Najczęstsze błędy
Najczęstsze błędy
Z informacji uzyskanych z Okręgowej Rady Aptekarskiej w Kielcach wynika, że najczęściej kwestionowanymi przez Oddział Świętokrzyski Narodowego Funduszu Zdrowia zapisami na receptach są: brak numeru lokalu w domu pacjenta, zbyt nisko lub zbyt wysoko postawiona data wystawienia recepty, brak znaczka X w dacie realizacji recepty, brak numeru telefonu czy nieczytelny regon lekarza, nieczytelny numer pozwolenia wykonywania zawodu lekarza. W rezultacie w roku ubiegłym zakwestionowano w Świętokrzyskiem recepty na leki wartości około 500 tysięcy złotych.
Prawdą jest, że większość lekarzy wypełnia recepty niedbale. Czasem trudno jest odczytać, co wypisują. Zrozumiałe więc, że jeżeli farmaceuta ma jakiekolwiek wątpliwości dotyczące na przykład nazwy leku, jego dawki, adresu przychodni, preparatu nie wyda. Jednak aptekarze - przynajmniej do tej pory - nie zwracali uwagi na takie rzeczy, jak źle wpisana data, brak dokładnego adresu (na przykład brak numeru mieszkania) pacjenta czy nieczytelny numer pozwolenia wykonywania zawodu specjalisty. Po prostu realizowali recepty i już.
Tymczasem okazuje się, że zrobili źle - powinni chorego z powrotem odesłać do przychodni, po nową receptę.
- Kontrolerzy Narodowego Funduszu Zdrowia zakwestionowali zasadność wydania leków właśnie w opisanych powyżej przypadkach - mówi Zbigniew Chrzanowski, zastępca prezesa Okręgowej Rady Aptekarskiej w Kielcach.
Nie zawinił, a cierpi
Nie zawinił, a cierpi
Jestem za tym, by w aptekach, tak jak i w innych placówkach medycznych przeprowadzano kontrole. Jestem za tym, by przy ewidentnych uchybieniach czy nadużyciach odpowiedzialni za to płacili i to nie mało. Ale nie możemy się dać zwariować, nie możemy popadać w jakąś obłędną skrajność. A jeżeli już wszelkim milimetrowym formalnościom musi się stać zadość, to niech dochodzą się pomiędzy sobą kontrolerzy, aptekarze i lekarze. Tak by nie cierpiał na tym pacjent, który nic tu nie zawinił, a zostaje pokrzywdzonym.
Beata Alukiewicz
Z POWROTEM DO LEKARZA
Więc skutek jest taki, że teraz farmaceuci leków nie wydają, kiedy coś się nie zgadza nawet o milimetr. Cierpi pacjent, bo albo musi iść z powrotem do przychodni po nową receptę, odstać swoje bez gwarancji, że zostanie przyjęty (a co ma zrobić, jak tę wystawił na przykład profesor z kliniki w Warszawie?), albo zapłacić kilkaset złotych zamiast na przykład ryczałtu wysokości 3,20.
- Była taka sytuacja w jednej z kontrolowanych aptek poza Kielcami - opowiada Zbigniew Chrzanowski. - Tuż przed zamknięciem przyszli rodzice z receptą na lek przeciwastmatyczny dla dziecka, które wyszło ze szpitala. - Aptekarz zauważył, że brakuje na recepcie znaczka X i wiedząc, że fundusz mu tę receptę zakwestionuje, leku na zniżkę nie wydał. Rodzice nie mając wyjścia musieli zapłacić 200 złotych.
- To jakiś absurd - komentuje Bożena Śliwa, prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Kielcach. - Ja rozumiem, że fundusz zdrowia ma prawo kontrolować recepty i uważam, że powinien to robić. Ale przecież nie można podważać recepty na podstawie takich błahostek.
POZOSTAJE SZPITAL
Andrzej Błaszczyk, wicedyrektor Oddziału Świętokrzyskiego Narodowego Funduszu Zdrowia, podkreśla, że sposób wypełniania recepty określa ustawa i oni się tylko do tego stosują. - Aptekarze przesadzają, poza tym nie ma tak w naszym kraju, by ktoś zmarł, bo mu nie wydano leku czy musiał za niego zapłacić sto procent - mówi Andrzej Błaszczyk. - W krytycznej sytuacji zawsze pozostaje szpital…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?