W PRL_u w zasadzie zawsze był problem z kupnem artykułów gospodarstwa domowego czy sprzętu radiowo- telewizyjnego..W 1951 roku do Państwowych Domów Towarowych w Łodzi nadszedł transport atrakcyjnych artykułów. Twierdzono, że najbardziej ucieszyły się młode matki, które mogły kupić wózki dziecięce. Powody do radości mieli też miłośnicy sportów wodnych, bo w transporcie znalazły się też kajaki. Dużą popularnością cieszyły się radia „Pionier” za 750 zł i „Aga” za 1500 złotych. Wielką radość łodzianie przeżywali też w 1958 roku. Nadeszły do Łodzi luksusowe artykuły gospodarstwa domowego, które można nabywać w sklepach MHD. Były to odkurzacze czeskie i radzieckie w cenie od 1000 do 2400 zł.
- A także importowane prodiże ze szkła hartowanego, które pozwalają obserwować cały proces pieczenia przez szklaną kopułę, a także prodiże do frytek – pisał „Dziennik Łódzki”. - Cena w granicach 600 zł. Poza tym do nabycia się elektryczne opiekacze do grzanek w cenie 300 zł, a także maszyny do szycia matki „Łucznik”. Te ostatnie będą sprzedawane w sklepie przy ul. Tuwima 20. Łódź otrzymała w dużej ilości krajowe aparaty radiowe i niemieckie „Stradivariusy” w cenie 5.600 zł.
W latach pięćdziesiątych w łódzkich domach nie było wiele lodówek Do przechowywania różnych artykułów spożywczych, zwłaszcza latem, potrzebny był lód. Tylko ten w 1953 roku stał się w Łodzi towarem deficytowym. Można go było kupić jedynie w wytwórni lodu przy ul. Armii Czerwonej. Jednak tam sprzedawano go w jedynie 25 kilogramowych taflach..
W 1959 roku łódzkie „Społem” na łamach „Dziennika Łódzkiego” chwaliło się, że był to bardzo dobry czas dla handlu w Łodzi. Łodzianie mogli robić zakupy w 632 sklepach należących do spółdzielni spożywców.
-W tym 202 przemysłowych, 430 spożywczych i 149 punktach drobnodetalicznych jak bufety, wózki, kioski i stragany – informował „Dziennik Łódzki”.- O ile w branży spożywczej plany przekroczono to w pozostałych plany wykonano w 94,1 procentach. Głównym powodem były braki w zaopatrzeniu w artykuły przemysłowe. Otwarto też 7 nowych sklepów, ale to dalej za mało. Powinno być ich więcej.
Pod koniec wakacji 1969 roku reporterzy „Dziennika Łódzkiego” odbyli rajd po sklepach sprawdzając czy nie brakuje w nich artykułów szkolnych przed rozpoczęciem nowego roku. Nie narzekali. Byli między innymi w jedynym na Teofilowie sklepie z artykułami papierniczymi mieszczącym się przy ul. Rojnej.
- Ruch niewielki, a zaopatrzenie w bruliony i zeszyty bardzo dobre – pisali. - Brakuje tylko bloków technicznych. Nie brakuje natomiast nowości, a więc ekierek z kątomierzem i linijek z tabliczką mnożenia oraz wzorami matematycznymi.
W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych dla łódzkiego handlu nadeszły lepsze czasy. Powstawały nowe domy handlowe. W handlu i gastronomii działo się wtedy wiele. Remontowany od dłuższego czasu sklep komisowy przy ul. Głównej(róg Targowej) zmienił profil.
- Będzie to sklep typu PeKaO sprzedający różnego rodzaju zagraniczne materiały za dewizy – informowano. - Będzie tu można kupić kremplinę, materiały ubraniowe męskie i damskie, tkaniny typu non-iron.72
Dobrą informacją było to, że do Łodzi dotarła duża partia mebli z importu.
- Z Jugosławii otrzymaliśmy zestawy wypoczynkowe „Harfa” oraz zestawy młodzieżowe „Junior” - podawał „Dziennik Łódzki”. - Czechosłowacja dostarczyła jasne meblościanki. Dotarły też długo oczekiwane zestawy „Vivena” z NRD.
Odszedł Janusz Rewiński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?