Hodowcy gołębi z powiatu stalowowolskiego wśród najlepszych

Bolesław Rolek z Kotowej Woli z wnuczką Alicją, z gołębiami pocztowymi.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Jak się okazuje, w naszym regionie jest sporo hodowców gołębi pocztowych. W wymienionych trzech sekcjach jest ich pięćdziesiąt czterech. I osiągają niezłe rezultaty. A właściwie ich pierzaści podopieczni. Chodzi o udokumentowane pokonywanie odległości. Liczy się odległość i czas przelotu.

POWRÓT Z NIEMIEC

Najkrótsze dystanse konkursowe rozpoczynają się od 120 km, najdłuższe są na odległość blisko ośmiuset kilometrów. W tym drugim przypadku gołębie przewozi się specjalnym samochodem do Niemiec i tam wypuszcza. Przy sprzyjającym wietrze i dobrych warunkach pogodowych gołębie lecą z prędkością stu kilometrów na godzinę. Zawody odbywają się od kwietnia do sierpnia. Największą nagrodą dla gołębi jest dotarcie do rodzinnego gniazda, napicie się słodkiej wody i otrzymanie ziemnego orzeszka, za czym przepadają.

Jak można było usłyszeć na spotkaniu w Zaleszanach, hodowcy gołębi najbardziej narzekają na jastrzębie, które polują na gołębie. - Jastrzębi jest za dużo - uważają hodowcy. Wytresowanie gołębia wymaga wiele zachodu. A wartość najlepszych ptaków osiąga nawet wartość dobrego auta. Jednak o ptaki trzeba dbać, bo są narażone na choroby. Muszą też być trzymane w odpowiednich warunkach i otrzymywać odpowiednie pożywienie.

MNÓSTWO NAGRÓD

Zbigniew Wójcik, prezes sekcji w Kępiu Zaleszańskim, ocenił, że tegoroczny sezon był niezły. - Dobre punkty rozdaje wiatr - stwierdził, co znaczyło, że na wyniki szybkości przelotu ma wpływ pogoda. Hodowcy, którzy nie życzą sobie, aby nazywać ich gołębiarzami, zebrali w tym roku mnóstwo nagród. rekordzistą, który zgarnął stertę dyplomów, był Marek Drozd. Także sam przewodniczący Zbigniew Wójcik wrócił do domu z dyplomami i pucharem. A puchary fundował wójt Zaleszan Andrzej Karaś.