Tym razem mężczyzna (przebywa w zakładzie karnym za inne przestępstwa) kategorycznie zaprzeczył, by osobą przez niego opisywaną był oskarżony Mariusz D.
Przesłuchiwany we wtorek świadek - 25-letni mieszkaniec Stalowej Woli w związku z rozbojem w Krzątce w 2003 roku, przesłuchiwany był zaraz po zdarzeniach. Niespełna 16-letni wówczas chłopak, który uciekł z poprawczaka, mówił o swoich kontaktach z Markiem Z. To ten sam, który kilka lat wstecz został prawomocnie uniewinniony od zarzutu udziału w rozboju, choć dziś są dowody jego winy (ponownie za to samo przestępstwo sądzić go nie można). Nastolatek zeznając wtedy mówił także o innym mężczyźnie - właścicielu baru w Tarnobrzegu Mariuszu D., obecnie oskarżonym o kierowanie grupą przestępczą.
KATEGORYCZNIE ZAPRZECZYŁ
Przesłuchiwany dziewięć lat temu świadek opisywał wiele szczegółów. Bał się, że jeśli nie będzie zeznawał, wróci do poprawczaka. Mówił o kradzieżach sklepowych, w jakich brał udział wspólnie z kolegą oraz o spotkaniach u Marka Z., w których oprócz gospodarza uczestniczył Mariusz D. Treści rozmów dotyczyć miały udziału w rozboju. Wielokrotnie padało imie i nazwisko Mariusza D.
- Wszystko, co wtedy zeznawałem, było prawdą za jednym wyjątkiem. Ja wtedy nie podawałem nazwiska tego właściciela baru w Tarnobrzegu, a w protokole jest napisane, że określałem go jako Mariusz D. - zeznawał we wtorek świadek. - Nie wiem, skąd się to wzięło, może policjant dopisywał nazwisko D.
W kolejnym protokole z późniejszego okresu (proces Marka Z.), ten sam świadek także mówił o Mariuszu D., jednak we wtorek także tego się wyparł. Zeznał wtedy między innymi, że przed rozbojem w Krzątce był w barze w Tarnobrzegu w pobliżu sądu i tam właściciel lokalu po otwarciu automatu do gier pokazywał ukrytą tam broń palną, pałki oraz kominiarki. Usytuowanie lokalu we wtorek świadek należy do Mariusza D., a on sam w tamtym czasie zajmował się serwisowaniem maszyn do gier choć zaprzeczył, by w jego lokalu wtedy taki automat stał.
We wtorek świadek patrząc na oskarżonego Mariusza D. kategorycznie kilka razy zapewnił, że to nie z nim spotykał się wspólnie z Markiem Z. - Pierwszy raz go widzę na oczy - zapewniał.
Co ciekawe także we wtorek świadek ten na sali sądowej widział panią pedagog, w której obecności był przesłuchiwany dziewięć lat temu. W ogóle jej nie rozpoznał, ale nie twierdził kategorycznie, że widzi ją pierwszy raz.
KIEDYŚ JUŻ MU GROZILI
Słuchając wtorkowych, sprzecznych z pierwszymi zeznań świadka nie sposób nie wspomnieć także o procesie Marka Z. Wówczas to (2005 rok) 18-latek przed sądem odwołał obciążające Marka Z. zeznania twierdząc, że był bity przez policjanta i dlatego wcześniej go oskarżał.
- To co mówiłem o Marku Z. i moich z nim kontaktach, było prawdą. Przed sądem skłamałem, gdyż byłem zastraszany ja i moja rodzina - przekonywał we wtorek 25-latek. - Wtedy ja siedziałem w zakładzie karnym. Któregoś wieczoru usłyszałem z innej celi, żebym zamknął mordę, bo będę rozje… A kiedy doprowadzano mnie do sali rozpraw, jeden z konwojowanych skazanych pokazał mi gestem, żebym był cicho i pokazał gest podcinania gardła.
Reasumując, oceniając prawdomówność tego świadka można mieć sporo wątpliwości. Nie bez przyczyny więc jego zeznaniom przysłuchiwała się we wtorek pani psycholog, która po przeprowadzeniu w zakładzie karnym dodatkowych badań z jego udziałem, postara się określić jego profil psychologiczny i podatność na wpływy oraz sugestie innych osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?