MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bohaterowie festynu w Parchowie teraz trafią do sądu

Dorota Nyk
Paweł Czerwiński, perkusista zespołu Gross Rosen z Polkowic, był szarpany za koszulkę i ratował swój sprzęt. Dochodzi swych praw w sądzie.
Paweł Czerwiński, perkusista zespołu Gross Rosen z Polkowic, był szarpany za koszulkę i ratował swój sprzęt. Dochodzi swych praw w sądzie. fot. Dorota Nyk
Brat radnego z Chocianowa zniszczył sprzęt muzyczny polkowickiego zespołu rockowego. Teraz stanie za to przed sądem.

Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.

- Jego czyn zakwalifikowano jako przestępstwo - informuje młodszy aspirant Daria Solińska z komendy powiatowej w Polkowicach. - Dochodzenie w tej sprawie prowadziła komenda w Chocianowie. Uznano, że Edward S. uszkodził mienie znacznej wartości i przekazano sprawę do sądu. Grozi za to do pięciu lat pozbawienia wolności.

Były cztery radiowozy
Proces sądowy rozpocznie się 6 lutego w sądzie w Lubinie. Oskarżony jest Edward S. z Parchowa, jeden z organizatorów festynu w swojej miejscowości.

O sprawie pisaliśmy po raz pierwszy 30 sierpnia w artykule pt. Brat radnego zrobił rozróbę. Słynny festyn odbył się 18 sierpnia w Parchowie. Młodzi muzycy z Polkowic, grający metal zespół Gross Rosen, został zaproszony na koncert przez radnego Józefa Stodółkę oraz wójta. Grali za darmo.

.

- W trakcie naszego koncertu przyszedł jakiś mężczyzna i wyłączył nam prąd, kazał się wynosić - opowiada kierownik zespołu Paweł Czerwiński z Polkowic, student. - Potem wszedł na scenę i zrobił rozróbę. Zrzucił ze sceny część mojego sprzętu perkusyjnego. Złapał mnie za koszulkę, popchnął i także zrzucił ze sceny razem z bębnami. Po tym całym zdarzeniu miałem pęknięty talerz i porysowaną ramę perkusji. Byłem potłuczony, zrobiłem obdukcję.

- Jednak najbardziej ucierpiał nasz gitarzysta. Ten facet zniszczył mu wzmacniacz gitarowy, który kosztował 1.500 zł. Potem zaczęła się regularna rozróba, bijatyka. Zadzwoniłem na policję, przyjechały cztery radiowozy.

Jego tam nie było

Po tym wydarzeniu muzycy zgłosili sprawę na policję. - Policja sama miała wszcząć sprawę, ale po tygodniu poszliśmy na komendę - opowiada P. Czerwiński. - Byliśmy tam cztery razy, zanim przyjęto od nas zawiadomienie. Odbijano piłeczkę, odsyłano nas do Chocianowa, Chocianów z powrotem do Polkowic i odwrotnie.

Z Edwardem S. nie udało się nam skontaktować. Rozmawialiśmy za to z jego bratem, radnym Józefem Stodółką. Był organizatorem festynu. Nic nie wiedział o tym, że brat ma stanąć przed sądem.

- Ale w trakcie tej awantury mnie nie było, poszedłem do domu wyprowadzić psa - powiedział. - Pamiętam tylko, że ten zespół z Polkowic miał się zareklamować, zagrać na luzie. A zagrał jak zagrał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska