Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalacz rządzi we wsi. Wściekłość mieszkańców Wrzaw przybiera na sile

Marcin RADZIMOWSKI
4 października spłonęły zabudowania gospodarcze we Wrzawach. Wtedy mieszkańcy wsi wiedzieli już, że grasuje podpalacz.
4 października spłonęły zabudowania gospodarcze we Wrzawach. Wtedy mieszkańcy wsi wiedzieli już, że grasuje podpalacz. Marcin Radzimowski
We Wrzawach w powiecie tarnobrzeskim zapanowała prawdziwa psychoza. Ludzie są przerażeni, bo od kilkunastu miesięcy ich wieś terroryzuje jakiś szaleniec! Wybuchające pożary i alarmy bombowe już nikogo nie dziwią - wszystkie są prawdopodobnie dziełem jednej osoby.

24 marca 2010 roku. W środku nocy mieszkańców Wrzaw zbudziło ujadanie psów i syreny pędzących wozów strażackich. Pożar! Spora grupa osób nie zważając na późną porę, na rowerach jedzie zobaczyć, co się stało. Drewniany, niezamieszkały dom stoi w ogniu. Ludzie komentują, patrząc na pracujących strażaków. To podpalenie, bo do budynku nie podciągnięto energii elektrycznej, a w zimie i w środku trudno spodziewać się samozapłonu drewnianej konstrukcji.
- Może jacyś gówniarze dla zabawy podpalili? - zgadują miejscowi.

POŻAR W DAWNYM SKUPIE

Mijają tygodnie, miesiące. Ludzie zdążyli już zapomnieć o pożarze starego domu. Jest 5 sierpnia. Noc. Czerwone samochody pędzą przez całą niemal wieś, na jej obrzeża. To dawny skup owoców, obecnie własność mieszkańca Jacka Cetnarskiego. Sadownik trzyma w skupie drewniane skrzynki na owoce, palety. Wiata i znajdujące się wewnątrz drewno płonie, ogień bucha na kilka metrów w górę. Strażakom w końcu udaje się opanować żywioł, choć straty są niemałe.

- To wtedy we wsi zaczęło się mówić, że grasuje podpalacz. Niektórzy się z tego śmiali mówiąc, że pożary się przecież zdarzają. Przestali się śmiać, kiedy równe dwa miesiące później ktoś podpalił budynki gospodarcze u Piotrowskiego - mówi około 60-letnia mieszkanka Wrzaw.

Takiego ognia jak wtedy, nikt z żyjących nie pamięta. Na tej posesji jej właściciel zazwyczaj nie mieszka, w budynkach przechowywał jednak płody rolne i maszyny. Ogień rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie, podsycany porywistym wiatrem.

- Eternit z dachu tak strzelał, że odłamki leciały nawet i sto metrów. To było straszne, bo wiatr przenosił płomienie i było ryzyko, że zapalą się inne domy - relacjonuje jeden z sąsiadów. - To było podpalenie, bo pożar zaczął się z tyłu budynku. Tam, gdzie sprawca pozostał przez nikogo niezauważony.

OGIEŃ, TERAZ BOMBY

Wrzawianie zaczęli się bać, a strach ten spotęgował kolejny pożar - dwa tygodnie później. Tym razem podpalacz wybrał stodołę. Budynek spłonął niemal doszczętnie, razem z nim siano, słoma, maszyny. Pożogę obserwował tłum ludzi. Czy pośród nich był także podpalacz?

Czy wkrótce wybuchnie kolejny pożar? To pytanie było retoryczne, bo niewiadomą było tylko to, co tym razem podpali sprawca. 7 marca tego roku znów płonęła odbudowana wiata, w której właściciel składował skrzynki i palety.

- Cóż ja mogę powiedzieć? Jestem bezradny. Nigdy nie miałem żadnych telefonów z pogróżkami, nigdy nikt mi nie groził - mówi Jacek Cetnarski, sadownik z Wrzaw. - Myślę, że jestem przypadkową ofiarą podpalacza, zresztą jedną z wielu.

Niedługo potem ktoś zadzwonił do miejscowej szkoły, z informacją o podłożonej bombie. Natychmiast zarządzono ewakuację. Tym bardziej, że na schodach przed drzwiami było kartonowe pudełko, a z niego wystawały jakieś kabelki.
- Przyjechali policyjni pirotechnicy i otworzyli pudełko. Oprócz kabelków była tam też jakaś butelka z cieczą - mówi nam jeden ze świadków policyjnej interwencji. - To była atrapa bomby.

NIE MOŻNA
SPAĆ SPOKOJNIE

Kilkanaście dni później podobny pakunek znaleziono na schodach kościoła. Kilka tygodni później kolejny alarm bombowy. Tym razem anonimowy rozmówca powiadomił, że we wszystkich szkołach na terenie gminy Gorzyce są ładunki wybuchowe. Nic nie było. I znowu kościół we Wrzawach, też miała tam być bomba. Było tylko kartonowe pudełko.
- To jakiś totalny świrus jest. Ludzie są przerażeni bo to trwa już tak długo a policja nikogo nie zatrzymała - mówi jeden z mieszkańców Wrzaw.

Koszmarna seria trwa. Pod koniec kwietnia tego roku we Wrzawach spalił się kolejny drewniany, niezamieszkały dom, Tydzień później ogień strawił stóg siana, dwa tygodnie później - 17 maja ogień znów szalał w dawnym skupie owoców.
- To podpalanie ma moim zdaniem podłoże chorobowe, inaczej nie sposób tego wytłumaczyć. Dopóki policjanci nie zatrzymają sprawcy, dopóty nie będzie można spać spokojnie - mówi Jacek Cetnarski.

22 lipca sadownik znów stracił skrzynki i palety, bo wiaty już mu się nie opłaci odbudowywać. Nie ma sensu, skoro podpalacz znów przyjdzie. I przyszedł.
Sobotnia noc, 6 sierpnia 2011. O godzinie 4.28 dyżurny operacyjny Państwowej Straży Pożarnej w Tarnobrzegu odbiera telefon alarmowy. Pożar! Gdzie? Tam, gdzie ostatnio bardzo często, we Wrzawach. Na miejsce skierowane zostają trzy zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej.

- Paliła się wiata, w której było kilka tysięcy skrzynek i palet, część zdołano uratować. Wiele wskazuje na to, że pożar powstał wskutek podpalenia - mówi starszy kapitan Jacek Widuch, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Tarnobrzegu.
Właściciel, który pięciokrotnie w ciągu półtora roku padł ofiarą szaleńca, nie kryje rozgoryczenia i bezradności.

- Za trzy tygodnie rusza sezon a ja nie mam skrzynek na jabłka - mówi Cetnarski.
Kilka dni przed ostatnim pożarem, we Wrzawach odbywało się zebranie wiejskie. Ktoś terroryzujący mieszkańców tej wsi musiał o tym wiedzieć. Na schodach przed budynkiem domu kultury leżało pudełko, z którego wystawały kabelki…

DLA DOBRA ŚLEDZTWA

Dwa dni później anonimowy rozmówca zadzwonił do urzędu gminy w Gorzycach, a chwilę potem do siedziby sądów i prokuratur w Tarnobrzegu.
- W budynkach są ładunki wybuchowe - powiedział młody, męski głos do słuchawki. Przeszukano obiekty, jednak niczego nie znaleziono.

Czy podpalacz to zarazem tajemniczy bombiarz? Policja nie zdradza swoich ustaleń. Czy są jakieś osoby w kręgu podejrzanych?
- Z uwagi na dobro prowadzonego śledztwa, nie mogę ujawnić żadnych informacji - mówi nadkomisarz Zbigniew Brzyszcz, zastępca komendanta miejskiego policji w Tarnobrzegu.

Mieszkańcy Wrzaw są naprawdę przerażeni. Większość naszych rozmówców chce pozostać anonimowa. O zrobieniu zdjęcia też nie ma mowy.
- Każdy ma stodołę, oborę i dom. Skoro jakiś świr podpala bezkarnie od tylu miesięcy, to co mu szkodzi i u mnie spalić? - pyta retorycznie kobieta spotkana przy sklepie w centrum wsi.
Co ciekawe, miejscowi wskazują wprost osobę, która według nich jest odpowiedzialna za podpalenia i alarmy bombowe. Każdy podaje to samo nazwisko. Młody, około 20-letni mężczyzna mieszka w centrum Wrzaw. Kilka lat temu podobno zadzwonił z informacją o podłożonej bombie i został zatrzymany.

O KROK OD LINCZU?

- Skoro wszyscy podejrzewają, że to on, to coś w tym jest. Policja zresztą też ma go na oku. Tyle tylko, że matka daje mu zawsze alibi, że w czasie pożarów był w domu - mówi jedna z mieszkanek. - Gdyby został złapany za rękę, to by był dowód. A dla niego to lepiej, żeby go nikt z miejscowych nie złapał na gorącym uczynku, bo nie wiem czy by linczu nie było. Ludzie są naprawdę wściekli i przerażeni jednocześnie.

Analizując daty pożarów, trudno znaleźć jakąkolwiek systematykę. Po dwa pożary w marcu, maju, sierpniu i październiku, po jednym w kwietniu i lipcu - cztery w tamtym, sześć w tym roku. Różne dni tygodnia, różne dni miesiąca, choć niektóre się powtarzają - 22 kwietnia i 22 lipca tego roku, 17 październik 2010 i 17 maj 2011.

Kiedy podpalacz znów zaatakuje? Mieszkańcy Wrzaw przekonują, że niedługo. Za dwa, trzy tygodnie najpóźniej. Otwarte pozostaje jedynie pytanie, dokąd tym razem będą pędzić strażackie wozy…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie