Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk Koryga i Mateusz Guścior - dwóch bohaterów z Tarnobrzega. Gdyby nie zareagowali, mogło dojść do tragedii

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Patryk Koryga (z lewej) i Mateusz Guściora zachowali się tak, jak powinien zachować się każdy rozsądny kierowca.
Patryk Koryga (z lewej) i Mateusz Guściora zachowali się tak, jak powinien zachować się każdy rozsądny kierowca.
Patryk Koryga i Mateusz Guściora kumplują się od lat. Wspólne imprezy, podobne zainteresowania. Kilka dni temu w Tarnobrzegu uniemożliwili jazdę kompletnie pijanemu kierowcy tira. Może uratowali czyjeś życie, bo tir jechał pod prąd. 19-latkowie mogą świecić przykładem, nie tylko dla swoich rówieśników.

8 tysięcy

8 tysięcy

W ubiegłym roku policjanci ujawnili na podkarpackich drogach 8160 przypadków kierowania pojazdami w stanie nietrzeźwości oraz w stanie po użyciu alkoholu. W porównaniu do 2009 roku nastąpił sześcioprocentowy wzrost liczby takich przypadków.

3 maja 2007 roku w Jamnicy (powiat tarnobrzeski) ford mondeo uderza w drzewo. Trzy ofiary - wiek 23, 26 i 29 lat. Kierujący autem 18-latek przeżył, miał półtora promila alkoholu w organizmie. Październik 2007. W Rozalinie (powiat tarnobrzeski) kierujący fordem potrąca dwie 17-latki. Agnieszka ginie na miejscu, sprawca ucieka. Po zatrzymaniu ma 3 promile. 23 lipca 2009. W Stalowej Woli w wypadku ginie 17-letnia Angelika. Jechała z pijanym kolegą i dwiema koleżankami, Bartosz R. miał półtora promila alkoholu…

To tylko trzy z setek, tysięcy tragedii. Przez pijanych kierowców każdego dnia na drogach giną ludzie. Także tu, na Podkarpaciu. Za oknem.

- Na szczęście coraz częściej zdarza się, że kierowcy informują policję o pijanych kierowcach. Każda taka informacja może uratować komuś życie - podkreśla komisarz Beata Jędrzejewska-Wrona, oficer prasowy policji w Tarnobrzegu.

Nasze społeczeństwo w sporej części nadal jednak skażone jest tolerowaniem pijanych kierowców. Wiele osób nie zadzwoni do policji, nie chcąc się narazić na oskarżenie o donosicielstwo. Ale oskarżenie takie rzuci jedynie człowiek, który nie stracił bliskiej osoby przez pijanego kierowcę.

NIE CHCĘ TAKIEGO SPOTKAĆ

Wydarzenia z ostatniej soboty pokazały, że na szczęście nie wszyscy odwracają głowę. Mogą, chcą i nie boją się zareagować.

- Zamierzam jeździć zawodowo ciężarówkami i nie chcę kiedyś spotkać naprzeciw siebie na drodze tira z takim kierowcą - mówi Patryk Koryga z Tarnobrzega.

Patryk i Mateusz Guściora znają się od dawna. Obaj pochodzą ze Stalowej Woli, pierwszy z nich od dwóch lat mieszka w Tarnobrzegu. O sobotnich wydarzeniach mówią tak, jakby to było coś normalnego. Zresztą to nie pierwszy przypadek, gdy wykazali się obywatelską, a może wręcz bohaterską postawą. Żartują, że jak są razem to zawsze coś się musi wydarzyć.

- Szliśmy kiedyś wieczorem przez osiedle, był już późny wieczór. Patrzymy, a tu stoi kilkuletnie dziecko - wspomina Patryk. - Myśleliśmy, że może matka jest gdzieś w pobliżu. Poczekaliśmy chwilę, ale nikogo nie było.

Chłopcy pilnując malca skontaktowali się z policją. Jak później się okazało, dzieciak niepostrzeżenie wymknął się opiekunom i odszedł spory kawałek ode domu. Gdyby nie zainteresowali się małym człowiekiem, mogło dojść do tragedii. Szokujące jest to, że inni ludzie też tam przechodzili, ale tylko ci dwaj koledzy zareagowali.

WYMUSIŁ PIERWSZEŃSTWO

Być może podobnie było i w sobotni wieczór, być może ktoś też widział pijanego kierowcę tira. Oni nie machnęli ręką obojętnie.

- Jechaliśmy do Stalowej Woli, Mateusz kierował. Z prawej strony z ulicy Dworcowej wyjechał ciągnik siodłowy z naczepą, wymuszając na nas pierwszeństwo - relacjonuje Patryk. - O mały włos, a doszłoby do kolizji.

Chwilę później chłopcy zauważyli dziwne zachowanie kierującego ciągnikiem siodłowym z naczepą. Koła naczepy wjechały na krawężnik, a następnie samochodem zarzuciło.

- Od razu pomyśleliśmy, że coś z kierowcą jest nie tak. Jechał wężykiem, przejeżdżał na lewy pas ruchu - wspomina Mateusz Guściora.

Patryk zadzwonił na policję, informując o tym, że jadący przed nimi kierowca jest prawdopodobnie pijany. Młodzi mężczyźni wspominają, że wtedy wydarzenia przybrały dramatyczny wręcz obrót. Czterdziestotonowy skład (na naczepie były elementy stalowe) zjechał całkowicie na lewy pas i jechał pod prąd.

- Auta osobowe jadące z naprzeciwka zjeżdżały na pobocze i wjazdy na posesje, kierowcy trąbili i mrugali światłami. A ten jechał lewym pasem - wspomina Mateusz Guściora. - Ja też mrugnąłem światłami i nacisnąłem na klakson. Kierujący tirem uznał widocznie, że sygnalizuję mu jakąś awarię jego auta i zjechał na przydrożny parking w osiedlu Mokrzyszów.

ZABRAŁ KLUCZYKI ZE STACYJKI

Patryk i Mateusz podeszli do kabiny DAF-a. Kierowca otworzył drzwi i wysiadł.

- Wyszedł z kabiny. Był wyraźnie pijany, bełkotał i chwiał się na nogach - relacjonuje Patryk Koryga. - Mówił coś, że jedzie z Niemiec, choć nie wiem, czy wiedział, co mówi. Dodał, że jesteśmy w tym samym wieku i dogadamy się, żeby nie dzwonić po policję.

Początkowo kierowca tira był spokojny, ale po kolejnym telefonie do dyżurnego policji zrozumiał, że młodzi mężczyźni nie puszczą go w dalszą trasę. To wywołało w nim agresję.

- Mówił, że umie się bić. Według mnie był skory do bójki - dodaje Mateusz.

Mężczyzna kopnął w drzwi seata, którym jechali Patryk i Mateusz. Krzyczał, że nie mają prawa go zatrzymywać, żeby go puścili. Wykorzystując fakt, że kierowca tira wdał się w pyskówkę z Mateuszem, Patryk wskoczył do kabiny DAF-a i wyjął kluczyki ze stacyjki.

- Chwilę potem on wszedł do kabiny i zamierzał uruchomić silnik. Zorientował się, że nie ma kluczyka w stacyjce - wspomina Patryk.

19-latek nie bał się, że nieznajomy może uderzyć jego lub kolegę. Przez kilka lat trenował karate, potrafi się obronić. Nie chciał jednak wdawać się w szarpaninę z nieznajomym.

- Kierowca mógłby mnie potem posądzić o pobicie, a ja nie potrzebuję kłopotów - dodaje.

TRZY PROMILE

Kiedy na miejsce dojechał radiowóz, 19-latkowie przekazali kluczyki od DAF-a policjantom. Funkcjonariusze przebadali alkomatem kierowcę, jak się okazało 25-letniego mieszkańca okolic Zamościa. Miał trzy promile w wydychanym powietrzu.

Pijany kierowca trafił do policyjnego aresztu, gdzie wytrzeźwiał. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, pracuje w firmie należącej do brata - to brat przyjechał do Tarnobrzega odebrać ciągnik siodłowy i naczepę. Ustaliliśmy, że 25-latek miał czekać na parkingu w Łoniowie (powiat sandomierski) do poniedziałku. Twierdzi, że pił wódkę, a później nie pamięta, co się działo i nie wie, dlaczego wyruszył w dalszą trasę.

Teraz już przez co najmniej kilka najbliższych lat nie usiądzie za kierownicą samochodu. Żadnego. Niewątpliwie dostanie też wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.

A co mogło się stać, gdyby 19-latkowie nie zareagowali? Wątpliwe, by czterdziestotonowy kolos prowadzony przez pijanego kierowcę dojechał do celu. W najlepszym przypadku wpadłby do rowu. W najgorszym - staranowałby któryś z jadących z naprzeciwka samochodów. Dla jadących nim osób to niemal pewna śmierć, a dla kierowcy tira kilka lat w więzieniu…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie