Przemysław Cecherz, trener Znicza:
Przemysław Cecherz, trener Znicza:
- Nie jest to komfortowa dla mnie sytuacja, że pognębiłem Stal, do niedawna mój zespół. Czuję się jak w programie Moniki Olejnik, przesłuchiwany, gdy odpowiadam na pytania o Stal. Mam wyrzuty sumienia, bo odniosłem w Stalowej Woli porażkę. Cieszę się natomiast, że odnieśliśmy zwycięstwo ze Zniczem.
Cecherz pierwszy mecz jako trener Znicza poprowadził we wcześniejszym wyjazdowym pojedynku z Dolcanem Ząbki i przegrał 1:2. Ze Stalą trener, mieszkający w Pruszkowie w hotelu, którego okna wychodzą na boisko Znicza, był już górą. Spiker apelował do nielicznej publiczności, by przywitała gorąco nowego szkoleniowca. Kto wie, czy nie stanie się on ulubieńcem widzów w podwarszawskiej miejscowości.
NIE CHCIELI TATARY
Na mecz do Pruszkowa wybrał się między innymi dyrektor Stali Dariusz Schlage, był też obecny Daniel Kijak, były drugi trener naszej drużyny, który w Warszawie przebywa na trenerskich naukach. I... jeden kibic ze Stalowej Woli, Adam. Szczęścia naszym nie przynieśli, ale szczęściu w piłce trzeba pomóc. Nasz zespół miał dobre okazje do strzelenia bramki, ale tylko raz goście zdołali pokonać bramkarza gospodarzy. Wprowadzony po przerwie Abel Salami wpakował piłkę do siatki z najbliższej odległości, po dośrodkowaniu Krzysztofa Treli i przedłużeniu piłki głową przez Cezarego Czpaka.
Pierwsza bramka padła w 26 minucie, a zdobył ją Kacper Tatara, który do Znicza trafił dwa tygodnie temu. Mógł, bo nie miał ważnej umowy z żadnym klubem, po przejściu ze Stali Rzeszów do Cracovii nie grał w tym drugim zespole, interesowały się nim przed sezonem Górnik Łęczna i Motor Lublin, ale w tym pierwszym klubie go nie chcieli, a w drugim nie znaleźli pieniędzy. Tatara pokonał Stanisława Wierzgacza strzałem głową po dośrodkowaniu Piotra Klepczarka.
JAK NA TRENINGU
Szkoda, że dobrych sytuacji w Stali nie wykorzystali do przerwy Piotr Gilar i Jurij Michalczuk, po zmianie stron bardzo ładnie z dystansu uderzył Paweł Wasilewski, próbowali szczęścia strzałami sprzed pola karnego Igor Migalewski, ale górą był albo bramkarz gospodarzy Adrian Bieniek, albo piłka mijała cel. Może gdyby nasi obrońcy upilnowali w 63 minucie Tomasza Feliksiaka, który podwyższył wynik strzałem głową, można byłoby liczyć przynajmniej remis. Salami odpowiedział błyskawicznie, w 64 minucie, ale to był, jak się okazało, gol na otarcie łez. Chociaż w końcówce wydawało się, że nasi dopną swego, wyraźnie dominowali na boisku i mieli bardzo dobre okazje. Niestety, Krzysztof Trela uderzył z rzutu wolnego pechowo w poprzeczkę, a główkę Wasilewskiego wyłapał Bieniek. W 88 minucie doszło do ostrego starcia Salamiego z Bieńkiem, a Błażej Radler odepchnął za chwilę naszego napastnika. Sędzia pokazał piłkarzowi gospodarzy tylko żółtą kartkę.
Trener Cecherz okazał się dla "Stalówki" pechowy, gdy trenował nasz zespół, zdołał wywalczyć ze stalowowolską ekipą tylko jedno zwycięstwo, z Sandecją Nowy Sącz. Okazał się też pechowy, gdy poprowadził zespół rywali. Po przegranej w Pruszkowie sytuacja naszej drużyny jest już dramatyczna i trudno o jakikolwiek optymizm.
- Mogliśmy wywieźć z Pruszkowa chociaż remis. Ale traciliśmy znowu bramki jak na treningu - oceniał załamany trener Stali Janusz Białek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?