Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziesiątki budowli z.. zapałek - niezwykła pasja mieszkańca Stalowej Woli

Cezary KASSAK
Tworzenie budowli z zapałek to żmudna praca, wymagająca precyzji i cierpliwości.
Tworzenie budowli z zapałek to żmudna praca, wymagająca precyzji i cierpliwości.
Nad swoim łóżkiem Wiesław Sady postawił finezyjnie wykończony domek, nazwany "Gwiazdeczką". Półkę wyżej zdobi stalowowolska bazylika. Tuż obok zamek i Centrum Wikliniarstwa. Wszystko z zapałek.

Najpierw wykonał szopkę noworoczną. Miał wtedy "naście" lat, chodził z kolegami po kolędzie i postanowił, że ta kolęda musi być wyjątkowa. Wymyślił, że szopkę zrobi z zapałek. - Dlaczego akurat zapałki, nie umiem powiedzieć - wyznaje. - Tak mi jakoś przyszło do głowy, samo z siebie…
Wiesława Sady odwiedzam w jego mieszkaniu. Właśnie konstruuje noworoczną szopkę. Z kolędą po domach chodzić już jednak nie zamierza. Szopkę robi dla kolegi. Za dwa, trzy tygodnie powinna być gotowa.
Można powiedzieć "już" za trzy tygodnie. Żeby z zapałek stworzyć model stalowowolskiej bazyliki Matki Bożej Królowej Polski, potrzebował pięciu miesięcy. Pół roku zajęło mu wykonanie londyńskiej katedry św. Pawła. Zapałczana replika kościoła św. Floriana w Stalowej Woli pochłonęła trzy miesiące mrówczej pracy.

"GWIAZDECZKA" I INNE CUDA

- "Buduję" nie tylko świątynie, a większość prac to czysta fantazja - zaznacza Wiesław Sady. - Wykonałem na przykład dom "Gwiazdeczka". Jest o tyle nietypowy, że konstruowałem go z małych kawałków zapałek. Każdą dzieliłem na trzy części. Palcami nie bardzo dało się pracować, korzystałem z pęsety.
Jeden pokój w jego mieszkaniu prawie w całości wypełniają zapałczane cacka. Eksponowane miejsca zajmują zamek z fosą, domek wykonany specjalnie dla córki Elizy czy Centrum Wikliniarstwa, mieszczące się w Rudniku, gdzie Wiesław Sady nie tak dawno wystawiał swoje dzieła.

BIZNESMEN POSTAWIŁ NA SWOIM

Wzrok przyciąga praca, która na pierwszy rzut oka przypomina… chochoła. - To również efekt mojej wyobraźni - tłumaczy pan Wiesław. - Model nazywa się "Bez komentarza". Nie rozstrzygam, co to jest. Każdy oglądający może się w tej pracy dopatrywać, czego tylko chce.
Do oryginalnych konstrukcji zaliczają się skarbonka "Grosik dla artysty", a także koparkoładowarka. - Tę drugą zrobiłem dla firmy, sprzedającej części do takich maszyn - wyjaśnia. - Praca wpadła w oko biznesmenowi z Rosji. Zapowiedział, że dopóki mu tej koparki nie sprzedadzą, on z Polski nie wyjedzie. Cóż było robić - biznesmen nabył koparkę, a ja na zamówienie prezesa firmy wykonałem jeszcze jeden egzemplarz.

800 TYSIĘCY ZAPAŁEK

Przystępując do pracy, w pierwszej kolejności przygotowuje makietę z kartonu. Zajmuje to nawet kilka tygodni. Dopiero później układa zapałki. Dawniej musiał je kupować, od paru lat tworzywo gratis dostarcza mu fabryka z Czechowic-Dziedzic.
- Widocznie szefostwo fabryki doszło do wniosku, że stanowię dla nich dobrą reklamę - uśmiecha się mieszkaniec Stalowej Woli.
Wszystkich modeli zrobił ponad 40. Jak szacuje, zużył przy tym 800 tysięcy zapałek. - Kleju też poszło bez liku - dodaje. - Przy większej budowli potrzebuję 5-6 litrów. Używam silnego kleju, dzięki niemu zapałczane konstrukcje, z pozoru kruche, są bardzo trwałe. Jedynie te elementy, które składają się z jednej czy dwóch zapałek, łatwo naruszyć. Reszta trzyma się mocno.

NAJAZD TURYSTÓW

Jego prace wystawiano w Kraśniku, Ostrowcu Świętokrzyskim, Charsznicy. Wielokrotnie bywał gościem Dni Stalowej Woli. Wzięciem cieszyła się niedawna wystawa w Rudniku. Oglądały ją grupy turystów z Przeworska, Kańczugi, Rzeszowa czy Leżajska.
- Nie chciałbym się chwalić, ale zwłaszcza od dużych budowli ludzie często nie mogą oderwać oczu. Oczywiście zdarzają się i "dowcipnisie", którzy "inteligentnie" zauważą: "Gdyby to podpalić, ależ byłby ogień!"
Marzy mu się lokal, w którym mógłby urządzić stałą ekspozycję swoich prac. Rozmawiał już o tym z władzami Stalowej Woli. Pojawiły się deklaracje, że dostanie pomieszczenie, na razie jednak ciągle czeka.

- Planów mam więcej - opowiada. - Chciałbym z jakąś wystawą pojechać w końcu za granicę. Właśnie szukam sponsorów, którzy pomogliby mi ją zorganizować.

POZYTYWNIE "ZAKRĘCONY"

Niektóre modele przekazuje na cele charytatywne. Jedną, dwie prace co roku oddaje na aukcje, z których dochód zasila konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
O swej pasji opowiadał w prowadzonych przez Ewę Drzyzgę "Rozmowach w toku", trafił też do teleexpressowej "Galerii ludzi pozytywnie zakręconych". - W Stalowej Woli trochę osób już mnie kojarzy. Bywa, że na ulicy zaczepiają mnie całkiem obcy ludzie - opowiada.
Należy do Stowarzyszenia Artystów Polskich. - Ostatnio na zebrania nie chodzę, ale myślę, że z listy członków jeszcze mnie nie wykreślono. Nie chodzę dlatego, że nie odpowiada mi formuła działalności stowarzyszenia. Posiedzieć, pogadać i wypić kawę mogę w domu z rodziną.

ZAPOMINAM O JEDZENIU

Z zawodu jest malarzem budowlanym. Pracuje w Hucie Stalowa Wola. - Kiedy jestem w trakcie składania kolejnego modelu z zapałek - a siedzę zawsze tylko nad jednym - wstaję codziennie o 4 rano. Dwie godziny staram się coś porobić, a potem pędzę do huty. W niedzielę to i 14 godzin potrafię stawiać te swoje zapałczane budowle. Zanim sobie uzmysłowię, że nie zjadłem obiadu, zapada już wieczór.
To, co robi, wymaga benedyktyńskiej cierpliwości. - Kiedyś w telewizji pewien pan opowiadał, jak zapałkami wyłożył cały przedpokój - relacjonuje Wiesław Sady. - Na koniec swej opowieści stwierdził, że… zapałek ma już po dziurki w nosie, woli odtąd chodzić na ryby. Ja o zmianie hobby nawet nie myślę. Nie ma takiej opcji, żebym zrezygnował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie