Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kenia. Parki pełne zwierząt

Marzena Kądziela
Odpoczynek w parku Shaba
Odpoczynek w parku Shaba Marzena Kądziela
Sprytne, podstępne lwy znienacka atakują stado bawołów. Gazele pasące się nieopodal rozbiegają się w różne strony. Na niewielkim wzgórku gepard obgryza kości swojej nocnej zdobyczy. Nad jeziorem tysiące różowych flamingów tworzą barwny kożuch. Ponad kolczastymi akacjami wystają głowy żyraf, przeżuwających zielone listki. To nie przyrodniczy film. To Kenia, do której przybywają turyści z całego świata, by za pomocą aparatów fotograficznych upolować "wielką piątkę".

Jezioro z kożuchem

Aby dotrzeć do jeziora Nakuru, trzeba minąć Wielki Rów Afrykański - ogromny zielony uskok tektoniczny. Tym uskokiem przez tysiąclecia wędrowały ludy z podmokłych terenów południowego Sudanu i wyżyn Etiopii, aż do czasów, gdy żyzną doliną zawładnęli dumni Masajowie wypasający na rozległych łąkach bydło.

Dojeżdżamy do Lake Nakuru National Park, którego barwne centrum stanowi jezioro. Już z daleka widać połyskującą w słońcu taflę wody, wokół której kłębi się coś na kształt różowej piany czy puszystego kożucha. Dopiero gdy samochód podjeżdża bliżej, z kolorowej masy jestem w stanie wyłowić szczegóły. To flamingi zwane także czerwonakami. Ich domem jest jezioro, choć od czasu do czasu ptaki muszą je opuszczać w poszukiwaniu bardziej gościnnego terenu.

Dzieje się tak wtedy, gdy Nakuru wysycha, albo przyjmuje zbyt dużo wody deszczowej, co z kolei powoduje obniżenie się poziomu nasolenia i zagładę drobnych skorupiaków czy planktonu - głównego pożywienia flamingów. Miałam szczęście - czerwonaki pokazały mi się w całej krasie.

Niedokończone śniadanie

Tysiące flamingów to nie jedyna ozdoba parku Nakuru. W akacjowym lesie żyje wiele dzikich zwierząt, takich jak hipopotamy, żyrafy, lwy, pantery, bawoły, impale, guźce, zebry, antylopy, strusie, szakale hieny i wiele, wiele innych.

Gdy objeżdżamy otwartym samochodem akacjowy busz, dostrzegamy obrazek jak z makabrycznego filmu przyrodniczego. Dwie czy trzy lwice zagryzają bawołu, który w ostatnich chwilach życia macha przeraźliwie nogami. Lwy wyszarpują mu mięso - swoje śniadanie. Pewnie spokojnie by je dokończyły, gdyby nie stado bawołów śpieszących swemu pobratymcowi na pomoc, aż drży ziemia. Drapieżniki chcą urwać choćby jeszcze jeden kęs ze swej ofiary, ale zagrożenie staje się coraz głośniejsze i potężniejsze. Odskakują. Bawół, którego zapisaliśmy już na straty, wstaje i kuśtykając podąża za swym stadem. Kilkadziesiąt metrów za nim skradają się nienażarte lwy. Wiedzą, że ranny bawół wykrwawi się i upadnie...

Za równikiem

Przekraczamy równik w okolicy miasteczka Nanyuki. Każdy robi sobie pamiątkowe zdjęcie przy tablicy z napisem "Equator" (równik), kupuje specjalny certyfikat i już po chwili podziwiamy ośnieżone szczyty Masywu Kenia, jednego z największych na świecie wolno stojących stożków wulkanicznych, którego średnica wynosi 80 km.

Zmierzamy do stacji ochrony przyrody Lewa Downs. To duże ranczo, w którym hoduje się bydło. Nie bydło jest jednak powodem podróży lecz nosorożce. W wydzielonej części rancza utworzono rezerwat tych zwierząt. Można do woli fotografować białe i czarne nosorożce, a także moje ulubione zebry Grevy'ego. Różnią się od innych zebr białym brzuchem, gęstą grzywą i dużymi uszami. Jak się okazuje, na terenie tego niewielkiego parku żyje aż jedna dziesiąta całej światowej populacji tych pasiastych czworonogów.

Polowanie o świcie

Jeszcze przed wschodem słońca wyruszamy na polowanie w parku Shaba. Dzięki temu możemy podziwiać pierwsze promienie łagodnie układające się na równinie, zanim na niebo wkroczy ognista kula. Na drodze pojawia się kilka antylop gerunk. Zwierzęta te to prawdziwi akrobaci. Potrafią skubać liście z krzewów stojąc tylko na tylnych nogach.

Samochód staje, bo na safari zawsze pierwszeństwo mają zwierzęta. Potem takich postojów będzie jeszcze więcej. Najdłuższy trwał kilkanaście minut, gdy na piaszczystą drogę wyszedł słoń, który długo przyglądał się nieruchomemu dziwnemu stworzeniu, jakim był nasz samochód. Oczywiście nie ma mowy, by choć na chwilę opuścić pojazd. Zwierzęta, czując się zagrożone, mogą zaatakować człowieka. Samochody mają otwarte lub uchylone dachy, by pasażerowie bez przeszkód mogli oglądać otoczenie i fotografować.

Zachwycam się żyrafami dostojnie kroczącymi pośród kolczastych akacji. Obserwowane przez nas długoszyje piękności to żyrafy siatkowe, z bardzo regularnymi plamami obwiedzionymi białą linią. Za chwilę na horyzoncie pojawiają się zwierzęta o dziwnych kształtach. To strusie, całe stado. Mają dziwne, niebieskie nogi, bo to strusie somalijskie. Za zakrętem, na wysokiej skale baraszkują małpy. Jest ich mnóstwo, a ich wygłupy to lepszy spektakl niż niejedna komedia wystawiana na deskach teatru.

Wielka piątka w Masai Mara

Nocleg w jednym z najbardziej znanych kenijskich parków to wielka przygoda. Śpimy w namiotach, w których oprócz łóżek są także stylizowane lampy, kufry, ozdoby dziergane przez afrykańskie kobiety z drobnych koralików. Czuję się, jakbym na chwilę stała się bohaterką książki Karen Blixten czy Ernesta Hemingwaya. Brakuje tylko sztucera, którym mogłabym obronić się przed nieproszonym nocnym gościem. Trudno zasnąć, bo zewsząd dochodzą głosy pohukujących, gwiżdżących, wyjących mieszkańców buszu.

Rezerwat Masai Mara znajduje się na płaskowyżu leżącym na wysokości niemal 2000 m n.p.m. w południowo - zachodniej części Kenii i stanowi kontynuację znacznie większej równiny Serengeti w Tanzanii. To właśnie tu można każdego roku obserwować wielką wędrówkę zwierząt szukających pastwisk i wody. Jedną z największych przeszkód stanowi dla nich rzeka Mara, w której wartkim nurcie ginie duża część czworonożnych podróżników. Na osłabione zwierzaki czyhają lwy, gepardy oraz zadawalające się resztkami sępy i hieny. Mimo tego wciąż rezerwat pełen jest gazel, gnu, zebr, żyraf, bawołów, topi, kongoni, słoni, strusi. To całe bogactwo bogaci turyści mogą obserwować z unoszącego się nad zieloną równiną balonu.

Jakże niewinnie wyglądają lwy, które, prawdopodobnie najedzone, wylegują się w wysokiej trawie. Chciałoby się wyjść z samochodu i pogłaskać je po bujnej grzywie. Groźniej wyglądał gepard, z czerwonym od krwi swej ofiary pyskiem. Niby drzemał, ale tak naprawdę wypatrywał z wysokości kolejnego posiłku.

Nad "sadzawką hipopotamów" zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek. Kierowca przestrzegał, by nie zbliżać się zbyt do wody, bo spod jej tafli nagle może wyskoczyć krokodyl. Jak tu się jednak nie zbliżyć do rzeki, gdy w jej toni leniuchują hipopotamy? Zaczynam je liczyć, ale po kilkudziesięciu tracę rachubę. Leżą spokojnie, co jakiś czas wypuszczając w górę fontannę wody.

Liczę, czy mój aparat upolował już afrykańską wielką piątkę, którą stanowią: słoń, nosorożec, lew, gepard i bawół. Tak, mam wszystkie zwierzęta. Polowanie się udało.

Opowieści Johna

Nasz kierowca John to skarbnica wiedzy o zwierzętach. Szczególnie lubi rozprawiać o słoniach, które dość często mijamy. Rodzinę słoniową tworzą przede wszystkim spokrewnione samice. One też opiekują się wspólnie potomstwem. Najbardziej doświadczona słonica stoi na czele stada. A samce? Te wolą życie w samotności od czasu do czasu zbliżając się do wybranek serca. Z takich spotkań po 22 miesiącach przychodzą na świat małe, które matki karmią przez dwa, trzy lata. Dorosłe osobniki dziennie zjadają około 150-170 kg pokarmu. Obserwatorzy zwierząt twierdzą, że słonie dotkliwie przeżywają śmierć swych krewnych, często bowiem rozrzucają ich kości i przez pewien czas przebywają w pobliżu szczątków. Zgon z przyczyn naturalnych następuje w wieku 70-80 lat, gdy stary osobnik traci ostatnie zęby i nie może już jeść. - Przydałby się im dentysta - żartuje kolega.

John przestaje mówić, bowiem przed nami widok jak z najpiękniejszego afrykańskiego foldera. Ogromna czerwona kula słońca zachodzi za akacje. Na jej tle dostojnie kroczą żyrafy. Nie fotografuję, tylko patrzę, by zachować w pamięci afrykański zachód na całe życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kenia. Parki pełne zwierząt - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie