Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieziemski smak karpi ze stawów zasilanych źródłami od świętego Antoniego

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Mieczysław Stec to hodowca ryb, właściciel gospodarstwa rybackiego w jednym z najczystszych regionów powiatu
Mieczysław Stec to hodowca ryb, właściciel gospodarstwa rybackiego w jednym z najczystszych regionów powiatu Zdzisław Surowaniec
Czy może być lepszy karp niż ten, który dorastał w stawie z wodą, która wypłynęła spod kapliczki świętego Antoniego? I to wodą, która uznawana jest za cudowną, dlatego wielu wiernych czerpie ją ze źródła, pije lub przemywa obolałe miejsca.

Odpowiedź może być tylko jedna - taka woda to skarb i takie karpie są najlepsze z najlepszych! O tej porze roku w Gospodarstwie Rybackim w Antoniówce koło Zaklikowa w powiecie stalowowolskim panuje najbardziej intensywna w roku praca. Odławiane są karpie, które rosły tu przez trzy lata, bo taki jest cykl produkcji tej ryby od narybku do „ryby handlowej”, jaka trafia do sklepów i na nasze wigilijne stoły.

W tym roku o tej porze chwycił mróz, na szczęście dla właściciela gospodarstwa Mieczysława Steca i pracowników, nie są to takie mrozy jak przed laty, kiedy trzeba było rąbać lód na powierzchni stawu, gruby na dziesięć centymetrów. A robota przy odławianiu ryb jest wyjątkowo ciężka. Ze stawu nazywanego magazynem, gdzie umieszczono ryby pod koniec cyklu hodowli, wypuszczana jest woda. Nie całkiem, tylko tyle, żeby ryby miały wodę, a pracownicy mogli chodzić po dnie. Sieciami na kiju trzeba wyłowić ciężkie ryby i umieścić je w drewnianej skrzyni, którą potem wyciąga się po szynie na powierzchnię.

Najwięcej jest karpi, ale są także piękne szczupaki i sumy. Ryby ze stawów nie od razu wywożone są do sprzedaży. Trafiają do betonowego kanału z przepływającą wodą bez mulistego dna. Tu ryby „odmulają się”, tracą mulisty zapach. Dopiero wtedy wyławiane są i umieszczane na specjalnym stole, gdzie są segregowane, ważone i umieszczane w specjalnych wielkich plastykowych pojemnikach z dotlenianą wodą. I dopiero teraz ciężarówką mogą być przewiezione do sklepów.

Tak najkrócej wygląda wyławianie ryb, ciężka praca ich przygotowaniu do sprzedaży. Dla Mieczysława Steca - z wykształcenia ichtiologa czyli specjalisty od ryb, to kolejny etap pracy, wymagającej wiedzy o hodowli. Jaki był ten rok dla karpi? - Tak fatalnego nie pamiętam - zapewnia. - Była zima, zima, zima i nagle przyszła nie wiosna, tylko suche lato z wysokimi temperaturami - mówi. Mieczysława uratowało to, że miał nosa i przed rokiem zimą zgromadził w stawach duży zapas wody, nie dał jej spłynąć. Dzięki temu, kiedy nastała katastrofalna susza, on miał tej wody w miarę pod dostatkiem. W miarę, bo i tak kiedy przyszło dokarmiać ryby, rzucając ziarno zboża do wody, to łódka stała na brzegu, którym był środek stawu.

Przez niski stan wody i upały rybom brakowało tlenu. - To ograniczało przyrosty - wspomina Mieczysław. A tam, gdzie miały wystarczająco wody, karpie były przerośnięte z powodu ciepła, które przyspiesza ich rozwój. Ich ojczyzną są bowiem ciepłe kraje w delcie Dunaju i Chiny. W sumie w hodowli w tym roku nie ma wyrównanych przyrostów. Mieczysław, który wierzy, że święty Antoni, z którym mieszka po sąsiedzku, ma go w swojej opiece, jak zwykle kończy wyliczankę problemów uśmiechem, że wszystko będzie dobrze, że trzeba sobie radzić. Także ze szkodnikami - wydrami, bobrami i czaplami, które traktują jego stawy jak stół zastawiony darmowym jadłem.

- Nastawiam się na jakość ryb, nie na ilość - deklaruje Mieczysław. Ryby pływają w źródlanej wodzie, są dokarmiane ziarnami zbóż rosnących w okolicy. Od wrzucenia narybku do stawu, do osiągnięcia handlowej wagi, mija trzy lata. Mieczysław nie zbija ceny, twierdzi, że to, co dobre, musi kosztować trochę więcej niż w hipermarkecie, ale za to daje radość jedzenia smacznej i zdrowej ryby. - To jest jedzenie slow ford, najwyższej jakości - zapewnia. Żywego karpia można przenosić do domu bez wody w specjalnych torbach, umożliwiających rybie oddychanie przez skórę. Umożliwia to spożycie świeżej ryby, co jest rzadką okazją, bo przez cały rok kupuje się przede wszystkim mrożone filety.

Przed pięcioma laty Gospodarstwo Rybackie Antoniówka, jako członek założyciel Towarzystwa Promocji Ryb Pan Karp, posiadająca odpowiednie certyfikaty jakosci, została poproszona o wyborne karpie na watykańskie stoły. Z kilku polskich gospodarstw rybackich wybrane zostały najbardziej okazałe karpie. Do Watykanu pojechało 120 kilogramów żywych ryb. - Na specjalnie przygotowanej i oznakowanej platformie zamocowany został nowoczesny basen z aparatura dotleniającą wodę. Załadunek ryb i wyjazd w kierunku Włoch zaplanowali na 17 grudnia, a przyjazd do Watykanu na wieczór 18 grudnia. Karpiami zostało poczęstowanych stu wartowników Gwardii Szwajcarskiej oraz ich rodziny. Na przygotowaniem karpi czuwał szef kuchni, któremu pomagały siostry albertynki, prowadzące gwardyjską kuchnię. Inicjatorem sprowadzania polskich karpi do Watykanu była Magdalena Solińska-Riedi - żona jednego z gwardzistów, z pochodzenia Polka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie