Janusz Watlib, pracownik stacji, kiedy zobaczył oblewającego się paliwem mężczyznę, bez wahania ruszył w jego kierunku.
- Wylał na siebie z dwa litry benzyny! Nie chciałem myśleć co mogłoby się stać, gdyby zapalniczka, którą międzyczasie wyjął, zadziałała. Odciągnąłem go od dystrybutora, a kierownik natychmiast zaalarmował policję - mówi.
Zanim przyjechała policja 34-latek, próbował namówić postronne osoby, żeby podały mu zapałki. Już wtedy sprawiał wrażenie bezradnego i zrezygnowanego.
W tym czasie na miejscu pojawili się funkcjonariusze przebrani po cywilu. Przed wejściem zauważyli mężczyznę w asyście pracowników stacji, którzy próbowali dyskutować z desperatem.
- Błyskawicznie obezwładnili go, zakuli w kajdanki i wezwali pogotowie - usłyszeliśmy w policji.
Karetka zabrała go do stalowowolskiego szpitala. Mężczyzna trafił na oddział psychiatryczny. Okazuje się, że 34-latek w przeszłości leczył się już psychiatrycznie.
Jak udało nam się dowiedzieć, zdesperowany mężczyzna jest częściowo sparaliżowany. Chciał się podpalić bo mówił, że jest inwalidą, a Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie chce mu przyznać renty i nie ma po co żyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?