Były znakomity lekkoatleta przyjechał do naszego miasta z okazji Spartakiady Młodzieży, w której uczestniczyli uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, był gościem specjalnym zawodów. I jak się okazuje, całkiem nieźle orientuje się też w stalowowolskim sporcie.
- Do Stalowej Woli przyjechałem po raz pierwszy, nie miałem wcześniej okazji - mówi 58-letni Wszoła. - Bywałem natomiast na zawodach lekkoatletycznych jeszcze jako zawodnik w innych miastach na Podkarpaciu, Mielcu czy Rzeszowie.
BYŁ JEGO IDOLEM
Jacek Wszoła był dwukrotnie na Igrzyskach Olimpijskich, w Montrealu wywalczył złoto, a w 1980 roku w Moskwie srebrny medal. Na koncie ma też mistrzostwo Europy i Uniwersjady, był mistrzem Europy juniorów. Stalową Wolę kojarzy z byłym znakomitym pięściarzem Stali, Lucjanem Trelą oraz obecną lekkoatletką Victorii i reprezentantką Polski, Danutą Urbanik.
- Wiem, że Lucjan Trela był zawodnikiem Stali Stalowa Wola, kiedyś on był moim idolem - zdradza mistrz olimpijski w skoku wzwyż. - Między innymi za przyczyną jego walki na Igrzyskach Olimpijskich z Amerykaninem George'em Foremanem, to była wielka sprawa (w 1968 roku w Meksyku Trela w wadze ciężkiej przegrał na punkty z Foremanem, jako jedyny nie dał się znokautować - przyp. ARKA). Trela był niezwykle ambitnym zawodnikiem, nie miał może dobrych warunków fizycznych, ale nadrabiał to zaciętością i co tu kryć, dużymi umiejętnościami. Kojarzę też Danutę Urbanik, ona biegała ostatnio w halowych mistrzostwach świata w Sopocie. Nie awansowała do finału na 1500 metrów, ale to bieganie na 800 czy 1500 m w hali jest trochę loteryjne, bieżnia jest wąska, są nachylone łuki - dodaje.
NIESAMOWITE PRZEŻYCIE
Mistrz olimpijski z Montrealu cieszy się, że ze skokiem wzwyż w Polsce jest coraz lepiej, przede wszystkim chodzi o panie, Kamila Lićwinko zdobyła ostatnio tytuł halowej mistrzyni świata. Czy wśród mężczyzn widzi w kraju swoich następców czy innego byłego znakomitego skoczka wzwyż, urodzonego w Stalowej Woli wicemistrza olimpijskiego Artura Partyki?
- Cały czas są dobre wyniki wśród naszych przedstawicieli skoku wzwyż, takie na zajęcie miejsca w finale dużych imprez - komentuje Jacek Wszoła. - Mamy takich skoczków, ale jest ich za mało. Musi być konkurencja, muszą być też stworzone odpowiednie warunki rozwoju, bo często jest tak, że zawodnik, któremu brakuje jednej wysokości do medalu, nie jest objęty szerokim zainteresowaniem kadry, wsparciem finansowym. A to jest ważne, zawodnicy czasem kończą karierę, bo nie radzą sobie ze wszystkimi problemami. Fajnie rozwija się skok wzwyż kobiet, po wielu latach regresu, nareszcie mamy zawodniczki światowego formatu. To nie jest tak, że dobre wyniki są niespodzianką, to jest efekt pracy, startów w kolejnych zawodach, sukcesów, ale i porażek, które też uczą. Ja zdobyłem złoty medal Igrzysk po pięciu latach uprawiania skoku wzwyż. Było to niesamowite przeżycie i wielka satysfakcja - podsumowuje nasz mistrz olimpijski.
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.