Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dowody kupowali od żuli - proces grupy zajmującej się wyłudzaniem sprzętu

Marcin RADZIMOWSKI
Kolejna odsłona procesu śląskiej grupy trudniącej się wyłudzeniem sprzętu rtv na podstawie sfałszowanych dokumentów. Przed tarnobrzeskim Sądem Okręgowym wyjaśnienia składali we wtorek oskarżeni, pełniący w grupie role kierowców.

Rzeszów, Jarosław, Tarnobrzeg, Przemyśl, Stalowa Wola, Mielec, Jasło, Krosno, Sandomierz, Staszów, Kielce, Starachowice - to tylko garstka miast, które odwiedzili członkowie grupy. Wybierali znane sklepy oferujące sprzęt rtv i laptopy na raty - głównie Avans, Neonet, Vobis, Media Expert.

- Michał J. był szefem i na robotę jeździł w ostateczności, a nawet jak jechał, to tylko jako kierowca. Wyłudzaniem zajmowali się Andrzej M. i Stefan G., Łukasz S. i ja byliśmy kierowcami - wyjaśniał na przesłuchaniach w policji i prokuraturze Arkadiusz R.
We wtorek "Siódmy", bo taką ksywkę zyskał w grupie Arkadiusz R., podobnie jak słuchany przed nim Łukasz S., skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania stron procesu. Dlatego też sąd odczytywał jego wyjaśnienia złożone w postępowaniu przygotowawczym.

Słuchając tego, co zapisano w protokołach, można odnieść wrażenie, że "Siódmy" mówił to, co rzeczywiście pamiętał. Jego wyjaśnienia były spójne i logicznie układały się w całość, choć kilkakrotnie podkreślał, że początkowo nie miał pojęcia o tym, czym zajmuje się Michał J. i jego kompani. Później już wiedział, że interes jest trefny, lecz pokusa zarabiania dobrych pieniędzy była duża.

- Powiedział mi, żebym nie zadawał pytań, więc ja nie pytałem. Co jakiś czas, czasem co kilka dni dzwonił i informował mnie o potrzebie wyjazdu do danej miejscowości - mówił Arkadiusz R. - Za jeden wyjazd dokądkolwiek dawał mi 250 złotych plus koszty jedzenia i paliwa. Jeśli trzeba było jechać na dwa dni, dostawałem 500 złotych, nocleg też miałem opłacony.

Nie wszystkie wyjazdy "w Polskę" się opłaciły, czasem przywieziony laptop czy telewizor plazmowy wystarczał na pokrycie kosztów (sprzęt trafiał do pasera). Niekiedy sprzedawcy byli nieufni i nie chcieli sprzedać sprzętu na raty. Innym razem jeden wyjazd to nawet pięć, sześć "strzałów" - jak Michał J. określał wyłudzenia.

Bazą szefa grupy, gdzie członkowie zazwyczaj się z nim spotykali przed i po wyjazdach, był domek kempingowy w Woźnikach niedaleko Częstochowy. Tam - jak domyślał się Arkadiusz R. - szef grupy fałszował dokumenty (naklejał specjalną folię ze zdjęciami Andrzeja M. lub Stefana G. na oryginalne dowody osobiste). Naklejki przygotowywał fałszerz.

- Dowody kupowane były w różnych miasteczkach od miejscowych żuli za wódkę - zeznawał w prokuraturze Arkadiusz R.

We wtorek sąd przerwał posiedzenie i termin następnego ustalił na 8 czerwca. Przypomnijmy, że w procesie tym na ławie oskarżonych zasiada sześć osób - Michał J. Andrzej M., Stefan G., Łukasz S., Arkadiusz R. oraz Izabela G., która podrabiała podpisy na sfałszowanych zaświadczeniach o zatrudnieniu. Wcześniej skazany został już paser, niedawno policja trafiła na ślad fałszerza, który odpowiadał będzie w odrębnym procesie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie