Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cztery lata dla "Listwy"

/ram/
Jeśli sąd w rozprawie apelacyjnej utrzyma wyrok w mocy, Zdzisław K. najbliższe cztery lata spędzi w zakładzie karnym.
Jeśli sąd w rozprawie apelacyjnej utrzyma wyrok w mocy, Zdzisław K. najbliższe cztery lata spędzi w zakładzie karnym. M. Radzimowski

Na cztery lata więzienia Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu skazał wczoraj 48-letniego Zdzisława K., który kilka lat temu - jak uznał sąd - zlecił spalenie baru "Jodełka" w Nowej Dębie i klubu "Stodoła" w Tarnobrzegu. Skazany, znany w tarnobrzeskim półświatku pod pseudonimem "Listwa", był już kilkakrotnie karany za pobicia i naruszanie nietykalności cielesnej, a także za nakłanianie do nierządu.

- Wniesiemy apelację od tego wyroku do sądu drugiej instancji - zapowiada mec. Tomasz Kokowski, obrońca Zdzisława K.

Na "Listwie" tym razem ciążyło aż siedem zarzutów. Oprócz dwóch głównych - zlecenia spalenia własnej knajpy "Jodełka" (w celu wyłudzenia odszkodowania) i spalenia konkurencyjnej dla swojej dyskoteki "Stodoła" - prokuratura zarzucała mu w akcie oskarżenia również niepłacenie alimentów na dzieci i wyłudzenie kredytów od banków w Jaśle i Tarnobrzegu. O szerokich kontaktach Zdzisława K. w kryminalnym kręgu niech świadczy choćby fakt, że spalenie "Jodełki" miał zlecić w czasie pobytu w zakładzie karnym. A siedział za nakłanianie kobiet do pracy w motelu-burdelu, którego parę lat temu był właścicielem.

"Krzywe" kontakty Zdzisława K. dotkliwie odczuł także jego syn. "Listwa" winien był pieniądze typom spod ciemnej gwiazdy, a ci po pewnym czasie zniecierpliwili się i porwali chłopaka. Nastolatek przez kilka dni był więziony w opuszczonym domu pod Niskiem, a tortury (przypalanie żelazkiem, bicie, znęcanie się psychiczne) przerwał dopiero policyjny nalot. Bandyci zostali skazani prawomocnym wyrokiem i obecnie przebywają w zakładach karnych.

W tym czasie Zdzisława K. nie było już w kraju. Prysnął za granicę i przed gangsterami, którym winien był pieniądze, i przed policją, która poszukiwała go w związku ze śledztwem w sprawie spalonych lokali. Jesienią ubiegłego roku wpadł w policyjne sidła na warszawskim lotnisku Okęcie, gdy wracał z Madrytu. Wkrótce stanął przed sądem. Rozprawy kilkakrotnie były odraczane, bo albo Zdzisław K. chorował, albo świadkowie się nie stawiali.

Pośród 24 świadków zeznających w tym procesie, byli także wykonawcy zleceń spalenia lokali. Oni odsiadują już wyroki za te przestępstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie