Przypomnijmy, że ekipa Krzysztofa Łętochy przegrała w środę na Izo Arenie w Boguchwale z trzecioligową Legionovią 2:3, mimo że po niespełna godzinie gry prowadziła 2:0.
Mecz pucharowy przeglądem kadr
Przeciwko Legionovii, zgodnie z przewidywaniami, szkoleniowiec „Stalówki” wystawił mocno eksperymentalny skład, w dużej mierze złożony z zawodników, którzy do tej pory nie mieli okazji wystąpić w pełnym wymiarze czasowym, nowo pozyskanych i wychowanków klubu. - Kiedyś trzeba było zrobić przegląd kadr, mecz w Pucharze Polski był ku temu idealną okazją. Potrzebowaliśmy takiego spotkania, żeby skonsolidować ten zespół, ale także po to, żeby zobaczyć, w którym miejscu są niektórzy zawodnicy, zarówno jeśli chodzi o umiejętności indywidualne, jak i przydatność do drużyny. Jedno po nim jest pewne – nie można rozegrać jednej dobrej i jednej bardzo słabej połowy, bo wtedy przeciwnik to wykorzysta i tak zrobiła Legionovia – mówił po środowym pojedynku trener Krzysztof Łętocha.
On może skorzystać na porażkach?
Jeden z zawodników Stali, w przeciwieństwie do drużyny, może na ostatnich dwóch spotkaniach Stali (przegranego w Toruniu z Elaną 1:2 i pucharowego z Legionovią) … skorzystać. Mowa o Michale Kitlińskim. Pozyskany na kilka dni przed rozpoczęciem sezonu z krakowskiej Garbarni 23-letni pomocnik wszystkie trzy ligowe pojedynki rozpoczynał z ławki rezerwowych, wchodząc na boisko w pierwszym kwadransie drugiej połowy. W każdym jednak dawał bardzo dobrą zmianą wnosząc dużo dobrego do gry „Stalówki”. W ubiegłotygodniowym pojedynku z Toruniu zdobył dla niej honorowego gola. Mecz z Legionovią rozpoczął w podstawowym składzie i potrzebował zaledwie kilkuset sekund, by znowu pokonać bramkarza rywali. Kitliński otrzymał piłkę na linii pola karnego, poradził sobie z obrońcami przeciwnika i spokojnym strzałem pokonał Oliwiera Wienczatka.
Rywal-legenda. Kandydat nr 1 do awansu?
W najbliższą sobotę ekipę Krzysztofa Łętochy czeka bez wątpienia najtrudniejsze zadanie w tym sezonie. Do Boguchwały przyjedzie łódzki Widzew, jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów, sukcesywnie odbudowujący swoją markę po przejściowych problemach organizacyjno-finansowych. Zakochani w piłce łódzcy kibice (na każdym domowym meczu pojawia się ich, bez względu na rangę spotkania, kilkanaście tysięcy) nie wyobrażają sobie, by w tym sezonie ich zespół nie awansował na zaplecze Lotto Ekstraklasy.
Podopieczni Radosława Mroczkowskiego także na boisku zgłaszają swoje duże aspiracje. Po skromnym zwycięstwie na inaugurację rozgrywek z Olimpią Elbląg, postraszyli resztę drugoligowców efektowną wygraną w Katowicach z Rozwojem, by w ostatniej serii spotkań zaliczyć małą wpadkę tylko remisując u siebie ze Zniczem Pruszków. Mimo tego, po trzech seriach spotkań widzewiacy liderują tabeli.
Przerażające statystyki. To koszmar „Stalówki”!
Jeśli piłkarze Stali potrzebują dodatkowej mobilizacji przed starciem z łódzkim Widzewem powinni przeanalizować historię dotychczasowych starć między tymi zespołami. Sięga ona sezonu 1987/88 i obejmuje czternaście meczów. Aż w dziesięciu z nich zwyciężali łodzianie, czterokrotnie padł remis, stalowowolanie ani razu nie zaznali smaku zwycięstwa. Bilans bramkowy wygląda dla Stali fatalnie – 5:23.
Po raz ostatni obie ekipy spotkały się pod koniec 2009 roku. Wówczas Widzew pewnie zwyciężył na własnym boisku 3:0 po golach Marcina Robaka, Piotra Grzelczaka i Dudu Paraiba. Co oczywiste, żaden z zawodników „dzisiejszej” Stali nie grał w tym spotkaniu.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: Cezary Stefańczyk po meczu Wisła Płock - Korona Kielce: Po czerwonej kartce i rzucie karnym nie mieliśmy nic do stracenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?