Cała sprawa może wydawać się śmieszna, ale procedury trzeba zachować nawet wtedy, gdy mamy świadomość generowanych w ten sposób kosztów. A podatnik chcąc nie chcąc musi za to zapłacić.
Wszystko zaczęło się podczas podliczania pieniędzy, jakie zebrali wolontariusze WOŚP działający w tarnobrzeskim sztabie. Jak co roku pracownice jednego z banków układały w stosiki banknoty, to samo zresztą robiły z monetami wyjmowanymi z puszek wolontariuszy.
Podczas liczenia jedna z pań dostrzegła, że jedna z pięciozłotowych monet wygląda dość nietypowo. Procedura jest taka, że w przypadku podejrzenia fałszerstwa, należy zabezpieczyć pieniądz i wysłać go do ekspertyzy. Tak się też stało. "Kolorystyka i niewyraźny staloryt" - czytamy na protokole dołączonym do zabezpieczonej "piątki".
Monetą zajęli się policjanci, którzy nadali sprawie bieg. Jak zwykle założono akta, do których trafiły spisane protokoły. Pięciozłotówka została wysłana do Narodowego Banku Polskiego, gdzie trafiła pod lupę eksperta. Oczywiście wszystko to poprzedziła korespondencja, telefony. A to kosztuje.
Bo zbadaniu pieniądza okazało się, że jest autentyczny a kolorystyka i niewyraźny staloryt to prawdopodobnie efekt zużycia. Monetę należy więc przekazać do prawowitego właściciela czyli na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dlatego właśnie dopiero teraz z całą pewnością można stwierdzić, że w tym roku podczas WOŚP w Tarnobrzegu zebrano 84.705 złotych i 19 groszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?