Schorowany mężczyzna ze Stalowej Woli, który w ubiegłym roku walczył o podwyższenie mu emerytury, twierdząc, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych źle mu ją wyliczył, zrezygnował z walki.
- Szkoda, bo gdyby wynajął prawnika, mógłby wygrać - usłyszeliśmy od dobrze poinformowanej osoby.
- Z renty nie starcza mi na leki. Leki wykupuję co trzy miesiące, jak uzbieram pieniądze - przyznaje mężczyzna. Kiedy przypatrzył się wyliczeniom renty, doszedł do wniosku, że został oszukany. Na odwrocie zaświadczenia o zatrudnieniu i wynagrodzeniu widnieje pouczenie, że należy wykazać przychód z tytułu trzynastej pensji, deputatu węglowego, wysługi lat, świadectw rekompensacyjnych.
Kiedy zrobił sobie symulację, wyszło mu, że powinien mieć wskaźnik emerytury 136 procent, tymczasem Zakład Ubezpieczeń Społecznych wyliczył mu ten wskaźnik na 125. To dawało jakieś osiemdziesiąt złotych miesięcznie mniej - szacuje.
Mężczyzna złożył pozew do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Na wniosek sądu Zakład Ubezpieczeń Społecznych przeliczył wskaźnik wysokości świadczenia według danych, jakie wskazał mężczyzna i wyszło, że z całego okresu zatrudnienia ten wskaźnik wynosi 102,9 procent i jest niższy od dotychczasowego. - Jak może coś być niższe, jak się do czegoś coś doda? - pąsowieje na twarzy mężczyzna.
NAWET ŚWIADKOWIE
Od wyroku tarnobrzeskiego sądu odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Sąd przekazał sprawę do ponownego rozpoznania, zwracając uwagę na zbadanie, czy można do wymiaru emerytury wliczyć "trzynastki". Mężczyzna przedstawił sądowi nawet świadków, którzy potwierdzali fakt otrzymywania "trzynastek". Jednak nie byli w stanie stwierdzić, czy od tych "trzynastek" były pobierane składki na ubezpieczenie emerytalno-rentowe.
Jak się sąd doszukał w starych przepisach, w spornych latach 1972-1978 w przedsiębiorstwach państwowych nie było obowiązku odprowadzania składek na ubezpieczenie od "trzynastek". Dopiero od 1983 roku składki na ubezpieczenie były pobierane. Tarnobrzeski sąd ponownie oddalił żądanie mężczyzny.
To, co pozwoliło Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych odpędzić się od roszczeń, to zmieniające się przez lata prawo i sposób wyliczania emerytur oraz czas przechowywania dokumentacji. - Skrzywdzono tysiące ludzi w kraju - uważa Janusz Ciba, specjalista od zarządzania zasobami ludzi w Hucie Stalowa Wola.
ZMIANA PRAWA
Do 1991 roku obowiązywał dwunastoletni czas archiwizowania dokumentów. To dlatego, że emeryturę obliczało się jako średnią z wypłaty z ostatnich dwunastu miesięcy lub z 24 miesięcy wybranych z dwunastoletniego okresu. Potem wyliczenia znowu się zmieniły kilka razy i można było wskazać dziesięć lat z dwudziestu lat. W 1999 roku weszło prawo, które nakazywało przechowywanie dokumentów o zarobkach przez dwadzieścia lat.
W dużych zakładach gromadzono tak duże ilości dokumentów, że były one niszczone, w małych mogły się przechować. Huta Stalowa Wola ma sto tysięcy teczek i przepisowe niszczenie musiało być robione. To sprawiło, że ludziom brakuje teraz dokumentów sprzed lat.
I właśnie jedną z ofiar jest mężczyzna, który stracił możliwość udowodnienia, że jego emerytura powinna być podniesiona z powodu otrzymywanej trzynastej pensji. Pracował w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym, a ośrodka już nie ma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?