- Podjęłam decyzję, aby ubiegać się o urząd prezydenta Tarnobrzega jako niezależna, bezpartyjna kandydatka Komitetu Wyborczego Wspólny Tarnobrzeg - mówiła obecna szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Tarnobrzegu. - Chcę zostać prezydentem, by przemyślaną pracą, uczciwie wyprowadzać nasze miasto z zakrętu, w jakim obecnie się znajduje. Jestem przekonana, że wspólnym wysiłkiem wszystkich tarnobrzeskich środowisk, jesteśmy w stanie odbudować godność i rangę Tarnobrzega oraz wspólnotę jego mieszkańców.
Dodając, że ma świadomość, iż to wielkie i wzniosłe słowa, ale nie boi się ich używać, gdyż oddają znaczenie zadań, jakie przed sobą stawia.
- Zadania tego nie pojmuję jako przejęcia władzy dla samej władzy, dla zaszczytów, chwały, apanaży. Władzę pojmuję jako możliwość czynienia dobra i to na dużą skalę, jako możliwość odbudowy naszej wspólnoty, jako środek do najważniejszego celu jakim jest dobre, bezpieczne życie w Tarnobrzegu - mówiła Elżbieta Miernik-Krukurka.
Podkreślała, że przez całe swoje życie zawodowe starała się pomagać ludziom, rozwiązywać ich problemy. Teraz chcę dalej to robić, tylko w znacznie większej skali.
- Chcę być dobrą gospodynią Tarnobrzega. Ktoś powie, że gospodyni to zaścianek, kura domowa. Nie. Dobra gospodyni to
praca, poświęcenie troska i odpowiedzialność. Tak pojmuję moją prezydenturę - przekonuje kandydatka Wspólnego Tarnobrzega - Jeżeli nie będziemy dążyć do wspólnego rozwiązywania problemów, będziemy zaklinać rzeczywistość i składać puste obietnice: niskie podatki, ściągnięcie rzeszy inwestorów, stworzenie wielu miejsc pracy. Ja gruszek na wierzbie obiecywać nie będę a mój program to nie populistyczna lista, na której każdy znajdzie coś miłego.
Wręcz przeciwnie - jak mówiła - znajdą się na niej rozwiązania czasem kontrowersyjne, może niepopularne, ale bez których wdrożenia nie będzie szansy na wprowadzenie oszczędności i na rozwój miasta.
Podkreśliła, że w wyborach startuje z własnej woli, nie w zastępstwie kogoś (pojawiły się spekulacje, że namaścił ją prezydent Grzegorz Kiełb, który startował nie będzie). Nie występuje też przeciwko komukolwiek.
- Nie należałam, nie należę i nie planuję należeć do żadnej partii politycznej. Uważam, że miejscem do uprawienia polityki jest Warszawa bądź Bruksela. W naszej małej ojczyście musimy budować zgodę, wspólnotę i w ten sposób wpływać na naszą przyszłość - mówiła kandydatka.
Dodając, że jeśli wolą mieszkańców zostanie wybrana na urząd prezydenta, będzie rozmawiać z każdym, kto może pomóc miastu, przemierzy wszystkie urzędowe korytarze, by móc pozyskać dodatkowe pozabudżetowe środki. - Zapukam do każdych drzwi - mówiła.
Dyplomatycznie odpowiedziała na pytanie, czy oczekiwałaby poparcia Grzegorza Kiełba: - W ostatnich dniach spotkałam się z panem Grzegorzem Kiełbem. Była to krótka, przyjazna rozmowa. Pan prezydent pytał mnie o plany wyborcze, ale na tym rozmowa się zakończyła. Oficjalnego poparcia z jego strony nie słyszałam. Będzie mi zawsze miło, tak jak w przypadku każdego mieszkańca naszego miasta, jeżeli mieszkaniec powie: Tak, będę głosował na tą panią.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: FLESZ - FLESZ Mały ZUS, większe oszczędności dla firm
(Źródło: Newsroom 360)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?