Pod koniec czerwca, w trakcie powodzi pracownicy i zarząd tarnobrzeskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, postanowili włączyć się w pomoc powodzianom. Po dłuższych rozmowach i wyliczeniach, wyliczono, że spółka może przeznaczyć na pomoc 20 tysięcy złotych. - Ustaliśmy, że będą to kolonie dla dzieci - wspomina Stanisław Gurdak, prezes PEC w Tarnobrzegu. - Była to najprostsza forma organizacji wypoczynku dla małych powodzian. Ale okazało się, że do zorganizowania 10-dniowego turnusu dla 45 dzieci, potrzeba 32 tysięcy złotych. Ta suma była dla nas zbyt wysoka.
OD CZEGO SĄ KOLEDZY
Dlatego Stanislaw Gurdak, postanowił poprosić o wsparcie właściciela spółki, którym jest Elektrociepłownia Kraków. Rozmowy zakończyły się sukcesem, bo już kilka dni później prezes dowiedział się, że otrzyma 50 tysięcy złotych. Po dwóch kolejnych godzinach suma wzrosła do 80 tysięcy złotych. W sumie miał 100 tysięcy złotych.
Organizacją wypoczynku zajęli się pracownicy tarnobrzeskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Warunki postawione przez zarząd Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, mówiły o tym, że, kolonie mają trwać dziesięć dni, w atrakcyjnych miejscowościach, ze stałą opieką psychologa.
Nabór chętnych przeprowadzono za pośrednictwem szkół objętych powodzią. Pierwszy turnus zorganizowano w Rabce, drugi w Białym Dunajcu, trzeci w Zawoji. W pierwszym podejściu na kolonie wyjechało ponad 130 dzieci. Prezes Gurdak wspólnie z pracownikami spółki odwiedził każdy turnus, z którego przywiózł bogatą dokumentację.
JESZCZE DWA TURNUSY
Będąc wśród małych powodzian pracownicy tarnobrzeskiego PEC-u, poczuli niedosyt. Dlatego, kiedy 30 czerwca, w Krakowie wspólnie z zarządami innych spółek z grupy EDF, otwierali Centrum Usług Wspólnych, prezes Gurdak wrócił do tematu. - Była nas spora grupa z całej Polskie, dlatego zapytam kolegę z Zielonej Góry czy nie dołożyłby kilku groszy na kolonie - wspomina prezes. - Podobne pytanie zadałem koledze z Rybnika.
Apel prezesa zakończył się sukcesem. Koledzy z innych spółek, przekazali mu 67 tysięcy złotych. To pozwoliło zorganizować kolejne dwa turnusy dla 90 dzieci. - Był dramat, bo dzieci w szkołach już nie było - dodaje prezes. - Jedynym środkiem przekazu był ksiądz, dlatego wsiedliśmy do samochodu i objechaliśmy wszystkie parafie na terenach popowodziowych. Po niedzielnych ogłoszeniach z ambony, dwa autokary dzieci były już pełne. Tym razem turnusy zorganizowaliśmy w Zakopanem.
Ostatni turnus zakończył się we wtorek. - Było pięć grup i każda inna - tłumaczy Stanisław Gurdak. - Pierwszy turnus w Rabce, to była grupa z piętnem powodzi. Na ostatnich turnusach w Zakopanem, nie było już smutku, tylko radość i uśmiech.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?