Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

13 grudnia 1981 Grudniowa ponura noc, o której nigdy nie zapomnimy

Arkadiusz Bednarczyk
Wikipedia
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. kończyła właśnie obrady Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność. Kiedy działacze powrócili do Grand Hotelu w Sopocie, zostali internowani. Rozpoczynał się mroczny okres stanu wojennego...

Obawy ludzi przed wyprowadzeniem wojsk na ulice „peerelowskich” miast nie były bezpodstawne. Już po ostatniej wojnie taka sytuacja zdarzała się kilkukrotnie. Starsze pokolenie rodaków pamięta, iż zbrojnym ramieniem socjalistycznej władzy był tzw. Korpus Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Żołnierze wspomnianej formacji utrwalali – także w regionie – socjalistyczne zasady nowego, wspaniałego świata. Jedną z takich metod były tzw. „naloty” na różne wsie i miasteczka, celem wyłapywania „wrogów władzy ludowej”. O jednej z takich akcji pisał Marcin Zaremba w swojej książce „Wielka trwoga”.

Sytuacja taka miała miejsce w godzinach nocnych np. dnia 21 sierpnia 1946 roku, kiedy to do łańcuckiego grodu przyjechała grupa żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Powołani do walki z reakcją i podziemiem antykomunistycznym funkcjonariusze KWBW budzili postrach, ale i niechęć samych żołnierzy wcielanych do korpusu. Zdarzały się masowe dezercje oddziałów, choćby w pobliskim Lubaczowie czy Biłgoraju. Ale wracając do Łańcuta.Wysiadający z aut żołnierze rozpoczęli ... bezwładną strzelaninę. Chodząc po opuszczonych ulicach miasta siali prawdziwy strach. Jak się później okazało, żołnierze mieli przeprowadzać masową kontrolę dokumentów mieszkańców Łańcuta szukając "elementu reakcji i wrogów systemu." Ludzie bali się otwierać żołnierzom i wpuszczać do mieszkań (ci podawali się za policję, której już przecież nie było), tym bardziej, że obowiązywał zakaz nie wpuszczania do domu nikogo obcego. Podobno kilku obywateli zostało rannych i zabitych, także wśród żołnierzy, gdyż ci nie widząc się w ciemnościach strzelali do siebie nawzajem.

Znów wojsko na ulicach

Kilkadziesiąt lat później – w grudniu 1981 roku - władza znów posłużyła się wojskiem strasząc Polaków swym zbrojnym orężem. Ówczesny niedemokratyczny aparat partyjny kierujący Polską, reprezentujący totalitarny reżim, oparty na bratnim sojuszu ze Związkiem Radzieckim, za wszelką cenę chciał utrzymać władzę.

Z jednej strony władze partyjno-państwowe pozorowały ustępstwa i wolę dialogu z reprezentacją związków zawodowych NSZZ Solidarność. Z drugiej podstępnie szukano pomocy i rady u radzieckich „towarzyszy”. Pokazała to np. sprawa bydgoska, kiedy to przedstawiciele ówczesnych władz zaprosili na obrady działaczy Solidarności tylko po to, aby przy pomocy sprowadzonych wcześniej oddziałów milicji aresztować i pobić związkowców.

13 grudnia 1981 r. wprowadzono w Polsce stan wojenny [ARCHIW...

Rządzący generał Wojciech Jaruzelski w całym 1981 roku wielokrotnie radził się radzieckich towarzyszy, jak postępować z opozycją. Prawdopodobnie proponował również rozwiązanie siłowe – zgodę na wprowadzenie wojsk sowieckich do Polski. Powtarzana później wielokrotnie teza, iż „generał uratował Polskę” wprowadzając stan wojenny nie znajduje uzasadnienia w ówczesnej sytuacji międzynarodowej. Otóż po latach badań okazało się, że Związek Radziecki nie był zainteresowany interwencją zbrojną w Polsce, ponieważ właśnie wtedy walczył o wpływy w innym, ważniejszym dla niego obszarze świata jakim był Afganistan. Generałowi Jaruzelskiemu polecono „załatwić” sprawę własnymi siłami.

W stanie wojennym internowano ogółem prawie dziesięć tysięcy osób. Na potrzeby stanu wojennego utworzono 52 ośrodki i odosobnienia. Operacja "Jodła", czyli akcja internowania rozpoczęła się 12 grudnia po godzinie 23.00, jeszcze przed formalnym wprowadzeniem stanu wojennego przez Radę Państwa. Już pierwszej nocy internowano ponad 3 tys. osób. Do drzwi wielu działaczy opozycyjnych zapukali funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Wywozili z domów w nieznanym kierunku. Kilka takich ośrodków było na Podkarpaciu: w Załężu k. Rzeszowa, Łupkowie i Uhercach.

Papież zapalił świecę

Wielu internowanym osobom pomógł Kościół i księża. Organizowano pomoc żywnościową, schronienie i opiekę zdrowotną rodzinom działaczy opozycyjnych. Przemawiając w tę grudniową, pamiętną niedzielę z okazji modlitwy „Anioł Pański” 13 grudnia 1981 roku na placu Świętego Piotra, Jan Paweł II wyraził prośbę o modlitwę w intencji Polski przypominając swoje słowa wypowiedziane kilka tygodni wcześniej z okazji rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej: "Nie może być przelewana polska krew, bo zbyt wiele jej wylano, zwłaszcza czasu ostatniej wojny. Trzeba uczynić wszystko, aby w pokoju budować przyszłość Ojczyzny”.

W kolejnych dniach wstrząśnięty Papież wielokrotnie dawał wyraz swojej solidarności z polskim Narodem. W wigilię Bożego Narodzenia w oknie Pałacu Apostolskiego zapłonęła świeca – jako znak solidarności z narodem polskim...

Kapłanem niezłomnym był ksiądz biskup Ignacy Tokarczuk, który wspierał działalność opozycyjną kapłanów, wydawnictwa konspiracyjne, tygodnie kultury chrześcijańskiej. Za swoją opozycyjną postawę utrudniano mu starania o wyjazd na uroczystości kanonizacyjne ojca Kolbe w Rzymie.

O sytuacji w 1981 roku na Podkarpaciu pisał ks. Władysław Gwoździcki w swoim rękopisie kroniki parafialnej Brzysk koło Jasła. Ksiądz wspominał o krzywdzie mieszkańców. Pozbawiono ich prawa wypasu bydła na połoninach, gdzie olbrzymim pasem siatki ogrodzono Arłamów teren odosobnienia m.in. Lecha Wałęsy. W kronice Gwoździcki wspomina rozwój Solidarności Rolników Indywidualnych, kiedy na poświęcenie ich sztandarów np. w Rzeszowie czy Haczowie zapraszano księdza bpa Ignacego Tokarczuka. Sytuacja wóczas była ciężka, gdyż jak pisał ks. proboszcz z Brzysk „nie ma miesiąca, aby nie ogłaszano komunikatów o nowych strajkach, potem zaczyna brakować żywności, ubrań, którą wykupują hurtem kombinatorzy; wartość pieniądza maleje”. O nocy stanu wojennego ksiądz proboszcz Gwoździcki pisał: „po miastach i wsiach tej nocy milicja aresztuje ludzi, o których zebrała wiadomości, że są czynnymi członkami „Solidarności”. Brutalnie obchodzi się z nimi. Po godzinie jedenastej w nocy nikomu nie wolno znaleźć się na ulicy. Auta są zatrzymywane, a kierowcy i towarzyszący im ludzie przechodzą ścisłą kontrolę. Niektórzy są aresztowani, istnieje zakaz zgromadzeń publicznych, nie będzie benzyny...”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 13 grudnia 1981 Grudniowa ponura noc, o której nigdy nie zapomnimy - Nowiny

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie