Były komendant milicji Lech K. odpowie za bezprawną degradację i zwolnienie z pracy swego podwładnego. Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia w tej sprawie.
Emerytowany 84-letni Lech K. 14 grudnia 1981 r. zdegradował i zwolnił ze służby starszego sierżanta Tadeusz D. za to, że ten w noc ogłoszenia stanu wojennego odmówił wykonania rozkazu. Milicjant nie chciał uczestniczyć w zatrzymaniu osoby zakwalifikowanej przez Służbę Bezpieczeństwa do internowania. - Oddaj broń i legitymację - usłyszałem od naczelnika. Wyciągnąłem bez słowa - opowiadał nam Tadeusz D. we Wrocławiu, gdy w marcu zeszłego roku pisaliśmy o nim reportaż. Nazajutrz komendant K. dyscyplinarnie zwolnił go z pracy i zdegradował do stopnia kaprala. Potem D. wyprowadził się z Gorzowa. Był bezrobotny, pracował jako tokarz, a po przełomie ustrojowym na swój wniosek został przywrócony do pracy, ale już w policji. Teraz jest na emeryturze.
Prokurator Instytutu Pamięci Narodowej oskarżył komendanta K. o zbrodnię komunistyczną. Zgodnie bowiem z obowiązującym w PRL kodeksem postępowania karnego wejść do prywatnego mieszkania po 22.00 możliwe było jedynie w sprawach niecierpiących zwłoki. A dekret o stanie wojennym, na podstawie którego aresztowano wówczas opozycjonistów, zaczął obowiązywać dopiero od 17 grudnia 1981 r., czyli od ukazania się w Dzienniku Ustaw.
IPN ciągle też zarzuca byłemu komendantowi bezprawne internowanie działaczy gorzowskiego podziemia. Śledztwo toczy się w Szczecinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?