Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cypryjski koszmar

/WK/
Echo Dnia

- Jedno wielkie g... - tak o legalnej pracy na Cyprze mówi Paweł spod Stalowej Woli. Kilka dni temu wrócił do domu. O beznadziejnych warunkach mieszkalnych i niedotrzymywaniu umów opowiadają też inni. A miało być tak różowo... Praca była załatwiona legalnie przez stalowowolską firmę pośrednictwa zatrudnienia oraz pośrednika cypryjskiego.

- Miałem pracować jako mechanik samochodowy. Na miejscu wylądowałem na szrocie. Mieszkałem w przybudówce do hangaru. Nie było drzwi. Wszędzie brudno, śmierdziało, skakały pchły - opowiada Wojciech ze Stalowej Woli.

W takich warunkach wytrzymał dwa dni. Przepracował jeden dzień, za który mu nie zapłacono. Zgodnie z umową, jeżeli pracodawca nie spełnia obiecanych warunków, można z niej zrezygnować, a cypryjski pośrednik ma obowiązek znaleźć inną pracę. Tak można zrobić tylko trzy razy. Niestety, mieszkaniec Stalowej Woli później też miał pecha. Najpierw trafił do sklepu. Paczkował produkty, ale po sześciu dniach z niewiadomych mu przyczyn kazano mu się zabrać i wrócić do pośrednika, bez zapłaty. Na koniec wylądował w warzywniaku przy rozładunku. - To był koszmar. Nie dość, że miałem pracować 15 godzin dziennie siedem dni w tygodniu, bez wyżywienia, to jeszcze mieszkać w norze. Bo kiedy pokazali mi to miejsce, zwymiotowałem. Śmierdziało, nie było światła, krany były powyrywane, w brodziku pod prysznicem stała woda - opowiada wstrząśnięty.

Pecha miał też Paweł. Na Cyprze miał pracować jako masarz. Okazało się, że masarnia to chlewnia, a on ma ją obrządzać. W kolejnym podejściu trafił do kamieniołomu. Na wyjazd wydał ponad 3 tysiące złotych. Część pożyczył, a po obiecywanej dochodowej sielance zostały tylko długi. Mówi, że cypryjski pracodawca nie ma sobie nic do zarzucenia.

Niezadowolonych jest więcej. Pracę znaleźli dzięki stalowowolskiej agencji pośrednictwa zatrudnienia. Właścicielka biura nie chciała komentować skarg ludzi, którzy wrócili z Cypru. Wyjaśniła jedynie, że właśnie się tam wybiera, aby sprawdzić w jakich warunkach pracują jej klienci.

W spotkaniu z obcokrajowcami, którzy w Stalowej Woli kilka miesięcy temu namawiali Polaków do pracy na Cyprze uczestniczył Bronisław Tofil, starosta stalowowolski. Poparł ofertę. Jako przykład dał swojego syna, który wyjechał tam jakiś czas temu i chwalił sobie wykonywaną pracę. Dziś starosta też jest zawiedziony: - Wtedy mój syn był zadowolony. Teraz okazało się, że bilet, który kupił w dwie strony, jest jednostronny. Już trzy razy zmieniał też miejsce pracy, bo pracodawcy nie wywiązywali się z umów.

- Kiedy Grecy składali propozycje, nie było podstaw, aby im nie wierzyć. Dlatego zarówno ja, właścicielka biura pośrednictwa pracy, jak i ci, którzy wyjechali, zaufaliśmy, że wszystko będzie tak, jak obiecują. Jestem zniesmaczony wypowiedziami tych, którzy wracają. Mam nadzieję, że właścicielka biura dowie się jakichś szczegółów i jakoś się to wyjaśni - mówi starosta. - Prywatnie wydaje mi się, że Grecy wyszli z założenia, iż wymienią Arabów czy Rosjan, którzy dotychczas u nich pracowali na członków Unii i wszystko będzie w porządku, czyli nadal wszystko będzie działało według funkcjonującego tam przysłowia: "Dużo roboty, mało pieniędzy".

Co mówi umowa

Umowa, jaką zawarli wyjeżdżający do pracy na Cyprze, dokładnie ustala warunki pracy. Pracodawca ma obowiązek zapewnić nieodpłatnie zakwaterowanie, ubezpieczenie oraz bezpłatny posiłek w godzinach pracy. Dokładnie ustalona jest też miesięczna pensja. Jest paragraf mówiący, że pracownik ma pracować na stanowisku zgodnie z posiadanymi umiejętnościami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie