Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jasełka pod gwiazdami u państwa Koczwarów w Kochanach (WIDEO, zdjęcia)

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Scena Świętej Rodziny w betlejemskiej szopie
Scena Świętej Rodziny w betlejemskiej szopie Zdzisław Surowaniec
Na skraju Puszczy Solskiej, w śródleśnej osadzie Kochany, nad brzegiem stawów, przed olbrzymią bramą z drewnianych bali prowadzącej do 20-hektarowej posiadłości Haliny i Zbigniewa Koczwarów, na wejście czekało w środę w mroku kilkuset ludzi.

Nagle za bramą rozległ się dzwon, wrota się rozsunęły i przybysze zobaczyli tłum barwnie ubranych… Żydów, którzy wyszli na ich powitanie z kolędą. Tak rozpoczęły się jasełka - niezwykłe, monumentalne widowisko, największe w Polsce, ze scenografią, kostiumami, egzotycznymi zwierzętami i scenami z Narodzenia Zbawiciela.

Dojazd do Kochan to wyzwanie dla kierowców. Jeśli ktoś wie jak dojechać na jasełka (a takich nie ma wielu) przed godziną 16 trzeba podjechać na parking przy kościele pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Jastkowicach koło Pysznicy. Zaraz po godzinie 16 kawalkada kilkudziesięciu samochodów rusza za terenowym łazikiem, który pilotuje grupę. Wjeżdża się od strony Ludian w las utwardzoną drogą przeciwpożarową. Trzeba się świetnie orientować w plątaninie dróg, żeby nie zjechać z trasy. - Kiedyś kierowca autobusu z ludźmi był pewien, że zna drogę i zgubił się. Trzeba go było szukać nocą po lesie - wspomina przewodnik z terenowego łazika. Droga przez las do Kochan ciągnie się przez 15 kilometrów. Dla terenowych wozów to pestka, dla osobówek to pewne wyzwanie, choć niebezpiecznych dołów nie ma. Pewnie gdyby nie ten trudny dojazd, do Kochan ciągnęłyby jeszcze większe kawalkady aut nie tylko na jasełka, ale i na wypoczynek, bo to magiczne miejsce.

Od bramy przechodzi się na miejsce wystawianych jasełek obok płotu, za którym jest prywatny ogród zoologiczny z egzotycznymi zwierzętami. Nawet słychać przenikliwy krzyk jakiegoś ptaka. Mrok rozświetlają pochodnie. Wchodzi się na duży plac z olbrzymim ogniskiem i amfiteatralnie zbudowaną widownią na 250 miejsc. Z tego miejsca widać ustawionych półkolem siedem drewnianych zabudowań. To karczma żydowska, kuchnia, raj, pałac Heroda, dom rodziny Marii, warsztat stolarski Józefa, stajenka w Betlejem. Kiedy w którymś miejscu rozgrywa się akcja, kierują się tam mocne światła reflektorów „punktowców”.

Zabudowania przypominają żywą szopkę. Są bogato wyposażone w stare sprzęty domowe i oryginalne narzędzia rolnicze. Kobiety piorą w balii ubrania, mężczyźni rżną sieczkę, wieśniaczki pieką placki, starsze kobiety zabawiają dokazujące dzieci. A przed widownię wychodzą gospodarze - pani Halina i jej mąż. Witają publiczność, cieszą się, że przybyli na jasełka. I rozpoczyna się widowisko - od sceny w raju, kiedy Ewa uległa pokusie węża-szatana i zachęciła Adama do zjedzenia jabłka z zakazanego drzewa. Wtedy anioł stojący na wysokim pniu ogłasza wężowi boski wyrok: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę”.

Wypędzeni z raju mają na sobie piętno grzechu. Bóg ulitował się nad marnością człowieka i zsyła im swojego Syna. „Po upadku człowieka grzesznego, użalił się Pan stworzenia swego, zesłał na świat Archanioła cnego. Archanioł, widząc Pannę troskliwą, jął ją cieszyć mową łagodliwą: „Panno, nie lękaj się, Pan jest z Tobą!. Znalazłaś łaskę u Pana swego, Ty się masz stać Matką Syna Jego, ta jest wola Boga Wszechmocnego” - czytamy w staropolskim wierszu.

Scena po scenie, rozgrywają się na jasełkach dzieje zbawienia, zwiastowanie, ślub Marii z Józefem, widzimy szalejącego ze strachu o utratę władzy Heroda, ucieczkę świętej Rodziny z Marią na ośle, narodziny Zbawiciela w stajence wśród kóz i osłów, przybycie Trzech Króli na wielbłądach, pokłon pasterzy. W jasełkach jest wiele rodzajowych scenek. Co rusz to jest coś wzruszającego w widowisku. Pan Zbigniew gra na akordeonie z towarzyszeniem dwóch chłopców, w karczmie na fletach grają żydowską klezmerską, rozrywkową muzykę ubrani w czarne luźne chałaty Janusz Hadała - nauczyciel muzyki ze Szkoły Muzycznej w Stalowej Woli i jego uczeń Kuba Macko. Nawet osioł za płotem czasami porykuje, ku uciesze widzów. W mroźnym, czystym powietrzu na niebie widać gwiazdy. I tylko szkoda, że nie ma śniegu, bo w takiej scenerii jasełka nabrałyby szczególnego blasku.

Po jasełkach jest przerwa, podczas której zbierane są pieniądze na pomoc dla ubogich rodzin. Rozdawane są ciepłe bułeczki, z czego korzystają lekko zziębnięci widzowie.

Na finał jest kolędowanie. Ubrani w wojskowe stroje kolędnicy krążą na podeście przed widownią, śpiewają do muzyki granej na akordeonie przez pana Zbigniewa. I jest wiele śmiechu z Heroda, diabła i śmierci. I z Żyda, który mówi o pewnym prezesie, że chciałby zostać premierem i nosić broszkę. Na finał diabeł wyciąga z widowni dziewczynę, tańczy z nią, potem jest „odbijany”. Pożegnani przez państwo Koczwarów widzowie idą na parking do samochodów i odjeżdżają przez las do domów.

- To jedyne takie jasełka. Miały być największe na Podkarpaciu, a wyszły największe w Polsce. Zjeżdżają do nas ludzie z różnych okolic kraju - mówi Zbigniew Koczwara, kiedy po spektaklu mamy chwilę czasu na rozmowę.

- Jednorazowo spektakl może oglądać 250 osób. Zaangażowaliśmy prawie 60 aktorów, którymi są mieszkańcy Jastkowic i okolic. Staramy się jak najwierniej odtworzyć biblijny przekaz - dodaje pan Zbigniew. Aktorzy są w wieku od 8 do 65 lat. Wśród nich jest ośmiu członków z rodziny Koczwarów, są ludzie różnej profesji, nawet biznesmeni. Jednym z aktorów jest komendant straży pożarnej ze Stalowej Woli Robert Lebioda! Każdy aktor ma strój ufundowany przed pana Zbigniewa. Zabiera go ze sobą do domu i przynosi na przedstawienie. I tak jest od trzech lat.

Scenariusz do jasełek to pomysł Zbigniewa Koczwary, którego wsparła Anna Partyka, a całość tekstu została skonsultowana z jastkowickim proboszczem księdzem Adamem Węglarzem. - Jestem pełen podziwu dla aktorów, że się nie zniechęcają. Występują zawsze ci sami, to taka „stara paka”. Mam dla nich wiele słów uznania, bo wszyscy pracują, uczą się, ale znajdują czas, żeby wziąć udział w jasełkach - mówi pan Zbigniew. Nawet po trzy osoby z jednej rodziny występują.

Zapytany co było impulsem do stworzenia jasełek odpowiada, że to w hołdzie dla tych, którzy w tej okolicy zginęli z rąk Niemców podczas wojny. Pan Zbigniew nie nazywa zbrodniarzy nazistami czy hitlerowcami, żeby ktoś nieuświadomiony nie pomyślał, że to ktoś inny niż właśnie Niemcy.

Bo dobry Bóg dał ludziom las. Piękny las, Puszczę Solską. Pozakładali w tych lasach wioski o uroczych nazwach - Kochany, Dębowiec - i byli w nich szczęśliwi na swój sposób. Aż przyszła wojna. W roku 1942 przyszli Niemcy, wywlekli wszystkich z domów i pozabijali - roczne dzieci, kilkuletnie, nastolatków i dziadków. Niemcy za pomoc udzielaną „leśnym” czyli partyzantom przez mieszkańców postanowili się zemścić w sposób najokrutniejszy. Położona w środku lasu wieś Kochany wówczas liczyła ponad 80 mieszkańców. Hitlerowscy oprawcy weszli do wsi w godzinach porannych, kiedy większość osób dorosłych pracowała w polu. Niemcy nie mieli litości nad bezbronnymi, zabijali kobiety, dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne, a wszystkie zabudowania podpalili. Życie straciło wówczas dwadzieścioro dzieci (czworo dzieci nie miało jeszcze roku, czworo miało dopiero dwa lata, a dwanaścioro było w wieku powyżej trzech lat), 12 kobiet (w tym ciężarną Janinę Rżewską, Annę Surowaniec karmiącą nowonarodzonego synka) oraz 5 mężczyzn (w tym niepełnosprawnego Władysława Stręciwilka). Po Niemcach pozostała rozpacz i zgliszcza.

Pan Zbigniew wierzy, że duszyczki zamordowanych są już u Pana, że są tam szczęśliwe i że cieszą się teraz, kiedy nad brzegiem stawu w Kochanach, przy ścianie lasu, pod wygwieżdżonym niebem, wystawione są jasełka o narodzinach Zbawiciela.

A uczestnikom jasełek pozostaje piękna modlitwa: „O Panno gdyżeś takowej mocy, wołamy ktobie we dnie i w nocy, raczysz nam być grzesznym na pomocy. Byśmy Panno przez Twe przyczynienie, mieli tu swych grzechów odpuszczenie, a potem wiekuiste zbawienie”..

PS Każdy kto jest zainteresowany wyjazdem na jasełka do Kochan proszony jest o kontakt pod numerem telefonu: 15/824-42-90 po godzinie 19.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie