Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetka to nie jest market na sygnale

Klaudia Tajs
Lekarze tarnobrzeskiego pogotowia obawiają się sytuacji, kiedy zespoły wyjazdowe zostaną wysłane do lekko chorych i nie będzie karetki, którą trzeba będzie wysłać do poważnego wypadku.
Lekarze tarnobrzeskiego pogotowia obawiają się sytuacji, kiedy zespoły wyjazdowe zostaną wysłane do lekko chorych i nie będzie karetki, którą trzeba będzie wysłać do poważnego wypadku. M. Radzimowski
O niemal połowę wzrosła w ostatnim czasie liczba wezwań do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnobrzegu. Lekarze biją na alarm, bo wielu chorych wzywa ich do bólu brzucha lub kręgosłupa.

- Nie traktujcie nas, jak marketu na sygnale, bo przyjdzie dzień, kiedy podjazd pod szpitalem będzie pusty, a my zostanie wezwani do wypadku - ostrzega Bogdan Krzewski, ordynator oddziału.

Nieuzasadnione wyjazdy do chorych, w ostatnich miesiącach stały się zmorą tarnobrzeskiego pogotowia. - Bardzo często dzwoniący mówią, że na ulicy leży człowiek, ale sami do niego nie podejdą i nie sprawdzą, czy to chwilowe omdlenie, czy też nie jest pod wpływem alkoholu - mówi dr Krzewski. - My pomocy udzielić musimy. Tylko, że potem to nasz oddział jest najbardziej zadłużony i generuje szpitalny dług.

PO RECEPTĘ I TABLETKĘ

Zarówno Bogdan Krzewski, jak i jego zastępca dr Monika Gołębiowska nie kryją, że mieszkańcy Tarnobrzega i powiatu w ostatnim czasie zrobili się wyjątkowo wygodni. Na potwierdzenie swoich słów dr Gołębiowska podaje zdarzenie sprzed kilku dni. - Zadzwonił młody człowiek, wzywając nas do mamy, która miała nagły i silny ból brzucha - opowiada. - Na pytania dyspozytorki, która zadaje zgodnie z procedurą wywiadu, człowiek ten obraził się i rzucił słuchawką, stwierdzając, że sam przywiezie mamę. Już na pogotowiu okazało się, że mamie bez leków przeszedł ból.

Absurdy zgłoszeń nasilają się w godzinach popołudniowych lub weekendy. - Często na pytanie dyspozytorki, czy był pan u lekarza rodzinnego, dzwoniący tłumaczy, że tam jest długa kolejka, a od nas pomoc dostanie od ręki - dodaje doktor Gołębiowska, zastępca ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnobrzegu. - A już szczytem są dni wolne od pracy, kiedy ludzie wzywają pomoc, bo skończyły im się lekarstwa.

ZŁE PRZYZWYCZAJENIA

Zmorą są nie tylko same wezwania, ale sposób informowania o potrzebie interwencji lekarza. - Często ludzie są w szoku i nie słuchają, tego co mówi do nich dyspozytorka - ubolewa. - Wzywając karetkę trzeba podać miejsce zdarzenia, powód wezwania, liczbę i stan poszkodowanych. Należy także bezwzględnie słuchać tego, co do nas mówi dyspozytor oddziału ratunkowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie