W ostatnim tygodniu sierpnia już po raz trzeci członkowie Towarzystwa Żeglarskiego „Sterna” Skarżysko - Kamienna mieli okazję wziąć udział w rejsie na prawdziwym „oldtimerze”, wybudowanym w 1939 roku drewnianym jachcie „Generał Zaruski”, który jest flagową jednostką miasta Gdańsk. Tym razem popłynęli z przyjaciółmi z innych świętokrzyskich klubów żeglarskich - „Bajdewindu” Starachowice i Okręgowego Związku Żeglarskiego z Tarnobrzega, zaproszonych przez komandora „Sterny”, Arkadiusza Rurarza. Łącznie popłynęło 25 osób.
Cztery wachty
Pięć osób stanowiła stała załoga - kapitan Piotr Królak, oficerowie Adam i dwóch Krzysztofów, oraz bosman Mirek. Naszych żeglarzy podzielono na cztery wachty. I Wachta w składzie: Damian Zapała, Maciej Sobczyk, Jacek Pastuszko, Andrzej Gansiniec, Andrzej Zwierzyński. II Wachta- Arek Rurarz, Tomasz Ocetek, Bartosz Ocetek, Andrzej Dąbrowski i autor, III Wachta - starachowicka: Paweł Kuśmierczyk, Kamil Borkowski, Henryk Schmalenberg, Grzegorz Płachciński, Artur Gołębski. Wachta IV - tarnobrzeska: Tadeusz Gospodarczyk, Jan Gospodarczyk, Jacek Zelik, Grzegorz Korona i Tomasz Wasiuta. Każda z nich odpowiadała za część pokładu i odpowiednie żagle i liny.
Z ziemi szwedzkiej do Polski
Rejs rozpoczął się w porcie Nynashamn w Szwecji, gdzie żeglarze dotarli promem i po zamustrowaniu ruszyli w morze. Pierwszym przystankiem była dzika, skalista wysepka w szwedzkich szkierach, zamieszkana jedynie przez... kozę. Dalej kurs prowadził na Gotlandię, największą wyspę na Bałtyku. Ekipa „Generała Zaruskiego” spotkała się w Visby z załogami dwóch innych polskich jachtów, które też tam cumowały - „Zawiszy Czarnego” i „Kapitana Borchardta”. Był czas na zwiedzanie pięknego, średniowiecznego miasta i kupno pamiątek, choć ceny w Szwecji są dużo mniej przyjazne, niż jej mieszkańcy. Z Gotlandii droga wiodła prosto do Polski.
Załoganci, nie turyści
Na „Generale” nie wozi się turystów, tylko zabiera załogantów. Stąd każdy ma przydzielone obowiązki. Pełnienie służb na wachtach, pracę przy żaglach, a nawet codzienne sprzątanie. Do tego dochodzi nauka nawigacji i wiele innych rzeczy. „Zaruski” to jeden z nielicznych jachtów, na którym żegluje się tak, jak przed wiekiem. Stawianie żagli odbywa się jedynie siłą ludzkich rąk. Do postawienia największego, grota, potrzeba kilku silnych marynarzy! Przy zwrotach po komendzie - Alarm manewrowy! - cała załoga stawia się na pokładzie i pod okiem oficerów wykonuje swoje zadania. Nieważne, czy to dzień czy noc i jaka jest pogoda, choć ta była wyjątkowo łaskawa. Na łodzi długiej na 29 metrów, z żaglami o powierzchni 327 metrów jest co robić!
Najważniejsze - zgranie
25 osób przez tydzień na małej przestrzeni - to gotowy przepis na powstanie konfliktów. Ale nie w tym rejsie. Kapitan Królak podkreślał, że była znakomicie zgrana i świetnie się z nią pływało. 2 września „Generał Zaruski” wpłynął do Gdańska i zacumował przy Muzeum Morskim, gdzie czekał skarżyszczanin Marek Lenard z Gdańskiego Ośrodka Sportu. Każdy z uczestników otrzymał opinię z rejsu, a Damian Zapała propozycję zostania oficerem na jachcie! Nasi żeglarze przepłynęli 432 mile morskie, czyli ponad 800 kilometrów! W przyszłym roku znów popłyną na Bałtyk na pokładzie najpiękniejszego polskiego żaglowca.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Rekordowe polskie budynki. Co o nich wiesz?
Zmiany klimatyczne - czarne scenariusze | Z którą partią ci po drodze? Quiz |
Tu mieszka się najlepiej - ranking jakości życia | Co wiesz o grillowaniu? Quiz |
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?