Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gminy nie kierują mieszkańców do domu pomocy społecznej, bo szkoda im pieniędzy

Zdzisław Surowaniec
Jak widać, mieszkańcy domu pomocy społecznej w Stalowej Woli czują się tu dobrze.
Jak widać, mieszkańcy domu pomocy społecznej w Stalowej Woli czują się tu dobrze. Z. Surowaniec
W Domu Pomocy Społecznej w Stalowej Woli na osiemdziesiąt osiem łóżek, dwa są wolne. Jeszcze niedawno na wolne miejsce czekało się tu sześć lat. Gminy przyhamowały kierowanie tam osób, od kiedy same pokrywają część kosztów.

DPS w Stalowej Woli spełnia unijne standardy. Na Podkarpaciu jeszcze tylko Mielec może się tym pochwalić. - Tu nie chodzi tylko o wyposażenie pokoi i sal do rehabilitacji. Także o specjalistyczną kadrę. A koszty osobowe pochłaniają osiemdziesiąt procent wydatków - wylicza dyrektor Jan Gorczyca.

Gminy, które nie mogą sobie poradzić z opieką całodobową nad schorowanymi, najczęściej starszymi i samotnymi osobami, mogą je kierować do domów pomocy społecznej, które posiadają certyfikaty. Na Podkarpaciu takie świadectwa ma właśnie Stalowa Wola. Czemu więc są tu wolne miejsca? Chodzi o forsę.

Osobom umieszczanym w DPS zabiera się na utrzymanie 70 procent emerytury czy renty. Resztę dopłaca gmina lub rodzina. Miesięczny koszt utrzymania mieszkańca to 2,3 tys. zł. - Mamy taki sam koszt, jak domy, które nie spełniają wymaganych standardów - zapewnia dyrektor Gorczyca. Średnio mieszkaniec domu ma uposażenie w wysokości 700 zł. Gmina musi więc do niego dopłacać miesięcznie 1400 zł.
Do 2004 roku, kiedy do mieszkańców domów pomocy społecznej dopłacało państwo, ośrodki pomocy społecznej w gminach kierowały tam każdego chętnego. Na łóżko trzeba było czekać. Bywało nawet, że dom otrzymywał dokumenty przyszłego mieszkańca, a człowiek nie zdążył przyjść, bo umarł.

Teraz gminy postawiły szlaban. - Dochodzi nawet do takich sytuacji, że ośrodki pomocy społecznej nie przyjmują wniosków o umieszczenie osób w domach pomocy społecznej. A to już jest nadużycie - twierdzi dyrektor Gorczyca. Niemal wojnę stoczyła pewna uboga rodzina w Łagowie z urzędnikami, zanim udało się umieścić w domu pomocy społecznej w Stalowej Woli kobietę wymagającą całodobowej opieki. Rodzinę nie było stać na dopłaty, koszty reguluje gmina.

Umieralność w domu pomocy społecznej jest duża. Rocznie zwalnia się trzydzieści miejsc. I dyrekcja musi się nagłowić, żeby na ich miejsce przyszli następni. - Im więcej jest zajętych łóżek, tym są mniejsze koszty utrzymania każdego mieszkańca - tłumaczy dyrektor. Jego zdaniem władze Stalowej Woli świetnie wywiązują się z obowiązków. Gorzej jest z powiatem niżańskim, gdzie ośrodki nie wydają decyzji o umieszczeniu mieszkańców w DPS. Tymczasem dochodząca pomoc nie jest w stanie zapewnić osobom z Alzhaimerem odpowiedniego wsparcia.

- Przecież te osoby całe życie płaciły w gminie podatki, a teraz gmina nie chce im pomóc, co jest jej obowiązkiem - ubolewa dyrektor Gorczyca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie