Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Namierz mnie glino - kulisy głośnej sprawy z policjantami i szantażystami

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Po trzech latach jest finał głośnej sprawy z policjantami i szantażystami. Znamy kulisy tego śledztwa

30 tysięcy

30 tysięcy

- Ten film jest do odkupienia, kosztuje 30 tysięcy złotych - powiedział jeden z szantażystów policjantom, którzy dali się nagrać gdy rozmawiali o łapówce a potem ją przyjęli.

Ten scenariusz napisało życie i właśnie może dlatego jest wręcz niewiarygodny. Policjanci łapówkarze, szantażyści brani za agentów, kompromitujące filmy i niemałe pieniądze. Przed sądem w Nisku zapadł właśnie wyrok dla dwóch policjantów ze stalowowolskiej komendy, ich prześladowcy skazani zostali wcześniej.

Zbigniew, rocznik 1958. W rodzinnym Dęblinie na Lubelszczyźnie długo nie pomieszkał. Miał 21 lat, kiedy dostał pierwszy wyrok. 13 lat za skatowanie na śmierć chłopaka w trakcie wiejskiej dyskoteki. Początki w kryminale były trudne, ale z czasem Zbyszek się tam zadomowił na dobre. Dla rodziny był czarną owcą - ojciec milicjant, brat ksiądz, on kryminalista. A kartotekę ma dziś bogatą, wyroki sądów w Radomiu, Lublinie, Puławach, Grójcu, Nisku.

30-letniego obecnie Michała poznał kilka lat temu w zakładzie karnym. Pochodzący z Lubartowa (województwo lubelskie) kumpel garował za brutalne pobicie człowieka z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Doprowadził do tego, że pobity popełnił samobójstwo. Michał dostał cztery i pół roku do odsiadki. Gdy wyszedł z więzienia, Zbyszek był już na wolności po kolejnych odbytych karach.

Obaj potrzebowali kasy, dlatego starszy wtajemniczył młodszego w swój plan. To sprawa banalnie prosta i przy odrobinie szczęścia bez ryzyka można skroić kilkadziesiąt tysięcy złotych. Prokuratura podejrzewa, że Zbigniew ma na koncie już podobne dokonania, wspólnie z innymi kumplami z celi. Udowodnić się jednak nie da, dopóki zainteresowane strony milczą.

POLOWANIE CZAS ZACZĄĆ

Marzec 2008. Dwóch policjantów drogówki z komendy w Stalowej Woli jedzie na patrol. Pora trochę zarobić na piratach drogowych. Oprócz wypisania mandatów powinno się też udać coś dorobić do pensji, bo kokosów w firmie nie ma. Dobra i stówka i dwie tytułem swoistej premii. Ustawiają się z radarem w Katach, niewielkiej wsi pod Niskiem. Rozpoczyna się polowanie.

Zbyszek i Michał podróżują audi 80. Nie pierwszy raz wypuszczają się w Polskę. W czasie akcji korzystają wyłącznie ze "służbowych" telefonów, których numerów nie zna nikt oprócz ich dwóch.

- Na billingach w różnych datach są wykonywane połączenia między nimi. Można się domyślać, że wtedy byli na akcjach. Czy skutecznych? Tego nie wiadomo - mówi jeden z funkcjonariuszy policji.

Audi przejeżdża przez Katy. Jadący nim mężczyźni widzą patrol drogówki. Białe czapki polują. Pora zastawić sieć i upolować polujących. Kilka kilometrów dalej Zbyszek wysiada z samochodu, wcześniej pomaga Michałowi zainstalować w jego ubraniu minikamerę i sprzęt nagrywający dźwięk. To sprzęt najwyższej klasy, jakiego używają służby - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Śledcze, Straż Graniczna i policjanci z komend wojewódzkich.

Gdy wszystko jest gotowe, Michał naciska na pedał gazu w audi. Samochód jedzie ponad setkę w terenie zabudowanym, nie zwalnia nawet widząc przed sobą patrol drogówki. Funkcjonariusze strzelają radarem i chwilę potem dają kierowcy znak do zatrzymania. Pirat drogowy proszony jest o zajęcie miejsca na tylnej kanapie w radiowozie. Pora zacząć targowanie.

BEZ PUNKTÓW KARNYCH

- Panowie, okażcie łaskę - kaja się kierowca. Słyszy, że za takie przekroczenie prędkości należy się 400 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Pirat drogowy prosi policjantów, by nie naliczali punktów karnych, bo już ma trochę uzbieranych. Nie chce stracić prawa jazdy.

Po kilku minutach Michał wyjmuje banknot stuzłotowy i trzymając go w dłoni w dalszym ciągu pertraktuje. Jeden z funkcjonariuszy wylicza wykroczenia, za jakie nie są naliczane punkty karne. "W dobrego Mikołaja się bawisz, czy jak?" - pyta kolegę z patrolu. I zwraca się do kierowcy audi: "Policjant po służbie też by się coś napił". Moment później opuszcza radiowóz.

Rozmowa schodzi na inny temat - gdzie kierowca ma wrzucić banknot. Schowek między przednimi fotelami, obok drążka hamulca ręcznego. - Tutaj? - upewnia się kierowca audi i zostawia "stówę". Nie dostaje mandatu za prędkość lecz za złe użycie kierunkowskazu. Bez punktów karnych. Teraz wiadomo, że nie on jeden został łagodniej potraktowany przez ten patrol. I nie on jeden podparł swoje prośby banknotowym argumentem.

WARTOŚCIOWE NAGRANIE

Michał jedzie po Zbyszka. Sprawdzają, czy wszystko dobrze się nagrało, czy jest obraz i dźwięk. Kwadrans później Zbyszek siada za kierownicę audi i podjeżdża do radiowozu. Wychodzi z otwartym laptopem.

- Chodźcie, pokażę wam film - zwraca się do policjantów.

Nagranie wprawia policjantów w osłupienie. To ewidentny dowód na to, że wzięli łapówkę. Kierowca audi to pewnie funkcjonariusz Biura Spraw Wewnętrznych a oni są ugotowani. Stracą robotę w policji, będą wytykani palcami, że brali w łapę.

- Spokojnie, nie jestem z waszej firmy. Ten film jest do odkupienia, kosztuje 30 tysięcy złotych - wyjaśnia Zbyszek. - Jeśli nie chcecie go, to prześlę do Biura Spraw Wewnętrznych a kopie do mediów.

Zapłacić okup i nie stracić roboty? Nie płacić i mieć pozamiatane z pracą? Myśli naprzemiennie kołatały się w głowach policjantów. Zaczęli się targować. Proponowali 5 tysięcy złotych, potem 10, ale szantażysta nie chciał przystać nawet na 15 tysięcy. - Odbijecie sobie na drodze. I nie bójcie się, ja biorę kasę tylko raz - mówił.

Zgodzili się zapłacić w dwóch ratach po 15 tysięcy złotych. Na przekazanie pierwszej doli umówili się na wieczór w pobliskiej Domostawie. Przy lesie jest przystanek PKS. Tam się spotkają.

GRZYBIARZ NIE SZANTAŻYSTA

Policjanci pękli. To już chyba lepiej zgłosić, że szantażyści chcą okupu. Z tych łapówek może da się jakoś wymigać. W końcu rozmowa nie była aż tak bezpośrednia i dobry adwokat powinien ich wybronić. Na dodatek nigdy nie wiadomo, czy tamci nie będą chcieli kolejnych okupów i kolejnych. To może trwać w nieskończoność.

Zgłosili przełożonym. O umówionej godzinie wieczorem, na przystanek podjechali policjanci drogówki. Zbyszek już tam czekał. Nagle z lasu wyłonili się inni policjanci, zatrzymali szantażystę.

- Jaki okup? Ja tu grzyby zbieram - łgał zaskoczony Zbigniew, choć w marcu grzybów nikt tutaj jeszcze nie spotkał.

Dokumentów nie miał i nie chciał podać danych osobowych. By poznać jego tożsamość, sprawdzono odciski palców w bazie danych. Był karany, więc szybko ustalono imię i nazwisko. Zatrzymano także Michała, przy którym znaleziono plik mandatów karnych z różnych miejsc w kraju.

- To świadczy o tym, że akcja pod Niskiem nie była jedyną. Czy jednak w innych przypadkach policjanci dali się skusić i wzięli łapówkę a potem zapłacili okup za kompromitujące ich nagranie? Z pewnością nie wszyscy funkcjonariusze się połakomili. Michał dostał mandat i na tym się skończyło - dodaje jeden z policjantów pracujących nad sprawą.

Szantażyści musieli jednak mieć z tego pieniądze. Zresztą Zbigniew wspominał, że kilka nagrań w archiwum ma. A takim procederem trudnił się jeszcze w czasach, gdy na akcje zamiast kamery i mikronadajnika zabierał zwykły dyktafon kasetowy.

15 tysięcy

15 tysięcy

Policjanci godzili się zapłacić 15 tysięcy złotych. Szantażyści odmówili.

DWIE SPRAWY

Policja i tarnobrzeska prokuratura pracowała jednocześnie nad dwiema sprawami. Pierwsza to ustalenie wszystkich przestępstw popełnionych przez duet Zbigniew i Michał, druga to sprawdzenie dotychczasowych dokonań dwójki policjantów, którzy podejrzani są o przyjmowanie łapówek.

Na stróżów prawa znacznie szybciej znaleziono haki. Ustalono świadków (kierowców), sprawdzono dokumentację i okazało się, że na koncie policjanci mają po kilka grzechów - przyjęte łapówki i nieprawdziwe wpisy w dokumentacji (wpisane inne wykroczenia kierowców, niż rzeczywiście popełnione).

Trudniej było ustalić, czy w Polsce jeszcze jacyś policjanci dali się wciągnąć szantażystom w gierkę. Jeśli policjanci zapłacili okup, to nie po to, by teraz się do tego przyznać i stracić pracę. Ciekawe może być jednak to, że w chwili gdy prowadzący śledztwo zaczęli się zwracać do niektórych komend z prośbą o sprawdzenie mandatów (znalezionych u Michała), dwóch policjantów nagle postanowiło przejść na emeryturę.

Na potrzeby postępowania zlecono wykonanie stenogramów rozmowy policjantów ze Stalowej Woli z kierowcą audi. Wykonał je Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który wcześniej przygotowywał podobne dokumenty z "taśm Rywina" a rok temu badał zapisy rozmów w samolocie przed katastrofą w Smoleńsku.

AGENT ZBYSZEK?

- Trzeba było też ustalić, skąd szantażyści mieli taki sprzęt do nagrywania. Było nawet przypuszczenie, że mogą być agentami. Nawet gdyby byli, to przecież Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego się do tego nie przyzna - mówi nasz rozmówca.

Zbigniew i Michał agentami jednak nie byli, nikt przynajmniej się do tego oficjalnie nie przyznał. Wątek ten podchwycił jednak obrońca oskarżonych o łapówkarstwo policjantów, przed sądem próbując udowadniać, że wręczenie łapówki było prowokacją przeprowadzą przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego niezgodnie z prawem.

Sąd Rejonowy w Nisku nie miał podstaw, by uwierzyć w takie wywody. Jego zdaniem wina policjantów nie budzi wątpliwości. Wyrok skazujący: po dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Nie sam wyrok jednak dla policjantów ważny, lecz skazanie w procesie. Jeden z nich czekając na proces przeszedł na emeryturę. Pracuje w firmie ochroniarskiej, ale jeśli orzeczenie się uprawomocni, straci uprawnienia emerytalne. Drugi funkcjonariusz jest zawieszony w czynnościach służbowych. Straci mundur, szacunek znajomych już stracił.

Wcześniej niż policjanci wyroki skazujące usłyszeli szantażyści. Po dwa lata odsiadki, bez zawiasów. Choć wyrok zapadł dwa lata temu, wciąż siedzą. Jeden musiał przejść operację, co w warunkach zakładu karnego było niemożliwe do wykonania, drugi zaś był warunkowo zwolniony z wcześniej odbywanej kary. Przed odsiadką za szantaż musiał odsiedzieć stary wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie