MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walczyła o telefony i wodociąg dla Gębic

Eugeniusz Kurzawa
Do pomocy synowi na kurzej fermie w Swarzynicach Maria Zacharzewska dojeżdża z Gębic rowerem. - To przecież niedaleko - mówi.
Do pomocy synowi na kurzej fermie w Swarzynicach Maria Zacharzewska dojeżdża z Gębic rowerem. - To przecież niedaleko - mówi. fot. Krzysztof Kubasiewicz
Pani Maria nie lubi próżnować. Dlatego nawet mając możliwość spokojnego spędzania czasu na emeryturze, woli pomagać synowi.

Siadamy do rozmowy w... kurniku w Swarzynicach, choć Maria Zacharzewska mieszka w Gębicach i tam przez lata działała społecznie. Ów kurnik to ogromna hala na tysiące piskląt.

- Tutaj syn prowadzi fermę drobiu, to mu trochę pomagam; pilnuję po prostu - mówi honorowa obywatelka Trzebiechowa. Jest dopiero czwartą osobą w gminie, która została zaszczycona tym tytułem.

- Tyle lat pracy społecznej, tyle działalności na różnych polach, na pewno się ten tytuł należał - uważa wójt Stanisław Drobek, który na uroczystym posiedzeniu rady gminy wręczył stosowny dyplom. - Pani Maria była długoletnią sołtyską, radną, działała w kole gospodyń wiejskich, w swoim czasie była ławnikiem w kolegiach do spraw wykroczeń - wylicza wójt.

Umiała znaleźć czas

- No tak, jakoś się działało - wspomina M. Zacharzewska. - Zawsze starałam się tak układać czas, żeby porobić co trzeba na naszej gospodarce i jeszcze zajść ze sprawami sołeckimi do ludzi.

- A gdy babcia zdążyła wrócić to i drewna narąbała - dorzuca z uśmiechem wnuk, Tomasz Zacharzewski. - I taka została do dziś, nie może usiedzieć, musi mieć jakieś zajęcie.

- Lubiłam to robić - babcia przekomarza się z wnukiem.

Zaczynała w 1960 r. w kole gospodyń wiejskich, gdzie działała przez 20 lat. Koło już istniało, więc dołączyła do innych pań. Jak twierdzi, była to jednocześnie atrakcja w monotonnym życiu wiejskim. Spotkania, żeby uczyć się gotować, piec ciasto, wyjazdy na szkolenia, ale przy okazji sporo zabawy i rozrywki.

Potem została radną w gminie (lata 1978-82 i 1986-90), a w "przerwie" między kadencjami rady pełniła funkcję sołtyski Gębic (1982-86 i 1990-2003).

Chodziło się po ludziach

Honorowi obywatele gminy

Zbyszko Piwoński (były wojewoda zielonogórski, senator), Dionizy Łyduch (były proboszcz parafii w Klenicy), Peter Jeschke (burmistrz zaprzyjaźnionej niemieckiej gminy Schenkendöbern), Maria Zacharzewska.

- Gębice to mała miejscowość, ledwie jest tu 13 numerów - relacjonuje pani Maria. - Nie trzeba było nawet tablicy ogłoszeń, gdyż ze wszystkim szłam do domów. Wtedy jeszcze każdy numer to było gospodarstwo, teraz wielu powyjeżdżało, nie ma gospodarstw, żeby były krowy, świnie, ba, nawet kur ludzie już nie trzymają, bo się nie opłaci. Z gospodarzy został tylko syn i Małowski.

- Pani Zacharzewska zaczęła starania o założenie sieci telefonicznej w swojej wiosce, a potem wodociągu. I to się jej udało - chwali wójt Drobek.

- Ludzie chcieli mieć telefon, to poszłam do gminy, żeby załatwić - przypomina Zacharzewska. W tamtych czasach w Gębicach był, jak w każdej wsi, tylko jeden telefon, u sołtysa.

- Ale jak mnie wybrali, to telefon został u poprzedniego sołtysa, Sakowicza, na którego miejscu zamieszkał potem Bartoszewicz - wylicza pani Maria. - Jednak nie domagałam się przenosin aparatu, bo my mieszkamy trochę za wioską, więc w razie czego ludziom bliżej było do mojego poprzednika.

Co było do załatwienia, to załatwiła. Ma czyste sumienie. Dobrze zatem, że w gminie pamiętali o aktywnej kobiecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska