Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naiwność drogo kosztuje. Rekordzistka straciła ponad 7 tysięcy

Zdzisław SUROWANIEC
W ciastkarni przy ulicy Poniatowskiego naciągnięta została ekspedientka.
W ciastkarni przy ulicy Poniatowskiego naciągnięta została ekspedientka. Zdzisław Surowaniec
W Stalowej Woli grupa osób znowu dała się oszukać naciągaczom. Rekordzistka straciła 7,5 tysiąca złotych. Oto kilka historii ku przestrodze.

Naciągacze są wśród nas i w minionym roku wielu ludzi straciło przez nich sporo pieniędzy. Szczególnie starsze osoby grzeszą naiwnością i dają się podejść bezdusznym przestępcom, którzy gołocą ich oszczędności. Także młodsze osoby wykazują się nadmierną łatwowiernością.

Już w lutym kobieta w wieku około dwudziestu sześciu lat okradła samotną 82-letnią kobietę mieszkającą w Stalowej Woli przy ulicy Metalowców, wykorzystując przy tym… Unię Europejską. Zapukała rankiem, bez wahania weszła do środka i oświadczyła, że jest przedstawicielką Unii Europejskiej.

MASAŻ KRĘGOSŁUPA

Kobieta powiedziała, że odwiedza emerytów i sprawdza czy mają zniszczone banknoty. Jeżeli takie mają to musi spisać ich numer, bo jest to konieczne do uzyskania dopłaty do emerytury. "Urzędniczka" siadła przy stole i zaczęła coś pisać. Emerytka wyjęła z szafki kopertę, w której było ponad dwa tysiące złotych, wyciągnęła z niej dwustuzłotowy banknot i podała młodej kobiecie, resztę pieniędzy schowała do szafki. Ta spisała z banknotu jakieś dane i pozostawiła go na stole.

Następnie założyła rękawiczki i poprosiła o zmoczenie ściereczki, gdyż chciała zbadać kręgosłup właścicielki mieszkania. Starsza pani opierała się, jednak po usilnych namowach zgodziła się na badanie. Młoda kobieta zaprowadziła ją do łazienki, gdzie "zbadała" kręgosłup i zaraz po tym wyszła z domu.
Po chwili starsza pani chciała schować dwieście złotych pozostawione na stole i wtedy zorientowała się, że w szafce nie ma pieniędzy. Straciła je bezpowrotnie.
WANNA Z WODĄ

W lipcu około godziny czternastej do domu samotnie mieszkającego 83-letniego mężczyzny w Stalowej Woli zapukały dwie kobiety. Powiedziały, że przyszły sprawdzić licznik wody. Po wejściu do mieszkania jedna z nich poprosiła o wskazanie licznika. Kiedy właściciel mieszkania pokazał szafkę z licznikiem, kobieta spisała stan i stwierdziła, że jest nadpłata w wysokości osiemdziesięciu złotych i że zaraz zwrócone zostaną mu pieniądze. Jedna z kobiet spytała starszego mężczyznę, czy będzie miał wydać resztę ze stu złotych. Uradowany mężczyzna poszedł sprawdzić, czy w portfelu ma drobne.

Gdy wrócił, usłyszał, że pieniądze zostaną mu przesłane przekazem. Następnie jedna z "kontrolerek" przypomniała sobie, że muszą jeszcze sprawdzić ciśnienie wody. Mężczyzna z jedną z pań poszedł do łazienki, żeby nalać pół wanny wody. Druga kobieta została w pokoju. Po zakończonym sprawdzeniu obie kobiety wyszły z domu. Kiedy drzwi się zamknęły, mężczyzna sprawdził portfel. Okazało się, że razem z kobietami opuściło go na zawsze tysiąc pięćset złotych.

PIĘĆ TYSIĘCY

W sierpniu rzecznik prasowy komendy policji w Stalowej Woli Andrzej Walczyna poinformował o rekordowo wysokim naciągnięciu starszej kobiety, pokiwał głową i powiedział: - Kolejny raz ludzka życzliwość i pomocna dłoń zostały wykorzystane.

Na domowy telefon siedemdziesięcioletniej mieszkanki Stalowej Woli zadzwonił mężczyzna podający się za jej kuzyna. W trakcie rozmowy wyjaśnił, że miał wypadek i uszkodził inny samochód. Powiedział, że potrzebuje pieniędzy dla właściciela uszkodzonego przez niego samochodu i zapytał ile pieniędzy może od niej pożyczyć. Kobieta zadeklarowała, że ma przy sobie pięć tysięcy złotych.

Po około czterdziestu minutach "kuzyn" ponownie zadzwonił i zapytał czy kobieta ma już pieniądze. Kiedy potwierdziła, zapytał, czy nie ma jeszcze jakiejś złotej biżuterii, bo potrzebuje więcej forsy. Kobieta powiedziała, że poszuka.
PRAWDZIWY KUZYN

Po kilku minutach był kolejny telefon z zapytaniem od "kuzyna", czy pieniądze i biżuterię może już odebrać. Kiedy kobieta potwierdziła, wówczas mężczyzna oświadczył, że jedzie do szpitala, bo ma złamane żebra i po pieniądze za chwilę przyjdzie przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego. Miał czekać przed blokiem, w którym mieszka kobieta. Ta, jak zahipnotyzowana, postąpiła zgodnie z instrukcją i przekazała pieniądze i biżuterię "agentowi ubezpieczeniowemu".

Kuzyn powiedział jeszcze, że skontaktuję się z nią około godziny siedemnastej. Kiedy minęła wyznaczona godzina i nikogo nie było, kobieta zadzwoniła do prawdziwego kuzyna. Ten był bardzo zaskoczony, gdy kobieta spytała go o wypadek. Wtedy zorientowali się, że siedemdziesięciolatka padła ofiarą oszusta. Stratę oszacowała na 7 tysięcy 500 złotych.

STARE SWETERKI

W listopadzie pojawiła się nowość. Oszustka zastosowała nową metodę z użyciem telefonu komórkowego, do tej pory nie znaną policji. Do zdarzenia doszło około godziny 15.00 w cukierni przy ulicy Poniatowskiego w Stalowej Woli, kiedy panował duży ruch. Do środka weszła około 50-letnia kobieta i zapytała 35-letnią ekspedientkę, czy ma kontakt ze swoją szefową, na co pracownica odpowiedziała, że tylko telefoniczny.

Wówczas kobieta wyjęła z kieszeni telefon i wykonała połączenie. Rozmawiała z kimś, a po zakończonej rozmowie powiedziała, że za chwilę zadzwoni szefowa. Po około 5 minutach kobieta, która przyszła do cukierni, odebrała dzwoniący telefon i prowadziła rozmowę w obecności ekspedientki. Z treści rozmowy wynikało, że rozmawia z właścicielką lokalu i że zgodnie z umową "załatwiła dwie rzeczy po 110 złotych", a pieniądze odbierze od pracownicy z utargu.

Następnie kobieta przekazała ekspedientce przesyłkę przeznaczoną dla właścicielki, a ekspedientka wypłaciła jej 220 złotych. Kiedy wyszła, ekspedientka z ciekawości zajrzała do reklamówki i okazało się, że znajdują się tam dwa mało wartościowe swetry. Zaniepokojona skontaktowała się z pracodawczynią. Od niej usłyszała, że nic nie zamawiała i że stała się ofiarą oszustwa. Oszukana na osłodę mogła zjeść sobie ciastko.

SZARMANCKI ZŁODZIEJ

W grudniowy piątek przed południem do samotnie mieszkającej 82-letniej kobiety w Stalowej Woli zapukał mężczyzna. Otworzyła mu drzwi, jednak nie wpuściła go do środka. Rozmawiała z nim na klatce. Nie znała go, jednak on zwracał się do niej po nazwisku. Był bardzo szarmancki. Powiedział, że przywiózł dziecko ze szpitala w Krakowie po operacji serca i potrzebuje pieniędzy na zakup specjalnego aparatu do oddychania.

Zapewniał, że był u wielu osób, nawet u księdza, który dał mu pieniądze i zgromadził już pewną sumę na zakup urządzenia. Potrzebował jednak więcej forsy. Pytał o kobietę o imieniu Zofia, która miała operację serca i mogła mieć taki aparat. Kobieta wskazała blok, w którym mieszka taka pani. Po tej informacji mężczyzna pożegnał się i wyszedł.

NA KARTCE

Po kilkunastu minutach zapukał ponownie. Powiedział, że wskazana pani nie ma takiego aparatu, jednak pożyczyła mu trzysta złotych i że do kupienia aparatu brakuje mu tylko kolejnych trzysta złotych. Zapewniał, że w przypadku pożyczki, pieniądze odda najpóźniej w sobotę przed południem i dołoży jeszcze bombonierkę.

Kobiecie zrobiło się go żal i postanowiła pożyczyć mu potrzebną kwotę. Kiedy dała mu trzysta złotych poprosiła go jeszcze o zapisanie imienia i nazwiska oraz adresu zamieszkania. Mężczyzna napisał te dane na kartce, podziękował i wyszedł.

Kiedy umówiona godzina zwrotu pieniędzy minęła, a dżentelmen się nie pojawił, kobieta ubrała się i poszła pod napisany na kartce adres. Tam okazało się, że nikt taki nie mieszka. Oszukana przyszła na komendę policji i powiadomiła o tym, co ją spotkało.

WYBIŁ SZYBĘ

Jednak przestępcy potrzebujący nagle pieniędzy, nie zawsze zachowują się jak dżentelmeni. W grudniu policjanci ze Stalowej Woli zatrzymali w Stanach 21-letniego mężczyznę, który w mieszkaniu 77-letniej kobiety wybił szybę w oknie, a po wejściu do domu krzyczał na kobietę i zażądał pieniędzy. Przestraszona kobieta dała mu 200 złotych. Po otrzymaniu pieniędzy opuścił dom.

Podczas poszukiwań złodzieja w odległości około kilometra od domu zgłaszającej, policjanci zauważyli młodego mężczyznę, który odpowiadał rysopisowi sprawcy przestępstwa. Policjanci zatrzymali go i wylegitymowali. Okazało się, że jest to 21-letni mieszkaniec powiatu stalowowolskiego. Podczas przeszukania odzieży w kieszeni spodni policjanci znaleźli 200 złotych. Na dłoniach mężczyzny były krwawe rozcięcia. Był pijany. Badanie alkomatem wykazało u niego 2,87 promila alkoholu w organizmie. Trafił do policyjnego aresztu.

SYN ZAPRZECZYŁ

Jest jednak także przykład kobiety, która wykazała się czujnością i w nagrodę uniknęła straty dużej sumy pieniędzy. W marcu około godziny 9.30 do mieszkania 76-letniej kobiety w Stalowej Woli zadzwonił mężczyzna podający się za jej wnuczka i prosił o pożyczenie dwudziestu tysięcy złotych. Pieniądze były mu rzekomo potrzebne na zadośćuczynienie osobom pokrzywdzonym w spowodowanym przez niego wypadku drogowym.

O telefonie i nietypowej prośbie kobieta powiadomiła swoją córkę, która akurat do niej przyszła. Ta z kolei zadzwoniła do swojego syna, który zaprzeczył jakoby spowodował wypadek. Powiedział, że nie potrzebuje pieniędzy i w ogóle nie dzwonił do babci. O próbie oszustwa kobieta powiadomiła stalowowolską policję. Nie zrobiono zasadzki na amatora cudzych pieniędzy, a szkoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie