Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nastolatka nie ma koronawirusa. Rodzina żąda przeprosin od dyrekcji szpitala w Tarnobrzegu. "Zrobili nam piekło na ziemi"

Wioletta Wojtkowiak
Wioletta Wojtkowiak
- Wszystko, co dyrekcja szpitala w Tarnobrzegu opowiedziała mediom na temat objawów u córki, to kłamstwo - mówią rodzice nastolatki z gminy Gorzyce, u której badania wykluczyły najpierw grypę, a potem obecność koronawirusa. Rodzina jest w złym stanie psychicznym. Ma wielki żal do ludzi, którzy ze strachu przed epidemią nakręcili spiralę paniki. - Zrobili nam piekło na ziemi - rozpacza.

O sprawie zrobiło się głośno, kiedy lokalna prasa, radio i portale doniosły, że w czwartek 12 marca po południu na izbę przyjęć oddziału pediatrii szpitala wojewódzkiego w Tarnobrzegu zgłosiła się matka z córką, którą skierował tu lekarz rodzinny. Z cytowanych przez media wypowiedzi zastępcy dyrektora i samego dyrektora szpitala w Tarnobrzegu wynikało, że szesnastolatka miała niepokojące objawy, między innymi podniesioną temperaturę i duszności.

WIĘCEJ: Koronawirus w Tarnobrzegu? Nastolatka i jej matka mają wyniki

Z uwagi na fakt, że ojciec dziewczyny niedawno wrócił z Niemiec, wszczęto procedurę stosowaną w przypadku podejrzeń zakażenia koronawirusem. Jeszcze tego samego dnia młoda kobieta i jej matka zostały odwiezione karetką na oddział zakaźny szpitala w Mielcu, gdzie miały być poddane testom na obecność SARS-CoV-2. Dyrekcja szpitala potwierdziła też, że oddział pediatryczny został zdezynfekowany i tymczasowo zamknięty a personel, który miał styczność z matką i córką, został zatrzymany na oddziale do czasu wyjaśnienia sprawy.

Dopiero w poniedziałek 16 marca dyrekcja otrzymała pismo z wynikami, które wykluczyły koronawirusa u młodej pacjentki. To jednak nie kończy sprawy, którą przez kilka dni żyła lokalna społeczność. Tego samego dnia skontaktowali się z nami rodzice szesnastolatki (zgodnie z prośbą nazwisko i miejscowość pozostawiamy do wiadomości redakcji), którzy zarzucili dyrekcji szpitala w Tarnobrzegu wprowadzenie w błąd mediów informujących o sprawie i wywołanie paniki.

"Nie miała podniesionej temperatury, nie miała bólu gardła, nie kaszlała, nie miała duszności"

Żądają publicznych przeprosin od dyrekcji szpitala za nieprawdziwe informacje na temat chorobowych objawów u nastolatki. Relacjonują, że na oddziale pediatrycznym dwie kobiety zostały potraktowane skandalicznie. Ojciec nastolatki potwierdza, że dwa tygodnie temu wrócił z Niemiec. Jak przyznaje, to wystarczyło, by słyszące o tym osoby podniosły alarm.

Pierwsza przykra sytuacja z tym związana miała miejsce w czwartek w ośrodku zdrowia w Gorzycach, gdzie rodzice telefonicznie zarejestrowali córkę do lekarza.

- Skarżyła się na ból kolan i łokci. Ponieważ coś podobnego spotkało kiedyś naszego syna, postanowiliśmy to sprawdzić u lekarza. W momencie rejestracji w ośrodku, kiedy żona przyznała, że wróciłem z Niemiec, na panią rejestrującą podziałało to jak płachta na byka. Zostałem wyrzucony wręcz z przychodni w Gorzycach, jakbym był co najmniej trędowaty. Żona i córka trafiły do pani doktor, której będę bronił i dziękuję jej za to, że zareagowała profesjonalnie. Widząc stan zdrowia mojej córki powiedziała, że nie rozpoznaje grypy ani tym bardziej zakażenia koronawirusem. Pani doktor wypisała nam skierowanie do szpitala w Tarnobrzegu na oddział pediatrii, żeby sprawdzić czym spowodowany jest ból. Jest na nim napisane “silne bóle mięśniowe, trudności w chodzeniu” - odczytuje ojciec.

- Dementujemy słowa pana Stolarskiego. Kiedy córka trafiła do szpitala w Tarnobrzegu nie miała objawów grypy - nie miała podniesionej temperatury, nie miała bólu gardła, nie kaszlała, nie miała duszności, nie była monitorowana, wręcz przeciwnie. Zaczęło się od tego, że na pytanie lekarki rejestrującej dziecko, żona powiedziała: “mąż był dwa tygodnie temu w Niemczech”. Nie miała nawet możliwości opowiedzenia, co dziecku dolega. Nikt nie mierzył jej temperatury! Lekarka wszczęła panikę. Wstała, zerwała z siebie maseczkę i rękawice i zaczęła krzyczeć do córki: “A ty się na mnie nie patrz, nie mów do mnie, wynocha mi stąd, zabieraj te gałgany”. Chodziło o kurtkę, którą dziecko zostawiło na łóżku. Żona i córka zostały wygonione na korytarz, a lekarka zaczęła nawoływać, żeby wszyscy weszli do swoich sal, bo jest koronawirus na oddziale.

Matka dziewczynki dodaje, że spędziła z córką 6,5 godziny w osobnej, zamkniętej sali. Dopiero po interwencji pracownicy sanepidu wypuszczono dziewczynę do toalety. Do czasu przyjazdu karetki z Mielca nikt z nimi nie chciał rozmawiać.

- Nieprawdą jest też, że w szpitalu w Mielcu została także moja żona. Została tam tylko córka i tylko ona miała test. Lekarze z Mielca w dokumentacji napisali, że córka przez cały pobyt nie gorączkowała, nie kaszlała, duszność negowała. Już w dniu przyjęcia badanie na oddziale zakaźnym wykluczyło u niej grypę. Skąd więc takie informacje, które padały z ust zastępcy dyrektora szpitala w Tarnobrzegu? Dopiero czwartego dnia dostaliśmy ujemny wynik badania na obecność koronawirusa - mówi ojciec dziewczyny.

Na pytanie dlaczego wcześniej nie próbował sprostować informacji w mediach wyjaśnia: - Odchodziliśmy od zmysłów. Po tym co nas spotkało przez cztery dni nie byliśmy w stanie normalnie funkcjonować i nadal nie możemy sobie z tym poradzić. Ludzie zrobili nam piekło na ziemi. W internecie pojawiały się różne komentarze, niektórzy mieli już stuprocentową pewność, że jesteśmy zagrożeniem. Czytała to moja córka, płakała, bardzo to przeżywała. Jestem wdzięczny personelowi szpitala w Mielcu oraz pewnej pani z sanepidu. To ona doradziła, żebyśmy się odcięli od wszelkich informacji, niczego nie czytali, nie oglądali. Czekaliśmy do samego końca na ten wynik. Zależało nam na tym, żeby już nikt nie miał wątpliwości, że córka jest zdrowa. Teraz mężczyzna domaga się publicznych przeprosin od dyrektorów tarnobrzeskiego szpitala, którzy - jak twierdzi - podawali mediom kłamliwe informacje o stanie zdrowia córki.

Dyrektor szpitala czeka na skargę

O odniesienie się do sprawy poprosiliśmy dyrektora szpitala w Tarnobrzegu Wiktora Stasiaka. - Nie chcę rozmawiać za pośrednictwem prasy. Jeśli rodzice pacjentki zechcą się ze mną skontaktować i przedstawią swoje argumenty, nie zostawimy sprawy bez reakcji. Czekam na oficjalną skargę ze strony rodziców - oznajmia.

🔔🔔🔔

Pobierz bezpłatną aplikację Echa Dnia i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie