Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Kalita, członek sztabu trenerskiego reprezentacji, nie spodziewał się zwolnienia Czesława Michniewicza

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Mirosław Kalita pomagał Czesławowi Michniewiczowi m.in. w analizie gry drużyn przeciwnych i prowadzeniu treningów
Mirosław Kalita pomagał Czesławowi Michniewiczowi m.in. w analizie gry drużyn przeciwnych i prowadzeniu treningów Archiwum Mirosława Kality
Nie myśleliśmy o żadnych dodatkowych premiach. Sprawę rozdmuchano do granic absurdu. Do Kataru pojechałem spełniać marzenia - mówi Mirosław Kalita, jeden z asystentów Czesława Michniewicza

Co u pana słychać?
A tak średnio. Wychodzę z choroby, jestem na antybiotykach.

Nie posłużył panu klimat Kataru?
Przeciwnie, lubię ciepło, czułem się tam bardzo dobrze. Niestety, w Polsce mamy odwrotną sytuację pogodową. Różnica okazała się za duża i stąd pewnie problem ze zdrowiem.

Zanim spytam o wrażenia z mundialu, proszę o kilka słów na temat Andrzeja Iwana, który opuścił nas dzień temu. Znał go pan?
I to nie najgorzej. Bywałem u Andrzeja w domu. Poznałem go dzięki Bogusiowi Paterowi (od lat kierownik Wisłoki Dębica - przyp. red.), który się z nim przyjaźnił. Co mogę powiedzieć, swój chłop, serdeczny, życzliwy człowiek, który potrafił mądrze i trafnie doradzić. Był znakomitym piłkarzem, przez kontuzje pewnie nie do końca spełnionym w reprezentacji, ale miał co wspominać, a gawędziarzem był fantastycznym.

Czytał pan książkę "Spalony"
Nie, ale słyszałem jakieś komentarze. Ujawnił kilka historii z szatni, ale one i tak prędzej czy później wychodzą na światło dzienne. Andrzej nie owijał w bawełnę, bywał dosadny, ale przy tym szczery, zawsze naturalny. Nikogo nie udawał.

Ma pan ochotę na rozmowę o mundialu?
Nie palę się do niej, ale proszę pytać.

Osiągnęliśmy w Katarze sukces czy niekoniecznie?
Celem było wyjście z grupy i cel został osiągnięty. Udało się to po raz pierwszy od 36 lat, więc najgorzej nie było.

Ludziom nie podobał się styl, szczególnie w meczu z Argentyną.
Pewne drużyny są w tej chwili poza zasięgiem reprezentacji. Mecz miał też swój ciężar gatunkowy. Wiadomo było, że wystarcza nam remis, a i niewielka porażka może nie oznaczać końca turnieju. Pewnie zadziałała podświadomość i stąd taki obraz gry.

A Meksyk? Po porażce Argentyny z Arabią Saudyjską było jasne, że remis w pierwszym meczu będzie mniej wartościowy.
Selekcjoner przewidział, że będziemy mieli jedną tzw. patelnię. Niestety, Robert karnego nie wykorzystał. W grupie trzeba grać pragmatycznie, na wynik. Za styl czterech punktów nikt by nam nie przyznał. Szliśmy we właściwym kierunku.

Arabia, napędzona wygraną z Argentyną, urosła do roli faworyta w naszym meczu.
Bo to nie był słabeusz. Przed mundialem zagrali z dziesięć sparingów i stracili w nich ledwie kilka goli. Gdyby byli skuteczni, sparing z Chorwacją wygraliby pięć do jednego. Arabia miała dobrze wyszkolonych piłkarzy, doświadczonego trenera, dobra organizację gry. Wiedzieliśmy, że mecz łatwy nie będzie.

Najwięcej pochwał przyszło po meczu z Francją. Późno, bo późno, ale pokazaliśmy trochę innej piłki
Sytuacja też była inna niż w grupie. Nie mieliśmy nic do stracenia. Zagraliśmy odważniej i tylko szkoda, że gola nie strzelił Piotr Zieliński. Mecz mógłby mieć dla nas jeszcze lepszy przebieg. Z drugiej strony nie ma co kryć, Francja pozwoliła nam na nieco więcej, nie od razu mocno ruszyła, ale wiadomo było, że jak wrzuci wyższy bieg, to pojawią się schody. Doszli do finału, byli blisko tytułu. Z byle kim nie przegraliśmy.

Styl stylem, ale gdyby nie awantura o premię od premiera, Czesław Michniewicz pewnie nadal byłby trenerem kadry. Zgodzi się pan?
Możliwe, ale my byliśmy poza tym tematem. Nie myślałem o żadnych dodatkowych premiach, ale o spełnianiu marzeń. Sprawa została jednak rozdmuchana do granic absurdu.

Winni dziennikarze?
Z niektórymi trener miał problemy od początku kadencji. Pewna grupa nie widziała go na tym stanowisku. Dawała temu wyraz i nadal daje. Trener jest ciągle szczypany.

Jak mundial wyglądał poza boiskami?
Był świetnie zorganizowany, wygodny. Droga do boiska treningowego zabierała 20 minut, do stadionu na mecz najwyżej pół godziny. Spotkaliśmy się z sympatycznym przyjęciem. Obsługa hotelu cieszyła się razem z nami po zwycięstwie nad Arabią Saudyjską.

To zarobkowi emigranci. Kibicowali wszystkim, którym im kazano.
Może i tak, ale z obsługą hotelową mieliśmy kontakt przez trzy tygodnie. Trochę poznaliśmy tych ludzi. Gdyby sytuacja była sztuczna, poczulibyśmy to. Moim zdaniem, szczerze reagowali i dobrze nam życzyli.

Jak się panu podobał sam Katar?
Bogate państwo, nowoczesne obiekty, ale widzieliśmy też zwykłe osiedla mieszkaniowe. Różnice społeczne rzucały się w oczy – z jednej strony bogaci miejscowi, z drugiej imigranci, którzy przyjechali tam za chlebem.

Sporo mundialowych gości schudło, bo chcąc nie chcąc na czas pobytu w katarze stali się abstynentami. Nie brakowało panu piwka w tym upale?
Nie, nie jestem piwoszem. Ale też schudłem. Jeden kilogram.

Przywiózł pan jakieś pamiątki?
Nie za wiele. Dostawaliśmy statuetkę, symbol mundialu. Zbieram też odznaki drużyn i przy okazji naszych meczów udało mi się zdobyć trzy kolejne.

Nie miał pan ochoty kupić sobie klasycznego, arabskiego stroju?
Nie. Nie jestem fanem kultury arabskiej.

Co dalej, jakie plany na nowy rok?
Chcę jak najszybciej wyzdrowieć. Sylwestra spędzę na miejscu, ze znajomymi. A Nowy Rok? Będę zwarty i gotowy do podjęcia kolejnej pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mirosław Kalita, członek sztabu trenerskiego reprezentacji, nie spodziewał się zwolnienia Czesława Michniewicza - Nowiny

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie