Awantura wokół nowego podatku. Świętokrzyski poseł uspokaja

Opodatkowanie sieci handlowych miało być batem nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości na zagraniczne firmy. Tymczasem… największe straty mogą ponieść polscy - średni i mali przedsiębiorcy oraz konsumenci, którzy zapłacą kilka procent więcej. Przedsiębiorcy z Grupy Polskie Składy Budowlane mającej swoją siedzibę w Wełeczu koło Buska Zdroju protestują przeciwko projektowi Ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Mówią, że  grozi to nawet upadkiem całej grupy i wszystkich jej podobnych. Co o tym mówią politycy?

CZYTAJ WIĘCEJ: Los Polskich Składów Budowlanych zagrożony. Przedsiębiorcy protestują

Michał Cieślak, świętokrzyski poseł, klub parlamentarny PiS: - Projekt, który został przedstawiony przez ministra Szałamachę w znacznym stopniu lub całkowicie odbiega od propozycji zaprezentowanych przez zespół parlamentarny, którego jestem wiceprzewodniczącym. Odbyło się kolejne posiedzenie zespołu parlamentarnego, gdzie byli wszyscy przedstawiciele handlu polskiego i zagranicznego oraz wiceminister finansów. Ustaliliśmy, że minister finansów skoryguje ten projekt ustawy i w nowej wersji po 10 lutego wprowadzi go do uzgodnień międzyresortowych. Konsultacja będzie trwała co najmniej dwa tygodnie i ten projekt ulegnie zmianom. Jego wersja końcowa będzie zupełnie inna niż ta propozycja. Na razie chcę uspokoić polski handel, że jako parlamentarzyści na pewno nie zgodzimy się na taką wersję, jaka została zaproponowana przez ministra Szałamachę.

Arkadiusz Bąk, były wiceminister gospodarki, PSL: - Poprzednie kierownictwo resortu gospodarki rozważało wprowadzenie zmiany w opodatkowniu handlu, by zatrzymać transfer pieniędzy przez sieci handlowe za granicę do swoich spółek-matek. Obecna sytuacja pokazuje jedno: w gospodarce i innych działach polityki sprawdza się przysłowie: co nagle to po diable. Nie można bez gruntownej analizy i szerokiej konsultacji wprowadzać drastycznych zmian w podejściu do opodatkowania handlu. Jestem zgodny co do idei próby wzmocnienia polskiego handlu i ograniczenia transferu wielkiego kapitału, ale metoda okazuje się nie do końca przemyślana. Wielkie firmy sobie poradzą, ale najmniejsi oraz konsumenci odczują to najmocniej. W ramach „dobrej zmiany” polscy przedsiębiorcy dostają po nosie, mimo zapewne dobrych intencji.