Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niecodzienne wydarzenia w Jamnicy. Mogło dojść do ogromnej tragedii

Marcin RADZIMOWSKI
- W głowie się nie mieści, do czego ludzie są zdolni - mówi Jan Paterek z Jamnicy. Na zbiorniku z paliwem widać nadpalony bal słomy, obok na końcu wysięgnika starego dźwigu zamontowane kamery monitoringu.
- W głowie się nie mieści, do czego ludzie są zdolni - mówi Jan Paterek z Jamnicy. Na zbiorniku z paliwem widać nadpalony bal słomy, obok na końcu wysięgnika starego dźwigu zamontowane kamery monitoringu. Marcin Radzimowski
Mężczyzna położył widłami płonący bal słomy na zbiorniku z blisko trzema tysiącami litrów oleju napędowego!

Gdyby ogień sam nie zgasł, doszłoby do ogromnego dramatu. - Nigdy nie przypuszczałem, że sąsiad może coś takiego zrobić - niedowierza Lucjan Paterek, właściciel Zakładu Usług Leśnych i Melioracyjnych w Jamnicy (powiat tarnobrzeski).

Na posesji obok niewielkiego domu w Jamnicy stoją stare maszyny i wielki zbiornik na paliwo. To dom rodzinny Lucjana Paterka, który dwa lata temu przeprowadził się do nowego domu, raptem sto metrów dalej.

NIE WIEDZIAŁ
O KAMERACH?

- Teraz mieszkają tam moi rodzice, a na podwórku są stare maszyny bo tam kiedyś była moja baza - wyjaśnia właściciel Zakładu Usług Leśnych i Melioracyjnych. - Prawdę mówiąc to od dwóch dni trudno mi nawet spać, gdy sobie uświadamiam, co mogło się stać. Martwię się też o rodziców, to starsi i schorowani ludzie.

We wtorek rano jeden z pracowników zakładu przyjechał na "starą bazę" po paliwo. Zdziwił się widząc na zbiorniku z paliwem leżący opalony bal sprasowanej słomy. Poinformował o tym właściciela.

- Rok temu zamontowałem kamery monitoringu, akurat są dwa, trzy metry od tego zbiornika. Przejrzałem nagranie z poniedziałkowego wieczoru. Kamera zarejestrowała całe zdarzenia - mówi Lucjan Paterek. - Byłem w szoku widząc twarz człowieka, niedalekiego sąsiada. Nigdy nie miałem z nim żadnych zatargów, nigdy nic mu nie zrobiłem ani ja ani moi rodzice. Na ulicy kłanialiśmy się sobie, odzywaliśmy się.

CEL: PUŚCIĆ Z DYMEM

Podpalacz pojawił się obok posesji Paterków seniorów w poniedziałek dokładnie o godzinie 20.26. Podszedł do ogrodzenia, przy którym stoi zbiornik z paliwem. W rękach trzymał widły a na nich nadziany palący się prasowany bal słomy. Sprawca położył "pochodnię" na zbiorniku z olejem napędowym i rzucił się do ucieczki.

- Teraz widać, że wszystko zaplanował wcześniej. Słoma była powiązana drutem, żeby się nie rozleciała, kiedy sznurki się spalą - mówi przedsiębiorca. - Na szczęście ogień samoistnie zgasł. Dobrze, że ten zbiornik jest dość odporny na działanie ognia, bo mogło być bardzo źle.

Jaki mógł być finał? Raptem trzydzieści metrów od zbiornika są drewniane zabudowania Paterków a nieopodal drewniano - murowany dom sąsiadów. Mieszka tam czwórka małych dzieci.
- Przecież gdyby się to wszystko rozlało i płonęło, mogli zginąć ludzie - mówi Jan Paterek, ojciec właściciela Zakładu Usług Leśnych i Melioracyjnych. - Ja tego wieczoru słyszałem szczekanie psów. Mówiłem nawet żonie, żeby zobaczyła co się dzieje, ale pomyślała, że to na koty tak szczekają.
Na miejsce podpalenia sprowadzono policyjnego psa. Zwierzę po nawęszeniu śladu od razu zaprowadził policjantów na podwórze niedalekiego sąsiada. Tego samego, którego zarejestrowała kamera monitoringu. Ponad 70-letni mężczyzna został zatrzymany.

WYBITE SZYBY
I BAZGROŁY

Paterkowie podkreślają, że to nie pierwszy incydent w ostatnich latach, jakiego padli ofiarą. Od pięciu lat co pewien czas ktoś uprzykrzał życie przedsiębiorcy. Na drewnianym ogrodzeniu, na ścianach domu i budynków gospodarczych pojawiły się bazgroły wykonane farbami. "Bandyto" "złodzieju lasowy" - takie i inne epitety wciąż można odczytać.
- Dwa lata temu syn do swojego domu się przeprowadził. Wcześniej, gdy wykańczali dom, ktoś wybił im strzałem z wiatrówki szyby w oknie - wspomina pan Jan. - Policja była informowana, ale dopóki się sprawcy za rękę nie złapie, to i oni nic zrobić nie mogli.

Ani Lucjan Paterek, ani inni członkowie nie mają teraz wątpliwości, kto od pięciu lat uprzykrzał im życie. Nie mają dowodów, ale wiedzą, kto to robił. Ich zdaniem podpisał się w poniedziałkowy wieczór.
- Wobec podejrzanego zastosowany został policyjny dozór i zakaz zbliżania się do posesji pokrzywdzonego - informuje prokurator Marcin Kurdziel, zastępca prokuratora rejonowego w Tarnobrzegu.
Nieznany pozostaje motyw działania sprawcy. W ocenie pokrzywdzonych była nim zwykła zawiść i zazdrość, że komuś się lepiej powodzi, bo chce mu się pracować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie