Dom towarowy „Puchatek”, pięciokondygnacyjny budynek o powierzchni ponad 5 tysięcy metrów kwadratowych w samym sercu miasta, w dodatku przy reprezentacyjnej ulicy miasta daje nowemu właścicielowi, znanej polskiej firmie Ryłko, ogromne możliwości do stworzenia tu miejsca, jakiego w Kielcach jeszcze nie ma. Czy inwestor zmieni i ożywi ten fragment miasta – zobaczymy. Na razie można puścić tylko wodze fantazji i wyobrazić sobie przy kieleckiej Sienkiewce na przykład piętrowe restauracje z kuchniami świata, ogromne centrum rozrywki lub... kolejną galerię handlową.
Kilkudziesięciu przedsiębiorców prowadzących sklepy i punkty usług w domu towarowym „Puchatek” w Kielcach nie przewiduje jednak tego typu planów, co do budynku. Chociaż przyznają otwarcie, że handel przy Sienkiewicza idzie coraz gorzej, podpisali umowy najmu z nowym właścicielem nieruchomości. Warunki nie zostały zmienione. Stawki najmu też są takie, jak były. Na razie wszystko więc funkcjonuje na dotychczasowych zasadach. Ale przecież może się to zmienić. Zapytaliśmy ich, czy zastanawiają się nad swoim losem i mają plany awaryjne.
Dorota Piotrowska, właścicielka firmy Doris, która w kieleckim Puchatku od 2005 roku prowadzi na kilku metrach kwadratowych perfumerię „Świat Zapachów” na razie nie obawia się przyszłości. – Sądzę, że wszystko zostanie po staremu, ale takiej pewności, nie mam. To tylko pobożne życzenie, bo handluję w tym miejscu już dość długo, mam stałych klientów i chyba trudno byłoby zaczynać wszystko gdzie indziej albo na nowych warunkach – mówi.
Nadzieję, na brak zmian ma także inna lokatorka kieleckiego „Puchatka”. – Zobaczymy, co będzie. Na razie nie odczuliśmy zmiany właściciela – mówi Małgorzata Wrońska, która stoisko przemysłowe „Plastuś” prowadzi w „Puchatku” od 10 lat. – Dobrze by było, żeby czynsz był stały, bo teraz są trudne czasy i duża konkurencja na rynku, więc i tak trudno związać koniec z końcem. Ale jestem pełna nadziei, że gorzej nie będzie, więc nie przygotowuję planu awaryjnego - dodaje.
Żadnych powodów do rewolucji w „Puchatku” nie widzą też inni najemcy. - Nie mam żadnych obaw co do przyszłości, bo nic się przecież w umowach nie zmieniło. Sądzę, że nowy właściciel nie ma co inwestować w remont czy inne zmiany, bo przykład domu handlowego „Tęcza”, który znajduje po przeciwnej stronie ulicy pokazuje, że mimo ruchomych schodów, klimatyzacji, powierzchnia sklepu świeci pustkami, a klientów jest jak na lekarstwo – mówi Jolanta Nieśpielak, prowadząca w „Puchatku” sklep z bielizną.
Niektórzy jednak dopuszczają myśl, że przyszłość jest niepewna. - Na razie wprawdzie za wcześnie jest mówić o obawach czy planach, bo zmiana właściciela obiektu to bardzo świeża sprawa. Ja mam zresztą taką zasadę, że nie martwię się na zapas, a za sobą mam 32-letnie doświadczenie w prowadzeniu biznesu, które pokazuje, że w biznesie trzeba być elastycznym – mówi Marek Struszyński, który od wielu lat punkt dorabiania kluczy prowadzi na parterze „Puchatka”. – Jest wolny rynek, każdy może kupić nieruchomość i zrobić z nią, co chce - dodaje.
Strefa Biznesu: Wypalenie zawodowe coraz większym wyzwaniem dla firm
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?