Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naczelniczka pędziła 112 km/h. Mandatu nie przyjęła. Miała powoływać się na męża, prezesa sądu

Redakcja
Policjanci ze Stalowej Woli pędzącą od strony Niska naczelniczkę jednej z instytucji publicznych w Stalowej Woli zatrzymali 29 marca na ulicy Staszica w tym mieście. Tuż przed godziną 18 w terenie zabudowanym jechała z prędkością 112 km/h, czyli o 62 km/h więcej niż pozwalają przepisy…

- Licząc na pouczenie, od razu powiedziała, że jest żoną prezesa jednego z sądów - twierdzi nasz informator. - Była bardzo zdziwiona, że policjanci zaproponowali jej mandat - dodaje. Mandat wyniósł 400 złotych i 10 punktów karnych. Kobieta odmówiła jego przyjęcia.

Sprawę żony rozpozna mąż?

Dlatego komenda skierowała do Sądu Rejonowego w Stalowej Woli wniosek o ukaranie. Mimo że od tego czasu upłynęły prawie cztery miesiące, sprawa nadal nie została rozpoznana. Okazuje się, że część sędziów złożyła oświadczenia z wnioskiem o wyłączenie się od orzekania w tej sprawie. Nieoficjalnym powodem miała być osobista znajomość z panią naczelnik.

- Przez to sprawa trafi na biurko innego sądu, tego, którego prezesem jest mąż pani naczelnik - uważa nasz informator. - To jawna kpina z prawa - dodaje.

O to, jakie są szanse na to, że sprawa kobiety będzie rozpatrywana w sądzie, którego prezesem jest jej mąż zapytaliśmy rzecznika Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. W przypadku wyłączeń sędziów to właśnie "okręgówki" wyznaczają inny sąd, który przejmuje sprawę.

- Po pierwsze, żeby sąd w Stalowej Woli mógł wystąpić do nas z wnioskiem o przekazanie sprawy gdzie indziej, wszyscy sędziowie musieliby się wyłączyć - wyjaśnia Zygmunt Dudziński z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. - Tego typu sprawy orzekane są jednoosobowo, więc gdyby choć jeden sędzia nie złożył takiego oświadczenia, sprawa pozostanie w Sądzie Rejonowym w Stalowej Woli.

Kto będzie orzekał?

Na razie nie wiadomo, kto będzie orzekał, bo część sędziów z jest na urlopach. Ale jak zaznacza rzecznik, nawet gdyby wszyscy złożyli oświadczenia sprawa na pewno nie trafi do sądu, w którym pracuje mąż naczelniczki.

- Akurat ten sąd nie orzeka w tego typu sprawach. Sprawa prawdopodobnie trafiłaby do któregoś z sądów rejonowych w naszym okręgu, na przykład w Mielcu - tłumaczy sędzia Dudziński. - W wyjątkowych przypadkach mogłaby być skierowana do sądu spoza okręgu lub nawet poza teren województwa.

Dlaczego naczelniczka odmówiła przyjęcia mandatu, skoro urządzenie rejestrujące pokazało ewidentne przekroczenie prędkości?

- Odmówiłam przyjęcia mandatu, bo miałam do tego prawo. Poza tym to nie ja przekroczyłam prędkość, tylko samochód jadący przede mną na pasie obok - powiedziała nam urzędniczka. - Nigdy nie jeżdżę tak szybko i jestem pewna, że tym razem również nie jechałam.

Zaprzecza, że powoływała się na męża

Kategorycznie zaprzecza też, że w rozmowie z policjantami miała powoływać się na swojego męża. Czy zatrzymujący naczelniczkę faktycznie mogli popełnić błąd, określając, który pojazd przekroczył prędkość?

- Skoro policjanci zaproponowali mandat nie mieli wątpliwości, co do sprawcy wykroczenia - komentuje aspirant sztabowy Andrzej Walczyna, rzecznik stalowowolskiej komendy. - Materiały przekazaliśmy do sądu, który wysłucha racji obu stron i na pewno wyda sprawiedliwy wyrok.

Socjolog Leszek Gajos podkreśla, że od osób ze świecznika społeczeństwo wymaga więcej.

- Oczywiście, człowiek jest omylny i każdy z nas popełnia błędy, ale jeśli piastuje się publiczne funkcje, raczej z pokorą powinno się do błędu przyznać, przyjmując wszystkie konsekwencje - uważa dr Gajos. - Bardzo pozytywne było w tej sytuacji zachowanie policjantów, którzy osobę znaną w lokalnym środowisku potraktowali tak, jak zwykłego obywatela - zaznacza.

Anna Janik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie