Gala na Podpromiu. Łukasz Różański przed obroną mistrzowskiego pasa: Zrobiłem wszystko żeby w piątek wygrać tę walkę

Łukasz spotkał się kolejny raz ze swoim przeciwnikiem w Rzeszowskich Piwnicach.

- Zrobiłem wszystko żeby w piątek wygrać tę walkę, sparingowałem z odpowiednimi rywalami. Było trochę brudnego boksu, zobaczymy w piątek czy będziemy boksować czy będziemy się ściskać – zaznaczył Łukasz.

- Dziękuje miastu za wsparcie jest i tu jest mnóstwo moich kibiców. Oni dodają mi skrzydeł i również dzięki nim te walki wygrywam – zaznacza nasz pięściarz.

Różański zakończył już okres intensywnej pracy przed tym starciem. W tym tygodniu łapie świeżość. Praktycznie przez cały okres przygotowawczy był zdrowy. Wraz ze swoim sztabem, na którego czele stoi Krzysztof Przepióra, najwięcej czasu spędził w swojej sali, gdzie obok niego trenują młodzi adepci boksu w sekcji Stali Rzeszów.

Różański wie, że młodszy kilka lat Okolie to mocny zawodnik. Dość powiedzieć, że Brytyjczyk to były mistrz świata federacji WBO. Dla Łukasza znokautowanie mocnego rywala to jednak nic nowego. W przeszłości położył na deski faworyzowanego Artura Szpilkę, a rok temu nie dał szans Alenowi Babiciowi, który miał być dzikusem w ringu, a jednak praktycznie podjął walki z naszym bokserem. Wielu podkreśla, że Okolie będzie najtrudniejszym, najbardziej kompletnym rywalem Łukasz w jego dotychczasowej karierze. Biorąc pod uwagę potencjał obu pięściarzy trudno uwierz w to, żeby ta walka potoczyła się na pełnym dystansie: 12 rund.

– Oceniam, że walka potrwa maksymalnie trzy rundy – mówi Marcin Różański, brat Łukasza, który towarzyszy naszemu mistrzowi w bokserskiej drodze od samego początku.

Tradycyjnie zajmuje się dystrybucją biletów. Wejściówki są jeszcze dostępne na platformie ebilet.pl.

Łukasz rozpoczynał sportową przygodę w biedniejszych czasach i pomoc starszego brata była bardzo cenna. 20 lat temu trudno było przewidzieć, że ambitny chłopak z Czarnej Sędziszowskiej zrobi taką karierę w zawodowym boksie.

– Z pewnością Łukasz rozpoczynał treningi w trudniejszych czasach, ale on miał zapał. Siadał w autobus i jechał na trening. Później, gdy zdałem prawo jazdy, a on jeszcze nie miał 18 lat to zdarzało mi się go wozić na zajęcia do trenera Stanisława Osetkowskiego do Świlczy. Później Łukasz miał już prawko i jeździł też do Dębicy, gdzie pracował pod okiem Mariana Basiaka – opisuje Marcin.