Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Panhirsz, właściciel PSB: - Wspieramy przedsięwzięcia, które coś wnoszą do kultury

Lidia Cichocka
Bogdan Panhirsz - założyciel i dyrektor zarządu spółki Polskie Składy Budowlane z siedzibą we Wełeczu koło Buska-Zdroju, największej w Polsce sieci sprzedaży materiałów budowlanych. Należą do niej między innymi markety „Mrówka”. Firma została założona przez Bogdana Panhirsza i Mirosława Lubarskiego w 1998 roku. Bogdan Panhirsz ma żonę, dwoje dzieci i dwójkę wnuków. Mieszka koło Pińczowa.
Bogdan Panhirsz - założyciel i dyrektor zarządu spółki Polskie Składy Budowlane z siedzibą we Wełeczu koło Buska-Zdroju, największej w Polsce sieci sprzedaży materiałów budowlanych. Należą do niej między innymi markety „Mrówka”. Firma została założona przez Bogdana Panhirsza i Mirosława Lubarskiego w 1998 roku. Bogdan Panhirsz ma żonę, dwoje dzieci i dwójkę wnuków. Mieszka koło Pińczowa.
Bogdan Panhirsz, założyciel spółki Polskie Składy Budowlane, która jest mecenasem trwającego właśnie Festiwalu Muzycznego imienia Krystyny Jamroz w Busku.

Jakie to uczucie: być Złotym Sponsorem?
Miłe. Tradycyjnie, od wielu lat jesteśmy takim sponsorem festiwalu bo uważamy, że ten festiwal ma wypracowaną markę, śpiewają na nim wspaniali artyści i zależy nam by poziom tego festiwalu był najwyższy. Stąd taka nasza mała cegiełka by faktycznie dyrekcja festiwalu mogła zapraszać gwiazdy nie tylko z Polski, ale i z zagranicy.

Ale zanim PSB zostało Złotym Sponsorem musiał być ten pierwszy raz. Pamięta pan, kiedy to było?Wiem, że wspieramy festiwal od kilkunastu lat, od wielu jesteśmy Złotym Sponsorem. Tradycyjnie uzgadniamy szczegóły z dyrektorem festiwalu Arturem Jaroniem, ale nie przywiązuję wagi do dat, przeszłości, bo patrzę co będzie, w przyszłość.

A pamięta pan tę pierwszą wizytę Artura Jaronia? Czy bardzo musiał się trudzić by przekonać do swego pomysłu?
Nie ukrywam, że będąc znaczącą firm na tutejszym rynku otrzymujemy wiele próśb o wsparcie. I udzielamy go, bo nie tylko festiwal je dostaje, ale także festiwal piosenki Wojtka Belona czy festiwal piosenki dziecięcej i wiele innych lokalnych imprez. Wspomagamy je pieniędzmi i gadżetami by być rozpoznawalnym także na rynku lokalnym a zależy nam na nich, bo one wnoszą coś do kultury regionu.

A czy Artur musiał nas długo przekonywać? Może na początku dział marketingu a potem koledzy musieli mnie przekonać, że warto.
Na samym początku, kilkanaście lat temu byliśmy w innej sytuacji, nasza pozycja nie była jeszcze na tyle silna finansowo żeby tak szybko podejmować decyzje. Ale potem to poszło z rozpędu i obecnie wspieramy festiwal na różne sposoby, część gości festiwalowych i artystów śpi w hotelu Polskich Składów Budowlanych „Słoneczny Zdrój”. I to ładnie się domyka, bo możemy się bezpośrednio spotkać z artystami.

A co pan najbardziej ceni w festiwalu imienia Krystyny Jamroz?Różnorodność, przegląd różnych gatunków, bo jest na nim i muzyka operowa, klasyczna i ta lżejsza jak na przykład poniedziałkowy występ Mieczysława Szcześniaka w synagodze w Pińczowie. Rewelacyjny koncert, stare kawałki sprzed 50 lat w zupełnie nowych aranżacjach. To robiło wrażenie, atmosfera była wspaniała. Takich koncertów jest więcej i na festiwalu każdy może wybrać coś dla siebie, coś co podchodzi do serduszka.

Festiwal rzeczywiście ma coraz większe grono fanów, którzy ściągają do Buska właśnie wtedy...Zgadza się, wielu gości bookuje sobie kolejny pobyt za rok jeszcze przed wyjazdem by mieć pewność, że będą mieli miejsce, kiedy jest festiwal. Mam wielu przyjaciół, którzy przyjeżdżają na poszczególne koncerty. Zasięg jest coraz większy, chociaż reklamowo na pewno nie jest to Sopot czy Opole, ale też jest to zupełnie inna muzyka. Tutaj nie ma disco polo, czy heavy metalu. Jest to propozycja dla wysublimowanych koneserów.

A jak u pana z sympatią do muzyki operowej? Lubi ją pan?Razem z żoną znamy wiele i lubimy, ja chociażby z racji tego, że też próbowałem śpiewu w Filharmonii Krakowskiej. Nie powiem abym szalał za tym, ale znamy i chętnie z żoną słuchamy oper.

A śpiewał pan jako solista? Chórzysta?
Jako chórzysta, to było 50 lat temu. Mutacja położyła temu kres.

Te pana zainteresowania przeszły na dzieci? Może one śpiewają?Dzieci mają słuch i śpiewają, ale nie w ten sposób.

Czy w trakcie festiwalu stara się pan być na wszystkich koncertach?Nie, mam za dużo obowiązków. Byłem w synagodze a w czwartek wieczorem z racji sentymentu, bo on tak jak ja jest z Krakowa, wybieram się na koncert Jacka Wójcickiego, oboje z żoną bardzo tego artystę lubimy. Często dostajemy zaproszenia, z których w miarę możliwości korzystamy zaglądając na przykład do Filharmonii Krakowskiej. Ale prawda jest taka, że mieszkając na wsi i mając bardzo dużo obowiązków bardzo trudno jest się gdzieś wyrwać. Chciałoby się więcej, ale nie jest to możliwe. Ale z biletów, które mamy jako Złoty Sponsor korzystają pracownicy. Część biletów jest rozlosowywana a czasami trzeba ich dokupić, bo zainteresowanie jest tak duże.

Kolekcjonuje pan płyty, nagrania?Żona, to ona ma kolekcję tak dużą, że czasami się z nią spieram, bo brakuje miejsca na te szafy z płytami. A zbiory są różnorodne: muzyka operowa i popularna. W poniedziałek przybyła kolejna, nowa płyta: Szcześniaka z podpisami artystów. Bo żona kolekcjonuje - ma specjalny notatnik, w którym zbiera podpisy artystów na występach, których jesteśmy. To jest potem miłą pamiątką.

A jakiej muzyki pan nie lubi?Nie cierpię heavy metalu, dla mnie jest za twarda, za głośna. Wolę taką jaką grał Szcześniak, bo jej można posłuchać, przy niej można porozmawiać. Podobnie traktuję Soykę, którego cenię i podziwiam. To pewnie sprawa naszego wieku, że lubi się takie rzeczy.

Na branżowe imprezy zaprasza pan Zakopower, Kayah, osoby z ogromnym scenicznym temperamentem. Tak, bo to są imprezy, na których bawi się parę tysięcy osób i cicha muzyka by się nie przebiła. Ale w ubiegłym roku na 1 listopada mieliśmy w naszym hotelu kameralny występ Jacka Wójcickiego i było to bardzo miłe spotkanie, po który można było z Jackiem do późna w nocy porozmawiać.

A jakie są muzyczne plany na ten rok?Z pewnością coś będzie się działo, bo w tym roku szczęśliwie obchodzimy 40-lecie małżeństwa więc z pewnością będzie też jakiś występ, będą też artyści na sylwestra w hotelu, ale trudno mi powiedzić teraz kto to będzie.

Rozumiem, że obecnie Artur Jaroń zbierając fundusze na kolejny festiwalowy rok nie musi pana przekonywać, że warto inwestować w festiwal?To prawda, od długiego czasu nasze negocjacje dotyczą tylko wysokości kwoty, którą mamy sponsorować festiwal.

A ponieważ to wakacje - myśli pan o urlopie?Ja byłem już cały tydzień w kwietniu na urlopie z żoną, więc nie. Żona czeka na przyjazd wnuków a ja przez 40 lat nigdy nie miałem dłuższego urlopu niż tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bogdan Panhirsz, właściciel PSB: - Wspieramy przedsięwzięcia, które coś wnoszą do kultury - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia