Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy 6 maja ruszą przedszkola i żłobki? Co ze szkołami? Mocne słowa Marioli Gałki prezes starachowickiego Związku Nauczycielstwa Polskiego

Sławomir Sijer
Sławomir Sijer
29 kwietnia rząd ogłosił kolejny etap luzowania obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. W jego ramach od 6 maja można otworzyć żłobki i przedszkola w "nowym reżimie sanitarnym". Decyzja o otwarciu będzie podejmowana przez organ prowadzący, czyli samorządy. Rozmawiamy o tym z Mariolą Gałką, prezes starachowickiego Oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego, znanej ze swoich bezkompromisowych i ostrych wypowiedzi.

- Jak ocenia Pani decyzję rządu o otwarciu żłobków i przedszkoli?

To bardzo zły pomysł. Od kilku dni odbieram mnóstwo telefonów od nauczycieli, którzy proszą o wsparcie i przekonanie samorządowców aby nie otwierali placówek. Żeby od początku było jasne: oni nie boja się pracy, ale obawiają się o bezpieczeństwo dzieci i wszystkich osób zatrudnionych w żłobkach i przedszkolach. A rząd zorganizował wszystko tak, że cała odpowiedzialność za to co się stanie spada na samorządowców. A oni nie bardzo wiedzą co robić, bo nie ma jasnych wytycznych jak postępować, jak przygotować placówki. A te wytyczne, które są, odbiegają od realiów. No bo jak kilkulatkom wytłumaczyć aby w czasie zabawy zachowały odległość 2 metrów? Jakie zasady będą obowiązywać podczas posiłków? Jakie środki ochrony osobistej otrzymają nauczyciele? Czy będą oni mogli korzystać z bezpłatnych, szybkich testów? To tylko niektóre formalne pytania. Są też te ludzkie. Co ma zrobić nauczyciel, gdy dziecko się rozpłacze? Uspokajać go na odległość czy przytulić? Gdy dziecko się "usmarka", to ma tak chodzić cały dzień? Albo z rozwiązanymi sznurówkami? Nie znam nauczyciela, który w podobnych przypadkach nie zareaguje, bo oni po prostu tacy są. A w praktyce oznacza to nieustanny, bliski kontakt z dziećmi, które dodatkowo bez przerwy na coś chorują w mniejszym lub większym stopniu. Czasem nawet rodzice nie wiedzą, że ich pociechom coś dolega i nieświadomie posyłają je do przedszkola. Wierzę, że samorządy zrobią wszystko, aby wyposażyć nauczycieli w środki ochrony, ale czy będą wystarczające? Nikt nie potrafi przewidzieć, czym to wszystko się skończy.

Widzi Pani jakieś inne rozwiązanie?

Skoro zasiłki opiekuńcze dla rodziców mają być wypłacane do 24 maja, to przynajmniej do tego czasu niech zajmują się oni dziećmi w domach. To zastanawiające, dlaczego posyła się do przedszkoli i żłobków kilkulatków, nad którymi trudno zapanować, a każe się siedzieć w domach studentom i uczniom szkół średnich. I to w czasie, gdy przez kraj przechodzi wzrost zachorowań. Pandemia cały czas się rozwija. Jeszcze raz podkreślam: nauczyciele boją się o swoje życie. Obecnie we wszystkich placówkach w naszym powiecie dużą grupę stanowią nauczyciele w wieku powyżej 50 lat, a więc będący w grupie podwyższonego ryzyka. Pracują, bo są potrzebni, ale też oni boją się najbardziej. Myślę, że boją się także prezydent, burmistrz i wójtowie, bo w razie zachorowania dziecka czy nauczyciela cała odpowiedzialność spadnie na nich. Kończąc ten wątek chcę powiedzieć, że jako Związek Nauczycielstwa Polskiego nie wyrażamy zgody na narażanie zdrowia i życia ponad 100 tysięcy nauczycieli wychowania przedszkolnego oraz 250 tysięcy nauczycieli szkół podstawowych w kraju. A rząd niech do 24 maja zadba o zapewnienie placówkom pełnego bezpieczeństwa.

Za kilkanaście dni czeka nas inny problem: do egzaminów mają przystąpić ósmoklasiści. Nie brakuje opinii, że jest to zbędne. A jakie jest Pani zdanie?

Takie samo. Szkoły średnie mogą przyjmować uczniów i bez tego egzaminu, na podstawie końcowych stopni na świadectwie.

Kolejne pytanie jest kontynuacją tego, co Pani powiedziała. Jak więc zadbać, aby po miesiącach zdalnego nauczania te końcowe oceny były sprawiedliwe, wiedząc w jakich warunkach to nauczanie się odbywało?

Od razu zaznaczę, że to nieprawda, że to rząd zadbał o prawidłowy przebieg zdalnego nauczania. To nauczyciele zmierzyli się z tym problemem i dlatego to funkcjonuje. Pedagodzy pracują teraz dwa razy więcej niż kiedyś w szkole. Sytuacja, w jakiej zostali postawieni sprawia, że w domach pracują od rana do wieczora używając własnych komputerów. Teraz dodatkowo zmierzą się z problemem jaką wystawić ocenę końcową, ale tak żeby przede wszystkim pochopnie nie skrzywdzić ucznia. Wiadomo, że są uczniowie świetni, w dodatku mający do dyspozycji własne komputery, ale są też inne przypadki. Nie możemy jednoznacznie stwierdzić dlaczego uczniowie nie współpracują zdalnie z nauczycielem. Na wsi, na której mieszkam, są duże problemy z internetem. Dodatkowo pierwszeństwo w dostępie do komputera ma najstarszy syn przygotowujący się do matury. Są domy, w których nie ma komputera. Tacy uczniowie mieliby szansę poprawienia ocen stojąc przy tablicy, ale teraz jej nie dostaną. Chcę też zwrócić uwagę, że wielką rolę w nauczaniu zdalnym odgrywają teraz rodzice, których zadaniem jest pomóc dzieciom. A nie wszyscy to potrafią.

Podoba się Pani pomysł rządu Hiszpanii, aby w tych wyjątkowych warunkach życia wszystkich uczniów promować do kolejnej klasy?

Oczywiście, że mi się podoba. Dzieci nie można karać za to, że w takich warunkach nie wszystkie sobie radzą. Ale o takich rozwiązaniach musi zdecydować rząd. My musimy się wspierać tym bardziej, że dzieci i tak są już skrzywdzone tym wszystkim, co się wokół nich dzieje. Słyszałam gdzieś, że ze względu na dużo niewiadomych wokół zdalnego nauczania zastosować przy końcowej klasyfikacji wzór ze skoczni narciarskich, czyli odrzucić oceny najniższą i najwyższą i zastosować skalę od 2 do 5. To było pół żartem pół serio, ale coś w tym jest, chociaż nie całkiem się z tym zgadzam. Jestem za stawianiem szóstek. Owszem, są przypadki, gdy pracuje na to w domu cała rodzina, ale nauczyciele są na tyle mądrzy, żeby wyselekcjonować tych najzdolniejszych, którzy uczciwie podchodzą do swoich nowych obowiązków, a nawet stać ich na dużo większą pracę. Takich uczniów jak najbardziej należy docenić. Ze względu na to, o czym już wspomniałam, ale nie tylko, zrezygnowałabym ze stawiania jedynek. To nie czas aby nauczyciel udowadniał uczniowi kto tu jest "panem", że "ty i tak nic nie potrafisz". Pamiętajmy, że kiedyś wrócimy do normalności i znów będziemy razem żyć i pracować w jednej klasie. Po prostu uszanujmy się bez względu na wiek i pozycję a to może przynieść lepsze efekty niż zdalnie zaliczona lub nie zaliczona klasówka. A przede wszystkim pamiętajmy, że teraz najważniejsze jest bezpieczeństwo nas wszystkich. Dlatego cieszę się, że w naszych samorządach są mądrzy ludzie, którzy zanim podejmą jakąś decyzję, choćby i narzucaną przez rząd, prowadzą szczegółowe analizy co zrobić, żeby wszyscy przeżyli.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie