Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma ani grosz oszczędności. Przeglądamy oświadczenie majątkowe prezydenta Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Prezydent Andrzej Szlęzak ze swojej pensji pomaga rodzinie.
Prezydent Andrzej Szlęzak ze swojej pensji pomaga rodzinie. Zdzisław Surowaniec
Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak ma sporą pensję, nie ma jednak ani grosza oszczędności, samochodu, ale i nie ma zobowiązań.

Niezłe zarobki pozwalające na spokojną egzystencję, to samo od lat niewielkie mieszkanie, pokaźną bibliotekę, żadnych oszczędności i lokat… Kim jest osoba, która ma na swoim koncie taki bilans? To prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak, który sprawuje rządy z woli mieszkańców już trzecią kadencję.

Oświadczenie majątkowe prezydenta Szlęzaka jest niemal takie samo od lat. Najczęściej pojawiającym się tam słowem jest "nie ma". Nie ma oszczędności, samochodu, ale i nie ma zobowiązań. W ubiegłym roku zarobił brutto 166 tysięcy 100 złotych. Dla przykładu, w 2009 roku jego roczne zarobki brutto wyniosły 159 tysięcy złotych.

WZROSŁA PENSJA

W grudniu 2010 roku, kiedy Andrzej Szlęzak obejmował rządy po raz trzeci, opozycyjni radni z Prawa i Sprawiedliwości, którzy po raz kolejny nie byli w stanie przepchnąć swojego kandydata na prezydenta, próbowali przyciąć mu pensję. Według propozycji pensja miała wzrosnąć z 12 340 złotych brutto do 12 798 złotych. Do akcji wkroczyła wtedy prawniczka. Przypomniała, że propozycja uchwały dotyczy nie podwyżki, ale ustalenie wynagrodzenia, bo tak się dzieje po każdym zaprzysiężeniu prezydenta. Kiedy przyszło do głosowania, za ustaleniem wyższego wynagrodzenia opowiedziało się 9 radnych, 8 było przeciwnych, a 2 się wstrzymało od głosu.

Prezydent miał ważny argument na podwyższenie pensji. Przez większość kadencji sprawował urząd sam, bo miał problem z zastępcami, którzy okazywali się nielojalni i pokazywał im drzwi (odchodzili na chorobowe). Jak wyliczył, koszt utrzymania jednego zastępcy przez kadencję to wydatek 400 tysięcy złotych. Opozycji przypomniano więc, że w poprzednich wyborach prezentowali nie tylko kandydata na prezydenta, ale i dwóch zastępców.

TYLKO MIESZKANIE

Z oświadczenia, jakie złożył na początku swojej trzeciej kadencji prezydenckiej Andrzej Szlęzak, wynika, że z namacalnych wartości, jakie ma na tym świecie, to jest mieszkanie wielkości 48 metrów kwadratowych, wartości 80 tysięcy złotych oraz działka pod tym mieszkaniem, która rozkłada się na sąsiadów mieszkających nad i pod nim. Chodzi o lokal w bloku przy ulicy Energetyków.

W tym roku, z wejściem nowych wyliczeń, łączne miesięczne wynagrodzenie prezydenta zostało uszczuplone o 500 złotych. Pensja miesięczna Szlęzaka wynosi więc teraz 12.362 złotych brutto. Wynagrodzenie zasadnicze, dodatek funkcyjny i za wieloletnią pracę pozostają bez zmian, ale zmniejszył się dodatek specjalny - z 3.300 złotych do 2.822 złotych.

- Nie skarżę się na moje zarobki - przyznaje Andrzej Szlęzak. Zapytaliśmy go wprost na co wydaje pieniądze? - Znacząco pomagam rodzinie - zapewnił. Cały czas kupuje także książki. Ta pasja sprawia, że jest posiadaczem imponującego księgozbioru, a jak przebąkuje, przekaże go do biblioteki.

POMAGA INNYM

- Nie jestem zazdrośnikiem, jeśli wszyscy będą mieć więcej, to innym z tego też coś kapnie i ktoś na tym zawsze zyska - twierdzi. O tym, że nie jest sknerą, przekonali się między innymi dziennikarze. Na wspólnych wyjazdach prezydent funduje im kolacje i nie ogranicza do jakiej wysokości mogą sobie zamawiać jedzenie.

Podczas zatwierdzenia mu wyższej pensji w 2010 roku prezydent zapowiedział, że przez rok kwotę podwyżki będzie wpłacał na konto dziewczynki chorej na raka mózgu. Kiedy jednak po kilku dniach dziewczynka zmarła, prezydent oświadczył, że pieniądze co miesiąc przez rok będzie wpłacał uczniowi Centrum Edukacji Zawodowej, poszkodowanemu w wypadku samochodowym i wymagającym kosztownej rehabilitacji. A z tego, co nam wiadomo, nie była to jedyna pomoc, jakiej udzielał prezydent przez czas sprawowania swojego urzędu przez wszystkie kadencje.

POWIĘKSZA KSIĘGOZBIÓR

Prezydent nie ma samochodu, choć ma prawo jazdy. Nieco światła na co wydaje pieniądze rzuciło wyznanie, jakie po ostatnich wyborach usłyszeliśmy od prezydenta. Od zawsze było wiadomo, że na książki wydaje fortunę. W wypowiedzi dla "Echa Dnia" tak przyznał: - Kupuję księgozbiór bardzo świadomie, że świadomością, że z całego zbioru do końca życia nie skorzystam. Natomiast chciałbym, żeby ten księgozbiór wylądował kiedyś w Bibliotece Międzyuczelnianej, jaka jest budowana. Stalowa Wola jest miastem ubogim w tradycje intelektualne i dobra humanistyczna biblioteka jest bardzo potrzebna. Wydałem ogromne pieniądze, jak na moje możliwości, na zakup książek przedwojennych, trudnodostępnych na rynku i mam nadzieję, że staną się własnością miasta. Pod tym kątem to robię i będę robił. Dla mnie miasto bez dobrej biblioteki nie jest miastem.

GONI DZIENNIKARZY

Prezydent kupuje książki w księgarniach, w Internecie. Jego gabinet w Urzędzie Miejskim to składnica książek. Gości przyjmuje przy długim stole, na biurko piętrzą się książki. Jednak prezydent, zazwyczaj przychylny dziennikarzom, goni ich, jeśliby chcieli zrobić zdjęcie tego biurka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie