Białoruś może rozpocząć inwazję na Ukrainę jeszcze w piątek. To informacje cywilnych i wojskowych urzędników

Komunikat o białoruskiej inwazji na Ukrainie zamieściło w piątek Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji przy ukraińskim Ministerstwie Kultury i Polityki Informacyjnej.

"Według wstępnych danych wojska białoruskie mogą zostać włączone w inwazję 11 marca o godzinie 21.00" - napisano w komunikacie.

Jak donosi "Ukraińska Prawda", władze ukraińskie uważają, że Putin nakazał swojemu wojsku wykonanie prowokacyjnego nalotu przy granicy białorusko-ukraińskiej. Łukaszenka z kolei miał otrzymać od Putina polecenie rozpoczęcia przygotowań do ofensywy białoruskich sił zbrojnych.

Wcześniej w piątek dowództwo sił powietrznych armii ukraińskiej poinformowało, że rosyjskie samoloty szturmowe Su-25 wystartowały z białoruskiego lotniska, wleciały w przestrzeń powietrzną Ukrainy nad obwodem rówieńskim, zawróciły i ostrzelały wsie po stronie białoruskiej (miejscowości Kopani, Buchlicze oraz Terebieżów Górny). Na kilka minut przed ujawnieniem tej informacji opinii publicznej, ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow zwrócił się do Białorusinów po rosyjsku, wzywając ich, by nie wierzyli w prowokacje rosyjskich okupantów i nie dopuścili do udziału armii białoruskiej w rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainę. Ministerstwo obrony Białorusi napisało w komunikacie, że informacja o ataku na białoruskie wsie to fałsz.

Łukaszenka odbył w piątek oficjalne rozmowy z Putinem w Moskwie. Białoruski dyktator powiedział Putinowi, że armia ukraińska "planowała atak" na Białoruś, więc podziękował Rosji za rozpoczęcie inwazji i zapobieżenie rzekomej "krwawej masakrze".

Białoruś od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę udostępnia Rosjanom swoje obiekty wojskowe. Rosyjskie samoloty wojskowe wykorzystują białoruskie lotniska do wykonywania nalotów na ukraińskie miasta, a białoruskie magazyny oraz szpitale służą jako zaplecze rosyjskiej armii.