Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestie gryzły jak wściekłe

/KaT/
Tomek nie może poruszać się o własnych siłach, kilka najbliższych dni spędzi w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Tarnobrzegu.
Tomek nie może poruszać się o własnych siłach, kilka najbliższych dni spędzi w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Tarnobrzegu. M. Radzimowski
20-latek ma bardzo pogryzione nogi.
20-latek ma bardzo pogryzione nogi. M. Radzimowski

20-latek ma bardzo pogryzione nogi.
(fot. M. Radzimowski)

Prawdziwy horror przeżył 20-latek z Zapolednika, koło Tarnobrzega. Kiedy kilka dni temu przejeżdżał koło leśniczówki na rowerze i rzuciły się na niego trzy psy. Mężczyzna spadł z roweru. - Gryzły mi twarz, ręce, nogi - wspomina chwile grozy. Na szczęście pojawił się właściciel zwierząt i odgonił je. Twierdzi, że wypuścił psy tylko na chwilę.

Kilka dni temu 20-letni Tomek wspólnie z kolegą wybrał się na rowerową przejażdżkę. - Przejeżdżaliśmy koło leśniczówki. Obok domu stoi kojec dla psów. Myśleliśmy, że są zamknięte, ale myliliśmy się - opowiada.

Na rowerzystów rzuciły się dwa amstafy i mieszaniec. Kolega Tomka uciekł przed agresorami na drzewo. 20-latek nie zdążył. - Kiedy zorientowałem się, co się dzieje, dwa psy były już przy mnie - wspomina. - Spadłem z roweru. Broniłem się rękami, bo gryzły mnie po twarzy. Zobaczyłem także trzeciego psa, który wcześniej siedział w kojcu. Kiedy zaczęły mnie gryźć po nogach, przykryłem się rowerem. Nie miałem siły ich odganiać.

Gdyby nie szybka pomoc właściciela psów, nie wiadomo, jak skończyłby się atak. Mężczyzna, widząc co się dzieje, odgonił psy i zamknął w kojcu. Tomka zaprowadził do domu. Opatrzył mu rany i zawiózł do szpitala w Tarnobrzegu.

- Syn nie może chodzić - płacze mama Tomka. - Do toalety wożą go na wózku. W szpitalu będzie jeszcze kilkanaście dni. Jest na obserwacji.

Psy przez 15 dni od ataku przebywać mają pod ścisłą obserwacją weterynaryjną. - Na szczęście były szczepione - uspokaja Ryszard Józefacki, weterynarz z Grębowa. - Co kilka dni ponawiamy badanie. Zwierzęta powinny być uwięzione. Dlaczego nie były?

Właściciel psów czuje się winny. Twierdzi, że zwykle przez całą dobę psy przebywają w kojcu. - Czy to pech, czy zrządzenie losu, ale w momencie, kiedy mężczyźni przejeżdżali koło domu, myłem miski i na chwilę wypuściłem psy - tłumaczy właściciel. - Być może późna pora albo zapach alkoholu, bo Tomek był po jednym piwie, rozdrażniły je. Z powodu tego zajścia źle się czuję, bo mieszkamy w tej samej wsi.

Leśniczówka stoi na końcu wsi, nie jest ogrodzona. Właściciel na razie wybudował kojec, ma zamiar postawić płot. - Dzieci tu przyjeżdżają, mnóstwo ludzi mnie odwiedza. Żaden pies do tej pory nie zaatakował - mówi ze współczuciem. - Ale to tylko zwierzęta. Mają swój instynkt.

NIE POTRZEBA ZEZWOLENIA

Zbigniew Śnieżyński, zastępca wójta gminy Grębów: - W rozporządzeniu o rejestracji psów ras obronnych i niebezpiecznych nie figuruje amstaf, dlatego ich właściciel nie musi posiadać zgody na jego posiadanie. Faktem natomiast jest, że psy powinny być na uwięzi. Sprawdzimy, dlaczego nie były.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie