Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IGRZYSKA WIDZIANE Z POLSKI. Samotnie na Fudżi, czyli nasz kolejny romantyczny zryw [FELIETON]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Fot. Rex Features/East News
Zaczynanie dnia od włączania telewizora nie leży w mojej naturze, ale skoro najdzielniejsi z dzielnych wspinają się rowerami na Olimp (który w Japonii przybrał postać góry Fudżi), to należy okazać im szacunek.

Wprawdzie są komentatorzy, którzy mówią o wielkim pechu Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki, a w niedzielę Anny Plichty i Katarzyny Niewiadomej, ale dajmy spokój tym tanim wymówkom. Rywale i rywalki byli po prostu mocniejsi, lepiej przygotowani. Nam została duma z hartu ducha reprezentantów i reprezentantek ubranych w biało-czerwone stroje (ciemna zieleń z ceremonii otwarcia została w szafie), którzy wystąpili w roli reżyserów widowiska na światowym poziomie.

Oba olimpijskie wyścigi stały pod znakiem ucieczek, a przecież wybryki harcowników zawsze były solą kolarstwa. Miałem szczęście pobierać edukację w czasach, gdy największym wydarzeniem sportowym nad Wisłą był Wyścig Pokoju. Od lekcji matematyki wolałem wykłady telewizyjnych ekspertów cierpliwie tłumaczących, w oparciu o zasady fizyki, bezsens wczesnych zrywów w zderzeniu z dysponującym potężną, skumulowaną mocą nóg peletonem. Koniec końców romantyzm tych powstań i tak wygrywał z rozumem. Siedziałem przyklejony do ekranu z wypiekami na twarzy wciąż łudząc się, że akurat tym razem będzie inaczej. Że ten kozak (z niezrozumiałych względów kobietom ścigać się wtedy nie pozwalano), który tego dnia odważył się na skok do przodu, wbrew prawom natury samotnie dociągnie do mety.

Wiele lat później, gdy ideologiczny Wyścig Pokoju zastąpił merkantylny Tour de Pologne, a na dodatek przyparta do muru obywatelskim buntem cenzura skapitulowała przed transmisjami z obrzydzanych nam przez lata zawodowych tourów, poszedłem jeszcze dalej w rozumieniu zasad rządzących peletonem. Reklama dźwignią handlu, a mobilna, działając emocjami na podświadomość, to inwestycja wprost bezcenna. Po wielogodzinnej, samotnej ucieczce kolarza ubranego w trykot oblepiony kolorowymi logami, na drugi dzień sprzedawcy nie nadążali z zapełnianiem półek. Ludziska, czując przypływ adrenaliny, ruszali do sklepów, choć większość nie miała pojęcia, dlaczego decyduje się akurat na tę konkretną markę szamponu.

W niedzielę pod górą Fudżi żaden sponsor nie wciskał nam w trakcie transmisji swojego produktu i chwała tym, którzy choć w taki sposób wciąż skutecznie bronią resztek idei olimpijskiej. Przez kilka godzin cały świat, obserwując z zapartym tchem szarżę trzech młodych dziewczyn, miał przed oczami barwy ich koszulek. Polska flaga ostatecznie nie została wciągnięta na maszt, ale dzięki Annie Plichcie, wychowance Sokoła Kęty, od dziś wielu mieszkańców globu będzie się budzić z przekonaniem, że biel zestawiona z czerwienią to symbol dzielnych ludzi. Takich, którzy wolą przedkładać porywy serca nad nieubłagane prawa fizyki.

PS. Jeśli dziwicie się, jak to się stało, że samotnie pokonująca ostatnie 40 km Anna Kiesenhofer zdołała pierwsza dojechać do mety, to musicie wiedzieć, że peleton zwyczajnie ją... przegapił. W olimpijskim wyścigu, w odróżnieniu od zawodowych tourów, zawodniczki nie mają łączności radiowej ze swoimi ekipami, a Austriaczka uciekła zaraz po starcie w pięcioosobowej grupie. Faworytki kolejno doganiały te kolarki (w tym pod koniec Anna Plichtę i Izraelkę Omer Shapirę), a ponieważ pogubiły się w liczeniu, były przekonane, że zlikwidowały wszystkie ucieczki. Zajęły się więc taktycznym rozgrywaniem finiszu. Gdy więc na metę wpadła Holenderka Annemiek van Vleuten, podniosła ręce w geście triumfu. A kilka minut później, gdy dotarła do niej wiadomość o Kiesenhofer, była załamana.
Jak się okazuje, czasem więc warto podejmować się niemożliwego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: IGRZYSKA WIDZIANE Z POLSKI. Samotnie na Fudżi, czyli nasz kolejny romantyczny zryw [FELIETON] - Dziennik Polski

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie