W I etapie Wiśniewscy przejechali przez Litwę, Łotwę, Estonię i część Rosji do Wołgogradu. W sumie 3800 kilometrów.
Oto relacja Oli Wiśniewskiej z II etapu, okraszona zdjęciami Andrzeja.
Dyskotekowa przygoda
Etap wołgogradzki zamknąć mieliśmy szybko i sprawnie, by uderzyć na Bajkał w poniedziałek 2 lipca. Zepsuta klimatyzacja i konieczność zakupów zadecydowały inaczej. Zamiast wcześnie rano, wyjechaliśmy bardzo późnym popołudniem. Tak późnym, że zastanawialiśmy się czy nie zostać we Wołgogradzie na jeszcze jedną noc. Ale, nie. Jeśli nie teraz, to już nigdy.
Tym sposobem, zaledwie dwieście kilometrów dalej zatrzymaliśmy się na nocleg przy przydrożnej „gościnie”, w której obejrzeliśmy mecz i słono przepłaciliśmy za posiłek. Przynajmniej toaleta była darmowa. Noc pełną wrażeń zapewniła nam dyskoteka w pobliskiej wiosce i jej nietrzeźwy uczestnik, który około 3 w nocy (bardzo jasnej zresztą) zdecydował się złożyć nam niespodziewaną wizytę wtykając czupryniastą łepetynę przez okno. Andrzej donośnymi okrzykami niezbyt proszonego gościa wypłoszył a sąsiedzi w postaci kierowców tirów dopełnili dzieła przeganiając go za Ural prawdopodobnie.
CZYTAJ TAKŻE:- Karetką przez świat. Starachowiczanie ruszają w niezwykłą podróż
- Starachowiczanka wyrusza w podróż dookoła świata. Pojedzie z mężem, starą karetką pogotowia
- Ola i Andrzej ze Starachowic w podróży dookoła świata. Przejechali już 4 tysiące kilometrów, byli na meczu Polaków [ZDJĘCIA]
W bunkrze Stalina
Dalszą drogę urozmaiciła nam wizyta w Samarze i zwiedzanie bunkru Stalina. W 1941 roku władze Związku Radzieckiego, w razie przejęcia Moskwy przez najeźdźcę niemieckiego, postanowiły przenieść stolicę do Samary (wtedy Kujbyszewa). W tym samym roku, rozpoczęto tu budowę bunkra dla Stalina i członków rządu. Budowano go w tak wielkiej tajemnicy, że wszyscy biorący udział w przedsięwzięciu – od inżynierów po budowniczych – musieli podpisać dozgonną przysięgę milczenia.
Bunkier jest odwzorowaniem moskiewskie stacji metra „Aerport”. Na zaprojektowanie czegoś nowego wykonawcy po prostu już nie mieli czasu. Prace nad konstrukcją trwały błyskawiczne 8 – 9 miesięcy, podczas których wykopano i wywieziono -
tak by żywa dusza nie zauważyła (i do tej pory nie wiadomo jak tego dokonano) - 25 000 m sześciennych ziemi. Ukończona budowla pokryta kilkudziesięciometrową warstwą ziemi, betonu i piachu schodzi na 37 metrów w dół. Posiada kilka pięter technicznych oraz kilka z pomieszczeniami użytkowymi, biurami oficjeli i samego Stalina. 150 osób, które może pomieścić bunkier, jest w stanie przeżyć tu 5 dni - czas wystarczający na odkopanie gruzów zalegających na powierzchni w przypadku bombardowania, oraz oczyszczenie się powietrza po ewentualnym ataku gazowym.
Jak wiadomo, Moskwa nigdy Niemcom nie uległa, ale czy Stalin w bunkrze kiedykolwiek się pojawił? Na ten temat oficjalne zapiski historyczne milczą. Co wiadomo na pewno, to to, że jego najbliższa rodzina faktycznie w bunkrze się chroniła.
Samara nie samym bunkrem stoi. Jest to miasto znane jeszcze – a może przede wszystkim – z masowej produkcji statków kosmicznych i sputników (oraz czekolady i wódki). I to tutaj, Jurij Gagarin spędził rekonwalescencję po swych kosmicznych wojażach. Niestety nie mieliśmy czasu ani, żeby zwiedzić muzeum poświęconego wszelkim tym kosmicznym osiągnięciom, ani na pobieganie po Samarze, która z tego, co udało się nam zauważyć wydawała się bardzo ładnym miastem z piękną
promenadą biegnącą wzdłuż przecinającej ją Wołgi.
Wołgi natomiast staraliśmy się trzymać wybierając swoje kolejne postoje noclegowe. Dotarcie do jej chłodzących toni czasami wiązało się z pokonywaniem polnych, pooranych wybojami dróg, wśród pięknie kwitnących wiejskich łąk, a czasami z wbijaniem się w tłumy ludzi i samochodów na plaży w centrum miasta.
Kierunek Azja
Po kolejnych dwóch tysiącach kilometrów, Wołga to jednak coraz bardziej odległe wspomnienie. Droga na Bajkał coraz bardziej pnie się w górę, wijąc się pomiędzy porośniętymi gęstym lasem wzgórzami i dolinami łyskającymi srebrem pokrytych mgłą górskich jezior.
Miasta przerodziły się w rzadkie osady domków ściśle przylepionych do górskich zboczy. Przed nami tylko kręta wstążka drogi (czasami bardzo wątpliwej jakości) i przydrożne zajazdy z „szinomontażami” niosącymi pierwszą pomoc zdezelowanym oponom; pojedyncze, odosobnione stragany z zaskakującą ilością samowarów i parkingi wypełnione stadami ciasno zbitych tirów.
Podsumowanie i kwintesencja zmiany krajobrazu – strzelający w niebo stalowy maszt z jednym,
jedynym napisem – АЗИЯ. Przekroczyliśmy Ural. Jesteśmy w Azji.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: Top Muzyczny. Seszele, Honolulu, a może spacer po Warszawie z Pawłem Domagałą? Jak muzycznie spędzać wakacje nad Wisłą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?