Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak znani biznesmeni ulegli sprytnej kobiecie

Roman KIJANKA
Za wyłudzanie pieniędzy, przy powoływaniu się na swoje wpływy - a taki zarzut dostała Ewa J. - grozi do 8 lat więzienia.
Za wyłudzanie pieniędzy, przy powoływaniu się na swoje wpływy - a taki zarzut dostała Ewa J. - grozi do 8 lat więzienia.
Z tym, że Ewa J., 25-letnia mieszkanka Przemyśla, jest osobą sprytną i inteligentną, zgadzają się wszyscy ci, którzy ją poznali. Że potrafi to wykorzystać, odczuło na własnej kieszeni kilku znanych w regionie biznesmenów.

Nawet teraz, kiedy ciążą na niej zarzuty o oszustwa, Ewa J. pokazuje, że potrafi dbać o swoje interesy.
W ostatnią środę akta dotyczące sprawy Ewy J., podejrzewanej o wyłudzenie kilkuset tysięcy złotych od właścicieli firm z okolic Jarosławia i Przemyśla, mieli zabrać z jarosławskiej prokuratury śledczy zajmujący się korupcją z Wojewódzkiej Komendy Policji w Rzeszowie. Nie zabrali, ponieważ pani Ewa za pośrednictwem swego adwokata złożyła zażalenia na zastosowane wobec niej środki zapobiegawcze i cała dokumentacja trafiła do sądu. Wróci po rozpatrzeniu wniosku podejrzewanej.
Sprawą Ewy J. zajmuje się policja w Przemyślu i Jarosławiu. Śledztwo nadzoruje jarosławska prokuratura.

Do tej pory przedstawiono jej zarzuty wyłudzenia ponad 250 tysięcy złotych. Nie zatrzymano w areszcie pod warunkiem, że wpłaci 20 tysięcy złotych kaucji. Ma zakaz opuszczania kraju i musi zgłaszać się na policji.

To właśnie wysokość poręczenia majątkowego stała się powodem zażalenia, które za pośrednictwem swego obrońcy złożyła pani Ewa. Kobieta podejrzewana o wyłudzenie kilkuset tysięcy złotych skarży się, że jej sytuacja materialna nie pozwala na wpłacenie tak wysokiej kaucji. Sąd musi rozpatrzyć zażalenie.

ZACZĘŁO SIĘ W GRUDNIU

Kilka dni przed świętami jeden ze znanych w Jarosławiu biznesmenów złożył zawiadomienie na policji, że został oszukany przez znaną mu mieszkankę Przemyśla. Dochodzeniowcy zaczęli sprawdzać i okazało się, że nie jest on jedyny. Pojawił się drugi, który też uwierzył, że posypią się zlecenia i dotacje unijne i dał kobiecie ponad 100 tysięcy złotych, nie bawiąc się w jakieś potwierdzenia. Trzeci z pokrzywdzonych był mniej naiwny. Dał tylko około 20 tysięcy i czekał na efekty. Gdy nic nie uzyskał, doszedł do wniosku, że został oszukany.

Ale to nie wszystko. W Przemyślu toczy się sprawa, w której Ewa J. jest podejrzewana o dwa oszustwa i próbę wyłudzenia.

- Kobieta stwarzała wrażenie wiarygodności i profesjonalizmu - mówi prokurator Piotr Balicki prowadzący śledztwo w jarosławskiej prokuraturze. - Była przekonywująca. Powoływała się na znajomości w urzędach, instytucjach. Na spotkanie wybierała miejsca potwierdzające jej jakoby bogate znajomości.

- Gadkę to faktycznie ma dobrą - opowiada związany z miejscowymi przedsiębiorcami mężczyzna. - Jest inteligentna i dobrze przygotowana do roli, którą odgrywała. Mówiła, że ma duże znajomości, a do tego koordynuje działania dużego stołecznego konsorcjum. Ze swoją zdolnością przekonywania mogła niejednego namówić na złoty interes. I okazuje się, że znaleźli się tacy, którzy jej uwierzyli.

- Dzisiaj nie potrafię powiedzieć, czy zostało oszukanych więcej osób. To dopiero początek postępowania - mówi Balicki.

Prawdopodobnie sprawa nie zamyka się na sześciu pokrzywdzonych. Udało się nam ustalić, że co najmniej jeden z lokalnych biznesmenów, który też utopił pieniądze licząc na łatwe zyski, nie ma zamiaru składać doniesienia. Chce uniknąć wstydu. Dobre imię jest dla niego ważniejsze niż stracona gotówka.
Biznesmeni, z którymi rozmawiamy o Ewie J., chcą być anonimowi. - Czym mam się chwalić? Tym, że ktoś mnie w maliny wpuścił - ucina jeden z nich.

MÓWIŁA TO, CO CHCIELI USŁYSZEĆ

Kobieta wybierała znanych w lokalnym środowisku przedsiębiorców. Takich, którzy mieli dość dobrze działające firmy i roztaczała przed nimi piękne perspektywy.

- Dawała im na tacy to, o co zabiegają codziennie prowadząc firmę - mówi znajomy jednego z oszukanych. - Wystarczyło stworzyć wokół siebie atmosferę wiarygodności i wzbudzić zaufanie.
Ewa J. podawała się za koordynatorkę na Podkarpacie dużego konsorcjum działającego w Warszawie, które jest odpowiedzialne za przygotowanie i organizację Euro 2012. Powoływała się na znajomości w Urzędzie Wojewódzkim, w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w straży granicznej, w służbie celnej. Praktycznie były to wszystkie urzędy i instytucje, z którymi spotykają się w swojej pracy właściciele firm.
Obiecywała wszystko. Od różnych zleceń na prace przy przygotowaniu do Euro 2012, po załatwienie usług logistycznych przy organizacji samych zawodów. Oferowała pomoc w załatwieniu usług transportowych, budowlanych, bezzwrotne dotacje unijne, szczególne traktowanie przy przekraczaniu granicy. Trudno zrozumieć, że ktoś mógł uwierzyć w tak szeroką i zróżnicowaną ofertę pomocy.

TA PANI MUSI BYĆ WIARYGODNA...

Dlaczego więc przedsiębiorcy Ewie J. wierzyli? Bo wiedziała, jak swoje wizje uwiarygodnić. Już w rozmowie stwarzała wrażenie profesjonalistki. Rozmówcy odnosili wrażenie, że dobrze zna procedury, uwarunkowania oraz zależności rządzące załatwianiem zleceń, organizacją przetargów, czy staraniem się o dotacje unijne. Potwierdzały to rozmowy, które prowadziła w ich obecności i miejsca, w których umawiała się na spotkania.

Do przedsiębiorcy z okolic Jarosławia poszła w ciemno. Nie znając go wcześniej. W sumie dał jej ponad 100 tysięcy złotych. Miały pokryć wydatki związane ze zdobywaniem zleceń, staraniem się o bezzwrotne pieniądze z Unii.

Od innego biznesmena brała po kilkadziesiąt tysięcy złotych co jakiś czas. Dopiero, gdy kwota urosła do 100 tysięcy, zaczął podejrzewać, że coś jest nie w porządku.

Ale wcześniej za jej namową wysłał dwa tiry na drugi koniec Europy, bo tam rzekomo był do zrobienia świetny interes. Jak się kazało, tiry jechały na próżno.

Potwierdzeniem wiarygodności Ewy J. było chociażby to, że umówiła się z przedsiębiorcami przed urzędem wojewódzkim. Czekali na nią w samochodzie. Widząc, że wychodzi z urzędu, doszli do wniosku, że przekazują pieniądze w dobre ręce.

Mało prawdopodobne by wszyscy, którzy czują się oszukani, przyznali się do naiwności. Jak potoczy się sprawa? Kto i za co będzie odpowiadał? Czy sąd uzna, że Ewa J. faktycznie oszukała? Na odpowiedzi trzeba poczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie