Z powodu epidemii koronawirusa salony były nieczynne od połowy marca. Fryzjerzy podkreślają, że był to dla nich bardzo trudny czas. Ponieśli straty, a przed otwarciem salonów także spore wydatki. Żeby pracować w reżimie sanitarnym musieli zaopatrzyć się w preparaty dezynfekcyjne i środki ochrony.
Jest dużo zmian widocznych gołym okiem. Fryzjerzy pracują w jednorazowych rękawiczkach, przyłbicach i maskach. Klienci także muszą mieć rękawiczki i zasłaniać część twarzy. Torebki i odzież wierzchnia klientów na czas przebywania w salonie są pakowane do worków. Nie można korzystać ze swoich telefonów. Nie ma też gazet, których przeglądaniem można było dotychczas urozmaicić oczekiwanie na swoją kolej.
Nie ma tak zwanej poczekalni. Klienci są umawiani na konkretną godzinę. Fryzjerzy muszą dbać o swoje bezpieczeństwo. Zgodnie z zaleceniami ministra zdrowia oraz sanepidu proszą więc o wypełnianie ankiet. Klienci odpowiadają, czy w okresie dwóch ostatnich tygodni mieli kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem, a może przebywali w rejonach transmisji koronawirusa. Wchodzącym do salonu mierzy się temperaturę. Osoby przeziębione nie mogą liczyć na wizytę.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?