Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Wnuk-Nazarowa: Jeśli orkiestry nie będą mogły ćwiczyć ze sobą w dużych składach, to będzie z nimi koniec

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Joanna Wnuk-Nazarowa, kompozytor, dyrygent, była minister kultury i sztuki: Ludzie chcieliby na chwilę wejść do świata odświętnego. Takiego, w którym Bach i Bruckner nadal prowadzą nas do nieba
Joanna Wnuk-Nazarowa, kompozytor, dyrygent, była minister kultury i sztuki: Ludzie chcieliby na chwilę wejść do świata odświętnego. Takiego, w którym Bach i Bruckner nadal prowadzą nas do nieba Adam Jankowski
Ważna jest jakość życia, a nie jego długość. Decydenci naprawdę muszą wyważyć to zamykanie wszystkiego, to ogłaszanie pandemii na dłuższy czas. Chce się przedłużać życie, obniżając jego jakość. Tymczasem cóż to za życie bez możliwości uczestniczenia w kulturze? – mówi Joanna Wnuk-Nazarowa, dyrygent, kompozytor, była minister kultury

Co Pani czuła, kiedy w pandemii pozamykano teatry, filharmonie, sale koncertowe?

Jestem niepoprawną optymistką. Kiedy w ubiegłym roku na przełomie marca i kwietnia ogłoszono lockdown, ludzie zostali niejako uwięzieni w domach, to ten krótki okres przymusowej samoizolacji odbierałam jako coś, co może się stać wartością. Świat zwolnił, kazał ludziom się zatrzymać, zastanowić nad sobą, swoim życiem. Spojrzeć na ten wyścig szczurów, pęd do przodu, na łapanie dziesięciu srok za ogon. Dotyczy to i muzyków: grają w orkiestrze, grają w zespołach; wszyscy też uczą. Wiadomo, płace muzyków orkiestrowych i nauczycieli muzyki w szkołach nie są w Polsce wysokie. Ale to zatrzymanie się wpłynęło korzystnie na nasz stan umysłów. Uważałam, że nam wszystkim się to należało.

Jak wyglądała Pani kwarantanna?

Zacznę od tego, że mając 69 lat, zdecydowałam się odejść na twórczą emeryturę. Tak to sobie zaplanowałam.

Nawiasem mówiąc początki Pani drogi zawodowej były równie twórcze.

Byłam organizatorem życia muzycznego; kierownikiem muzycznym Teatru Ludowego, potem Starego; pisałam muzykę teatralną. Na swoim koncie mam opracowania muzyczne spektakli telewizyjnych Kazimierza Kutza; pisałam muzykę dla Teatru Stu. Sporo też pisałam do przedstawień teatralnych mojego męża, Krzysztofa Nazara.

Dwie artystyczne dusze. Wspaniale się Państwo dobraliście.

Poznaliśmy się, jak mieliśmy po 19 lat. Ale pobraliśmy dopiero po 9 latach znajomości. Potem urodziłam syna, cały czas ucząc na uczelni w Krakowie, ale z kolei dyrygenturę musiałam wtedy ograniczyć. Miałam 42 lata, kiedy zostałam dyrektorem Filharmonii Krakowskiej. Był 1991 rok. Od tej pory, aż do roku 2018, przez cały czas byłam albo dyrektorem…

…albo ministrem.

Ministrem byłam tylko przez półtora roku, ale był to czas niezwykle intensywny – cztery reformy; człowiek nie miał czasu na nic. Nawet na spanie. Bywało, że rzucałam się do łóżka jak stałam; w ubraniu.

Jeszcze o to zapytam.

Nie, nie czas o tym rozmawiać. Chociaż dla mnie to było ważne; zrozumiałam pewne mechanizmy, procesy; poznałam polityków. Potem w dalszym życiu zawodowym to zaprocentowało.

Przez 18 lat kierowała Pani Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia.

Gdy zostałam dyrektorem NOSPR-u, było to tak odpowiedzialne zajęcie, że o intensywnym pisaniu muzyki nie było już mowy. A po paru latach, gdy z oddziału Polskiego Radia orkiestra stała się nową instytucją kultury, moje działania programowo-organizacyjne jeszcze bardziej się zintensyfikowały.

Doprowadziła Pani do wybudowania nowej siedziby.

Stanowisko dyrektora objęłam drogą konkursu w 2000 roku, po 17 latach rządów Antoniego Wita. Parę lat później, dzięki mądremu działaniu ówczesnego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego oraz wsparciu prezesa ówczesnego zarządu Polskiego Radia Andrzeja Siezieniewskiego, oraz dzięki temu, że udało nam się namówić ówczesnego prezydenta Katowic, Piotra Uszoka, podpisano umowę o współprowadzeniu tej instytucji. Stała się ona instytucją kultury wpisaną do rejestru ministra współprowadzoną przez Polskie Radio i miasto Katowice od 1 stycznia 2006 roku. Dwa lata później zaczęło się mówić o tym, że może trzeba by zbudować siedzibę, a trzy lata później stało się to faktem – postanowiono budować siedzibę NOSPR, która nigdy wcześniej swojej siedziby nie miała. Ważną rolę odegrała tu determinacja przewodniczącego Rady Programowej Orkiestry Krzysztofa Pendereckiego, poparta głosami Wojciecha Kilara i Henryka Mikołaja Góreckiego, członków tejże Rady.

Dużo się działo za Pani dyrektorowania.

Postawiłam na ciekawe projekty. Już nie tylko nagrania archiwalne dla Polskiego Radia i piątkowy koncert symfoniczny, raz w miesiącu, ewentualnie niedzielny poranek. W 2003 roku, w 70 urodziny Henryka Mikołaja Góreckiego zorganizowałam Maraton Twórczości Góreckiego. Przez cały dzień zaprzyjaźnione zespoły śląskie, z moją orkiestrą na czele, grały wszystkie jego utwory. W rocznicę ucieczki ze Lwowa małego Wojciecha Kilara z matką zorganizowaliśmy Pociąg do muzyki Kilara. Pociąg jechał do Lwowa i z powrotem, zatrzymywał się na dworcach, gdzie dawaliśmy koncerty. Kilar wprawdzie z nami do Lwowa nie pojechał. Wsiadł do pociągu już w drodze powrotnej, na terenie Polski. Chciał, aby Lwów został w jego pamięci taki, jak go widział, gdy był dzieckiem. Zakończenie projektu miało miejsce na Jasnej Górze. Tam zagraliśmy jego sakralne utwory. Następne były dwie podróże morskie. Raz popłynęliśmy „Darem Młodzieży”, naszą wspaniałą fregatą, z okazji 70 urodzin Jurka Maksymiuka i na 80-lecie nadania praw miejskich Gdyni.

Pani urodziła się w Gdyni, ale co wspólnego z morzem ma Jerzy Maksymiuk?

Zastanawiałam się, co zrobić dla Jerzego Maksymiuka; co on najlepiej dyryguje? Jerzy Maksymiuk cudownie interpretuje „Morze” Debussy’ego. Pomyślałam też, że trzeba „przegonić” Ślązaków, żeby przeżyli przygodę morską, żeby „Morza” nie grali tylko z wyobraźni. Pierwsza podróż odbyła się po bałtyckich państwach – Łotwa, Estonia, Finlandia, zakończona koncertem na skwerze Kościuszki w Gdyni. Druga, z Jackiem Kaspszykiem jako dyrygentem, odbyła się w Roku Chopinowskim 2010. Popłynęliśmy do Kopenhagi, potem do Göteborga, potem do Oslo i na wskroś przez Morze Północne do portu Dover. Stamtąd, przez kanał La Manche do Boulogne-sur-Mer, skąd Chopin wybrał się do Londynu w swoją ostatnią przed śmiercią podróż. Nasza podróż trwała trzy tygodnie i można powiedzieć, że się nasyciliśmy tą morską przygodą; na Morzu Północnym przeżyliśmy sztorm, 10 stopni w skali Beauforta; cały czas płynęliśmy na postawionych żaglach. Było wspaniale.

Projektów było więcej.

Był „Dzień Kilara”, „Noc Kilara” w jego kolejne 75 i 80 urodziny. No i wreszcie to wszystko wpisało się w dążenie Katowic do zdobycia tytułu kreatywnego miasta UNESCO w dziedzinie muzyki. Mądra polityka ówczesnych władz samorządowych, prezydenta Katowic Piotra Uszoka i jego współpracowników spowodowały, że Katowice z miasta prze

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Joanna Wnuk-Nazarowa: Jeśli orkiestry nie będą mogły ćwiczyć ze sobą w dużych składach, to będzie z nimi koniec - Portal i.pl

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie