesujące przesyłki, po czym wracały one do wagonu pocztowego w stanie nienaruszonym).

Mjr Jan Henryk Żychoń, as polskiego wywiadu. Dlaczego pozwolono tak cennemu oficerowi odejść na front....
Mjr Jan Henryk Żychoń, as polskiego wywiadu. Dlaczego pozwolono tak cennemu oficerowi odejść na front.... nadesłane J.Garbowski

Po wybuchu wojny wraz z personelem bydgoskiej placówki przedostał się na Zachód. Nie od razu znalazł się tam, gdzie powinien, czyli w strukturach wywiadu tworzonych przy sztabie Naczelnego Wodza (efekt rozliczeń z rządem sanacyjnym). Po interwencjach służb francuskich i brytyjskich w lipcu 1940 r. wrócił do pracy wywiadowczej. Był autorem ponad 40-stronicowego instruktażowego opracowania dla wywiadu amerykańskiego z 1941 r.. Znużony i zmęczony atakami politycznych przeciwników - mjr. Tadeusza Nowińskiego i kpt. Jerzego Niezbrzyckiego - poprosił o oddelegowanie go na front. W lutym 1944 r. znalazł się w 2. Korpusie Polskim we Włoszech, przyjęto go do 5. Kresowej Dywizji Piechoty (wielu historyków słusznie zauważa, że wysłanie na front asa polskiego wywiadu, którego szukali Niemcy, było ogromnym błędem). Ciężko ranny 17 maja, podczas zdobywania Monte Cassino, zmarł następnego dnia. Według zachowanych relacji miał wówczas powiedzieć: „Nie ratujcie mnie, a ratujcie tamtych...”.

Grób mjr. Jana Henryka Żychonia na Monte Cassino
Grób mjr. Jana Henryka Żychonia na Monte Cassino nadesłane

***

Ocalałym bohaterem spod Monte Cassino, któremu dane było nucić „Czerwone maki…” był Leonard Jędrzejczak, bydgoszczanin, mjr rezerwy 2. Brygady Karpackiej.

"Gdy II wojna światowa się rozpoczęła miałem 17 lat i wracałem z obozu przysposobienia wojskowego. Zamiast do domu, do Bydgoszczy, podążyłem za wojskiem. Potem przez obozy internowania na Węgrzech dotarłem do Francji, a gdy ona, nasza ostatnia nadzieja padła, podążyliśmy na Bliski Wschód, aby wspierać armię brytyjską, która jako jedyna nie skapitulowała. Po wyczerpujących walkach na froncie afrykańskim, po bitwie o Tobruk, pod koniec 1943 roku wraz z II Korpusem Polskim znalazłem się we Włoszech” – wspominał (relacje mjr. rez. L. Jędrzejczaka spisała Katarzyna Murawska, sekretarz ukazującego się w Milwaukee (USA) „Kuryera Polskiego”, autorka wielu historycznych tekstów na temat polskiej emigracji).

Był jednym z trzystu radiotelegrafistów podzielonych na małe, 3-4 osobowe grupy. „Wspinaliśmy się nocą, a dnie spędzaliśmy w "okopach". Dziwne to były okopy. Trzeba było znaleźć jakiś kąt pod skałą, wygrzebać dziurę, na ile to było możliwe, do specjalnych worków nakłaść kamieni i zrobić sobie z tego kryjówkę, zarazem stanowisko strzelnicze. Do mojego wyposażenia należała też torba z materiałami sanitarnymi. Z bandaży robiliśmy maseczki ochronne na twarz, a między bandaże wkładaliśmy płatki maków, które kwitły na wzgórzach. W ten sposób mogliśmy przezwyciężyć fetor rozkładających się ciał poległych żołnierzy i zabitych mułów. Smród stawał się drugim wrogiem. Nie można było jeść, a torsje ten smród potęgowały” - opowiadał w rozmowie z Katarzyną Murawską.

Leonard Jędrzejczak, major w stanie spoczynku. -  Mieliśmy po dwadzieścia kilka lat i bardzo chciało nam się żyć
Leonard Jędrzejczak, major w stanie spoczynku. - Mieliśmy po dwadzieścia kilka lat i bardzo chciało nam się żyć nadesłane

17 maja 1944 r. poszedł ostateczny szturm. „Wielokrotnie obserwowałem z bunkra gruzy zbombardowanego klasztoru benedyktynów. Patrzyłem na ruiny i zobaczyłem na tym złamanym rogu najpierw proporczyk 12. pułku, potem była polska flaga, a za godzinę trochę niżej zawisła brytyjska flaga. Niemcy opuścili klasztor, zostali tylko ranni i zabici. (...) Wszyscy nam gratulowali, wznosili okrzyki, ale ja tego nie słyszałem. Myślałem tylko, żeby położyć się spać. Refleksje przyszły później. Twierdza niemiecka padła, droga do Rzymu była otwarta. 4 czerwca oddziały sprzymierzonych wkraczały do najstarszej stolicy Europy, defilowali po Rzymie bez nas. Polacy po ciężkiej bitwie chowali poległych” – po latach z goryczą opowiadał L. Jędrzejczak

Tak o zmarłym w październiku 2022 r. w Milwaukee bydgoszczaninie pisała Katarzyna Murawska. „W 1951 r. przybył do USA i aktywnie włączył się w życie polskiej emigracji. Prowadził Polskie Radio w Milwaukee, budował klub sportowy Polonia, uczył emigrantów języka angielskiego, pomagał w sprawach urzędowych w uzyskaniu odszkodowań za pracę przymusową w Niemczech, a przede wszystkim organizował harcerstwo w Wisconsin, w którym młodzież była wychowany w duchu patriotycznym. Cenił i pielęgnował przyjaźnie z dowódcami wojskowymi, m.in. z gen. Kopańskim, gen. Duchem, gen. Andersem, z ks. Peszkowskim oraz wiernym towarzyszem 3. Dywizji i 2. Korpusu, późniejszym prezydentem RP na uchodźstwie, Ryszardem Kaczorowskim”.

* Feliks Konarski (Ref-Ren), Historia „Czerwonych maków”, Londyn 1961

** Tytuł jest fragmentem napisu wyrytego na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino

*** Dziękuję Panu Jarosławowi Garbowskiemu za udostępnione materiały, dotyczące mjr. Jana Henryka Żychonia

**** Więcej informacji o mjr. rez. L. Jędrzejczaku na kuryerpolski.us

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska