Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Dzierdziówki odetchnęli - przy wale nie będzie kopalni piasku

Zdzisław Surowaniec
Atmosfera na styczniowej rozprawie w Dzierdziówce była chwilami gorąca, ale mieszkańcy dopięli swego.
Atmosfera na styczniowej rozprawie w Dzierdziówce była chwilami gorąca, ale mieszkańcy dopięli swego. Zdzisław Surowaniec
W Dzierdziówce koło Stalowej Woli miała powstać kopalnia piasku i żwiru na dziesięciu hektarach kupionych przez spółkę "Kruszer" z Warszawy. Mieszkańcy, którzy obawiali się, że w razie powodzi San podmyje wał przeciwpowodziowy, odetchnęli. Marszałek odmówił udzielenia koncesji na rozpoznanie złoża.

6,5 ha

Kopalnia miała mieć powierzchnię 6,5 ha, na działce o powierzchni 10 ha. Jak planowano, rocznie wydobywałoby się 80 tys. ton żwiru i piasku. Po wyeksploatowaniu zasobów, powstałoby jezioro.

"Kruszer" chciał wywiercić dwanaście otworów do głębokości dwudziestu metrów i sprawdzić czy w ziemi, którą kupili, kryją się "skarby" czyli naturalny materiał do budownictwa - żwir i piasek.

GORĄCY TEMAT

Od początku zamiar powstania kopalni był dla mieszkańców gorącym tematem. Bo na własne oczy widzieli, jak podczas przyboru wody w Sanie, woda wypływa z koryta rzeki, rozlewa się i podchodzi pod wał. Wał przemaka, po kilku dniach robi się miękki. Woda może podmyć wał i wtedy strzela w górę gejzer wody od strony, która nie jest terenem zalewowym. I katastrofa gotowa, cała okolica tonie.

20 stycznia pracownicy Urzędu Marszałkowskiego, który przyznaje koncesje na kopaliny pospolite, przeprowadzili w Dzierdziówce rozprawę administracyjną z udziałem mieszkańców. Na posiedzenie przybył prezes "Kruszera" Tomasz Majda i geolog Ryszard Myszka z zakładu usług geotechnicznych, który sporządził ekspertyzę hydrologiczną na temat bezpieczeństwa prowadzenia prac wydobywczych. Wynikało z niej, że nie ma żadnego zagrożenia dla okolicznych mieszkańców, nawet gdyby San podniósł się do wysokości korony wału przeciwpowodziowego.

WÓJT NEGATYWNIE

Po wykładzie Myszki mieszkańcy nie byli ani odrobinę bardziej przekonani, że inwestycja jest dla nich bezpieczna, choć do inwestycji nie zgłaszały zastrzeżeń takie instytucje jak Podkarpacki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Zgłosili tylko swoje zastrzeżenia do protokołu.

Kiedy "Kruszer" wystąpi o koncesję na wydobycie kruszywa, marszałek zapytał o opinię wójta gminy. A ten, choć wcześniej liczył na zyski dla gminy z prowadzonej działalności, wniosek zaopiniował negatywnie, tłumacząc to bliską odległością odwiertów od wału i obawami mieszkańców. Kiedy "Kruszer" nie złożył zażalenia na tę opinię, geolog wojewódzki odmówił udzielenia koncesji. "Kruszer" ma dwa tygodnie na odwołanie się.

- Na pewno się odwołamy - powiedział nam prezes Tomasz Majda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie